Rodzinna wojna na polu. Działka jak samotna wyspa

Mimo że są rodziną i sąsiadami, stali się dla siebie największymi wrogami. Pan Dyonizy walczy z krewnymi, przez których nie wjedzie kombajnem na swoje pole. Jedna droga została zaorana, a inna jest za wąska. A to nie koniec „uprzejmości”.
70-letni Dyonizy Kopacz spod Mińska Mazowieckiego prowadzi niewielkie gospodarstwo rolne. Dwa lata temu sąsiad zgłosił do nadzoru budowlanego, że wiata na siano i słomę dla koni jest samowolą budowlaną. Nadzór budowlany uznał, że wiata stanowi zagrożenie pożarowe i nakazał ją rozebrać.
- Przyjeżdżał rzeczoznawca i stwierdził najpierw, że wiata nie zagraża bezpieczeństwu, wszystko jest okej. Sąsiad napisał jednak odwołanie, że nie spełnia ona przepisów przeciwpożarowych. I na tym odwołaniu nadzór budowlany podjął decyzję o tym, żeby to rozebrać – mówi Dyonizy Kopacz.
ZOBACZ: Zbyt agresywny na dom i DPS. Znaleźli się w pułapce
Rolnik przekonuje, że wiata stoi na granicy jego działki i sąsiada. - Z tego co mi wiadomo, to w 1911 roku było stawiane - zaznacza.
- Pan Dionizy w tej sytuacji powinien złożyć wniosek o legalizację tego budynku, tej wiaty, z uwagi na to, że została ona wybudowana i proces budowania zakończył się ponad 20 lat temu, w związku z tym przysługuje uproszczona procedura, i ta procedura w tej sytuacji powinna zostać zastosowana – ocenia prawnik Bartosz Graś.
„W niniejszym rozstrzygnięciu organ zawarł pouczenie o możliwości wniesienia odwołania do organu II instancji” – przekazał nadzór budowlany.
ZOBACZ: Morderstwo Mai Kowalskiej. Awantura nad zniczami
Siedlisko pana Dyonizego wybudował jego dziadek w 1911 roku. Duża gospodarka została podzielona na dzieci, potem wnuków. Sąsiedzi za miedzą to kuzyni pana Dyonizego. Jednak w sporze o drogę dojazdową do siedliska wydaje się nie mieć to żadnego znaczenia.
- Drogę dojazdową wyznaczył sąd w latach siedemdziesiątych, a na dziś potwierdził ją sąd w Mińsku Mazowieckim. To trzy metry szerokości. Nie ma możliwości, by kombajn przejechał – podkreśla Dyonizy Kopacz.
- Nie wiem, czy będzie dalej sens ciągnąć tu cokolwiek, bo jak będę chciał zainwestować w większy sprzęt, to już nie da rady. Pożyczaliśmy wcześniej od kolegi taką przyczepę dużą do bel, ale teraz nie ma opcji, żeby tutaj wjechała. Jak będziemy jechać np. kombajnem po zbożu sąsiada, to będzie awantura i będzie policja – tłumaczy Hubert Ajdacki, wnuk pana Dionizego.
- W tym zakresie zarządca drogi, wszystko wskazuje na to, że jest to gmina, musi zapewnić dalszą możliwość korzystania z tego siedliska jako gospodarstwa rolnego. To na zarządcy drogi ciąży obowiązek zapewnienia możliwości dojazdu do siedliska jako do gospodarstwa rolnego, aby pan Dyonizy, który jest rolnikiem, mógł dalej być rolnikiem – zastrzega prawnik Bartosz Graś.
ZOBACZ: Kiedyś zalewało łąkę księdza, dziś domy. Mają dość
Poszliśmy do sąsiadów pana Dyonizego poznać ich stanowisko. Przedstawiciela, który reprezentuje rodzinę w sądzie, nie było. Rozmawiała z nami jego siostra, ale nie zgodziła się na przytoczenie rozmowy. Według niej sprawa jest zamknięta.
Nakaz rozbiórki wiaty, zbyt wąska droga dojazdowa, to nie wszystkie kłopoty pana Dyonizego i jego wnuka. W sądzie jest sprawa o przywrócenie przejazdu do miejsca ich upraw, bo od ponad stu lat prowadziła tam wewnętrzna droga. Na wiosnę sąsiad-kuzyn zaorał pas swojej ziemi, obsiał go zbożem i postawił tabliczkę zakazującą przejazdu.
- Droga zaorana, jest posiane zboże, a on nie jest właścicielem tych działek, zrobił to bez decyzji sądu, chociaż trwa sprawa w sądzie o zasiedzenie, które złożył. A właścicielem jest tylko dwanaście metrów od mojego siedliska. Robiłem sprawę o zasiedzenie tej drogi i sąd odrzucił – mówi Dyonizy Kopacz.