Jeden dzień, setki interwencji. Tak wygląda służba w sercu Warszawy

To tutaj co kilkanaście sekund jest legitymowana kolejna osoba. To także tutaj swój początek ma wiele nowych rodzajów przestępstw. To także dzielnica z największą liczbą interwencji w skali kraju. Policyjna służba w warszawskim Śródmieściu uchodzi za jedną z najtrudniejszych w Polsce. Przez 24 godziny nasza kamera towarzyszyła śródmiejskim policjantom.
To dzielnica z największą liczbą interwencji w kraju
- Śródmieście stolicy Polski to jest najtrudniejsza policyjna robota w tym kraju. Najbardziej intensywna. Tutaj ta częstotliwość zdarzeń jest bardzo duża. Co kilkanaście sekund jest legitymowana osoba. Mamy bardzo dużo zatrzymanych - mówi mł. asp. Jakub Pacyniak z Komendy Rejonowej Policji Warszawa-Śródmieście.
Wezwanie co 60 sekund
Codziennie przewija się tu blisko milion ludzi. To właśnie tutaj służba policjantów jest najbardziej nieprzewidywalna.
- Ale bez wątpienia mogę powiedzieć, że tutaj natężenie różnego rodzaju zdarzeń, nie mówię tutaj o zdarzeniach kryminalnych, ale o wszystkich, jest bez wątpienia największe w Polsce - dodaje mł. asp. Jakub Pacyniak.
A po skończonej interwencji, w weekendy, czeka się na kolejne wezwanie niespełna 60 sekund.
ZOBACZ: Spór między wójtem a mieszkańcami. W ruch poszły koparki i ciężki sprzęt
- Ktoś ma krwotok, my jesteśmy pierwsi na miejscu, ratujemy jego. Albo ucieka sprawca przestępstwa, my go gonimy. To jest niesamowita satysfakcja - twierdzi sierż. Kacper Wojteczko z Komendy Rejonowej Policji Warszawa-Śródmieście.
Spędziliśmy 24 godziny z policjantami z warszawskiego Śródmieścia. Poznaliśmy ludzi, dla których imprezy kończyły się na komendzie przy ulicy Wilczej.
- Jestem honorowy. Jak ktoś do mnie zaczął, to dostał w łeb. Oszukał się, przegrał. Dobrze, że policja mnie zgarnęła tak naprawdę, bo oni byli agresywni - mówi jeden z zatrzymanych.
Taksówkarz kontra kierowca
Początek nocnej służby. Jedno z pierwszych wezwań pokazuje, jak daleko można się posunąć w pojedynku, który zaczął się kilkanaście minut wcześniej, na drodze. Warszawa to miasto samozwańczych drogowych szeryfów.
Kolejne zgłoszenie to pijany kierowca, który uciekł na Dworzec Centralny.
- Chodzi o to, że pan twierdzi, że jestem pijany. Tutaj jest mój dowód, proszę bardzo. Pan zajeżdżał nam drogę, gonił nas przez pół Warszawy - mówi kierowca.
ZOBACZ: Oszustka wzięła na nią pożyczkę. Windykator nieugięty
Taksówkarz, który dzwonił na 112, niemal natychmiast stara się uciec z miejsca interwencji, a mężczyzna, który miał być pijany, jest trzeźwy. Za to zgłaszający taksówkarz zachowuje się bardzo dziwnie. Nie jest jasne, dlaczego chciał uciekać.
Po opuszczeniu komisariatu taksówkarz nie daje za wygraną. Nie chce przeparkować swojego samochodu, którym zastawił auto człowieka, za którym jechał. Teraz już nie chodzi o trzeźwość, ale o potencjalnie podrabiane tablic rejestracyjnych.
- Z jakiej paki poruszacie się na podrabianych tablicach rejestracyjnych? W żaden sposób nie figuruje w systemach - mówi taksówkarz.
- Uważasz, że puściłbym samochód na kradzionych tablicach i z podrobionym VIN-em? Jeżeli masz wątpliwości możesz złożyć zawiadomienie - odpowiada policjant.
Oszustwo na paragon. Nowe złodziejskie trendy
Warszawskie Śródmieście to także nowe złodziejskie trendy.
To człowiek, który wcześniej zrobił normalne zakupy w dużej sieci handlowej. Po czym przyszedł do sklepu, zabrał takie same rzeczy z półek i dokonał ich zwrotu na podstawie paragonu z poprzednich zakupów. Straty sklepu to blisko tysiąc złotych. Poza kradzieżami zatrzymany mężczyzna prowadzi też firmę. Twierdzi, że chciał za wszystko zapłacić.
- Ma pan trochę gotówki, nie jest pan taki biedak. My te pieniądze będziemy musieli zabezpieczyć na poczet przyszłej kary - wyjaśnia zatrzymanemu policjant.
Okazuje się, że to najprawdopodobniej nie pierwszy taki numer tego człowieka.
ZOBACZ: Dramat pogorzelców. Pożar w Ząbkach zabrał im wszystko
- To też jest pana? Jezu, ile ma pan rzeczy ze sobą. A tutaj to chyba jest grubszy temacik z tymi paragonami. Pan się chyba zawodowo tym zajmuje - ocenia policjant.
To prawdopodobnie jeden z niewielu przypadków, kiedy złodziej na kradzież sklepową przyjechał… mercedesem.
Zatrzymany dziwi się, że jest traktowany jak przestępca.
- Akurat tutaj kwota oszustwa nie robi znaczenia, bo mogłoby być 5 zł i byłoby tak samo - wyjaśnia funkcjonariusz.
Śródmiejska komenda szuka ludzi, którzy chcieliby wstąpić w ich szeregi i sprawdzić się w najtrudniejszym rejonie stolicy.