Złożył doniesienie na matkę i ojczyma. Trafił do domu dziecka

Konflikt rodzinny na Kaszubach. 17-latek twierdzi, że matka i ojczym się nad nim znęcają. Chłopiec z pomocą wujka złożył doniesienie do prokuratury, a sąd umieścił go w domu dziecka, mimo że wuj chciałby zostać rodziną zastępczą dla siostrzeńca.
- Ojczym uderzył mnie z otwartej ręki w tył głowy, wstałem, ojczym chciał mnie uderzyć drugi raz, chwyciłem go za dłoń, zaczął mnie szarpać, popchnął mnie na ścianę. Upadłem na ziemię, wtedy kopnął mnie w biodro, dostałem jeszcze parę razy w twarz – opowiada 17-latek.
Do użycia przemocy miało dojść w domu w jednej ze wsi w powiecie bytowskim w lutym tego roku.
- Zadzwonił do mnie z płaczem, że ojczym go pobił. Powiedziałem mu, że ma pobiec do mojej partnerki Eweliny – opowiada Krzysztof Łącki, wujek 17-latka.
- Miał siniaka, spytałam go, czy zawieść go do szpitala, żeby mu udzielić pomocy. Powiedział, że nie. Ja mu dałam tylko lód, żeby obrzęk nie wyszedł większy – relacjonuje Ewelina Szulist.
- Pojechaliśmy na policję zgłosić pobicie siostrzeńca, ale zostaliśmy odesłani tak jakby z kwitkiem. Następnego dnia ruszyliśmy na obdukcję z siostrzeńcem, a potem pojechaliśmy do prokuratury - dodaje Krzysztof Łącki.
17-latek zawiadomił śledczych ws. matki i ojczyma. Trafił do domu dziecka
Krewni twierdzą, że do przemocy w rodzinie dochodziło już wcześniej.
- Znam tego chłopca od piątego roku życia. Jest dzieckiem spokojnym, nigdy nie był wybuchowy. Od jakiegoś czasu zaczęły się problemy, w domu była przemoc. Matka używała przemocy wobec niego. Widziałam wielokrotnie, jak go uderzyła ręką, paskiem – mówi Ewelina Szulist.
- Opowiedział nam taką dość drastyczną historię, kiedy był w domu bity, kopany, rzucany wręcz o ścianę i po prostu tego nie wytrzymał, uciekł z tego domu. Mój mąż po pracy szukał go na własną rękę po mieście. Matce powiedziałam, że jeżeli kiedyś dojdzie do czegoś więcej, to niestety my to zgłosimy, bo tak być nie może – dodaje Lucyna Łącka, ciotka chłopaka.
- Ojczym raz mnie podduszał, bił mnie niejednokrotnie z otwartej ręki, mama mnie kopała, biła mnie trzonkiem, pasem, poniżała przy rodzinie, wyśmiewała mnie – relacjonuje 17-latek.
ZOBACZ: Rodzinna wojna na polu. Działka jak samotna wyspa
Sprawa po zawiadomieniu krewnych trafiła do prokuratury.
- Przestępstwo znęcania miało polegać na znęcaniu psychicznym i znęcaniu fizycznym, miało to polegać na groźbach kierowanych w kierunku małoletniego, jak również stosowaniu przemocy fizycznej, w tym bicia. Podejrzewanymi w sprawie i wskazywanymi sprawcami byli opiekunowie prawni małoletniego w postaci jego matki i ojczyma. Matka i ojczym dziecka nie przyznali się do tych czynów, które wskazywał małoletni – informuje Jakub Biskup z Prokuratury Rejonowej w Bytowie.
Próbowaliśmy porozmawiać z opiekunami 17-latka. Zarówno matka, jak i ojczym nie wyrazili na to zgody. Zaprzeczyli, by doszło do pobicia. Chłopiec ma ojca biologicznego, który mieszka w innej miejscowości. On również odmówił rozmowy.
- Po tym zdarzeniu siostrzeniec mieszkał u nas przez dziesięć dni do decyzji sądu, który umieścił go w domu dziecka – informuje Krzysztof Łącki.
- Przed Sądem Rejonowym w lutym rozpoczęło się postępowanie dotyczące ograniczenia władzy rodzicielskiej rodzicom małoletniego: biologicznemu ojcu i biologicznej mamie. I to postępowanie zostało wszczęte z urzędu przez sąd. W toku tego postępowania sąd zabezpieczył ochronę prawną małoletniemu w ten sposób, że umieścił go na czas trwania tego postępowania w placówce instytucjonalnej – wyjaśnia Tamara Kulczewska, wiceprezes Sądu Okręgowego w Słupsku.
ZOBACZ: Morderstwo Mai Kowalskiej. Awantura nad zniczami
17-latek przebywa w placówce opiekuńczej i przyucza się do zawodu mechanika. Weekendy za zgodą sądu może spędzać u wujka.
- Uważam, że dużym błędem jest tutaj to, że chłopiec jest w domu dziecka, jeżeli mamy warunki u rodziny zastępczej, która jest de facto jego rodziną biologiczną – zauważa Iga Rabenda, pełnomocnik Krzysztofa Łąckiego.
- Złożyliśmy wniosek o bycie rodziną zastępczą. Nie zgadzamy się z tym, żeby był w domu dziecka, ma bliższą rodzinę, ma wujków, ma ciocie, którzy naprawdę go kochają. Chcemy, żeby przebywał z nami, a nie tam w jakichś ośrodkach – dodaje Krzysztof Łącki.
- Z informacji, które sąd uzyskał od mamy tego chłopca, wynika, że mama chłopca i wujek – ten, który chciałby go przyjąć do pieczy zastępczej - są w głębokim konflikcie rodzinnym na tle rozliczeń majątkowych. Mama sygnalizowała sądowi, że zainteresowanie wujka osobą tego małoletniego chłopca jest elementem tego konfliktu – mówi Tamara Kulczewska, wiceprezes Sądu Okręgowego w Słupsku.
- Nie jesteśmy skonfliktowani. Myślę, że konflikt zaczął się od dnia, kiedy zostało zgłoszone pobicie, wcześniej nie było żadnych konfliktów, siadaliśmy przy stole, piliśmy kawę, rozmawialiśmy, śmialiśmy się – twierdzą Krzysztof Łącki i Ewelina Szulist.
ZOBACZ: Kiedyś zalewało łąkę księdza, dziś domy. Mają dość
Ostatecznie śledczy uznali, że nie doszło do znęcania nad 17-latkiem i sprawę umorzyli. Ten nie zgadza się z tą decyzją.
- Prokurator nadzorujący sprawę podjął decyzję o umorzeniu postępowania z uwagi na to, że brak było wystarczających danych do stwierdzenia, że doszło do popełnienia przestępstwa znęcania. To postanowienie nie jest prawomocne, z nim nie zgodził się pokrzywdzony. Małoletni złożył zażalenie na postanowienie o umorzeniu – informuje Jakub Biskup z Prokuratury Rejonowej w Bytowie.
- Nie widzę szansy na powrót do domu, do mamy i ojczyma. Ja bym chciał mieszkać u wujka Krzysia, tutaj się czuję bezpiecznie i wiem, że po osiemnastce nikt mnie z domu nie wyrzuci – mówi 17-latek.
- Chciałbym, żeby siostrzeniec miał normalne życie, żeby skończył jakąś szkołę, żeby zdał prawo jazdy – podsumowuje Krzysztof Łącki.