Oszustka wzięła na nią pożyczkę. Windykator nieugięty

Pani Katarzyna Jakubowska spod Słupska od ponad dwóch lata stara się wyplątać ze sprawy pożyczki, której nigdy nie zaciągała. Oszustka posłużyła się jej danymi. Choć na rzekomej umowie zgadzał się tylko PESEL i nr dowodu osobistego poszkodowanej, to nie obchodzi to firmy windykacyjnej. Sprawa znalazła swój finał w sądzie, a sprawą zainteresowała się prokuratura.
Pani Katarzyna Jakubowska spod Słupska od ponad dwóch lat usiłuje uwolnić się od firmy windykacyjnej, która żąda od niej spłaty dwóch tysięcy złotych pożyczki. Okazuje się, że pani Katarzyna padła ofiarą oszustwa, bo nie zaciągała nigdy takiej pożyczki.
- Firma napisała mi pismo, że na moje dane nie zaciągnięto nigdy żadnego zobowiązania. Natomiast firma windykacyjna wysłała mi rzekomą umowę. Nie zgadzało się nazwisko, adres, numer telefonu i podpisy. Zgadzał się jedynie pesel i numer dowodu - mówi pani Katarzyna. O pożyczce dowiedziała się po dwóch latach od podpisania umowy przez oszustkę.
Ma spłacać dług oszustki. Kilkanaście telefonów dziennie
Z dokumentów przesłanych przez windykatora wynika, że pożyczki udzieliła bardzo znana na rynku spółka finansowa. Oszustka zapłaciła tylko jedną ratę. Dług kupiła spółka, która profesjonalnie zajmuje się odzyskiwaniem wierzytelności i... zaczęła windykację.
- Dostawałam kilka telefonów dziennie, SMS-y i listowne ponaglenia. To był dla mnie ogromny stres. Tłumaczyłam, że to nie ja. Jedni się z tego śmiali, drudzy po prostu rozkładali ręce, mówiąc, że nie wiedzą, jak w takiej sytuacji mają się zachować, oni byli tylko konsultantami w firmie. Gdy zadzwonił do nich mój mąż, to zaczęli nękać też jego - mówi Katarzyna Jakubowska.
ZOBACZ: Szokująca licytacja. Tracą mieszkanie przez 2000 zł długu, który spłacili
- Płakała po kątach, w którymś momencie troszeczkę ją złamało to nękanie telefonami. Jest na tym etapie tej bezsilności, że nie ma jej kto pomóc, do tego doszła choroba. W pewnym momencie proponowałam, żeby to spłaciła i zajęła się swoim zdrowiem, ale mama była twarda - mówi Emilia Matczak, córka Katarzyny.
Nakaz do zapłaty najpierw przyszedł z sądu w Lublinie, ale po odwołaniu dług został umorzony. Na tym jednak się nie skończyło. Kolejny nakaz pojawił się pół roku później - tym razem z Sądu Rejonowego w Słupsku.
- W grudniu 2024 roku sąd wydał nakaz zapłaty w postępowaniu upominawczym, w którym zobowiązał panią Katarzynę J., aby zapłaciła na rzecz tego funduszu 4058 zł plus koszty procesu - mówi Tamara Kulczewska, wiceprezes Sądu Okręgowego w Słupsku.
- Dla mamy są to duże pieniądze. Jest pracownikiem fizycznym, to jest nawet więcej, niż jej wypłata. Teraz na zwolnieniu przeszła operację i pieniądze są potrzebne na leczenie. Trzeba było dojeżdżać na radioterapię, a teraz często na rehabilitację do lekarza - mówi Emilia Matczak.
Spółka wydaje oświadczenie. Reaguje też UOKiK
Próbowaliśmy się skontaktować ze spółką windykacyjną, ale telefony i pisma pozostawały bez odpowiedzi. Dopiero po naszej wizycie w siedzibie, otrzymaliśmy pismo z wyjaśnieniami.
"Nie posiadaliśmy informacji ani dowodów, które mogłyby choćby uprawdopodobnić, że zawarcie umowy pożyczki z dnia 16 marca 2021 r. miało charakter defraudacyjny lub że wierzytelność nie istnieje. Nadal nie dysponujemy żadnymi dokumentami, które potwierdzałyby, że doszło do wyłudzenia lub nieuprawnionego wykorzystania danych osobowych" - informuje firma windykacyjna.
ZOBACZ: Oszust w koloratce. Uciekł z milionami
Głos w sprawie zabrał Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta, które prowadzi postępowanie wyjaśniające w sprawie spółki.
"Doszły sygnały od konsumentów, mamy ich obecnie ponad czterdzieści. Sprawdzamy sposób, w jaki przedsiębiorca wykonuje czynności windykacyjne pod kątem stosowania nieuczciwych praktyk rynkowych" - informuje UOKiK.
Obecnie kwota do windykacji to ponad cztery tysiące złotych. Prokuratura Rejonowa zleciła czynności sprawdzające w tej sprawie Wydziałowi Przestępstw Gospodarczych i Korupcji w Komendzie Miejskiej Policji w Słupsku. Pani Katarzyna czeka na decyzję.
- Pani wniosła skutecznie sprzeciw, co spowodowało, że ten nakaz zapłaty utracił swoją moc i obecnie, czyli od stycznia bieżącego roku sprawa jest procedowana w trybie postępowania cywilnego, na zasadach ogólnych - wyjaśnia sędzia Tamara Kulczewska.
- Zachorowałam w lutym tego roku, dostałam diagnozę z biopsji, że mam nowotwór złośliwy. Już jestem po operacji, jestem po radioterapiach, obecnie jeżdżę na rehabilitację. Stres nie pomaga. Chciałabym się zająć życiem, leczeniem i nie mieć już do czynienia z żadną firmą windykacyjną - podsumowuje pani Katarzyna.*
*skrót materiału