Nowe mieszkania bez aktów własności. Mieszkańcy zakładnikami umowy miasta z deweloperem

Dwadzieścia cztery rodziny z niewielkiego osiedla we Wrocławiu zostały zakładnikami umowy, jaką miasto podpisało z deweloperem. W zamian za pozwolenia na budowę, zobowiązał się on do zbudowania drogi dojazdowej. Nowe osiedle już stoi, ludzie mieszkają, ale nie mogą odebrać aktów własności. Bo bez drogi nadzór budowlany nie chce odebrać inwestycji. Patowa sytuacja trwa pięć lat.

Miasto w 2018 roku zrobiło transakcję wiązaną: droga za pozwolenia na budowę. Dzisiaj mieszkańcy są zakładnikami drogi, której nie ma, dlatego chcą zmian w umowie inwestycyjnej. Prosili o pomoc wiceprezydenta Wrocławia. Ten spotkał się z nimi dwukrotnie.

- Miasto nie chce zrezygnować z tej drogi, tak naprawdę inwestycja jest zakończona i doradzili nam, żebyśmy jednak podjęli współpracę z lepszą kancelarią prawną. Tak to wygląda, my uważamy, że deweloper jak najbardziej powinien wywiązać się ze swojej umowy, niech miasto wyegzekwuje realizację tej drogi od dewelopera. Natomiast niech umożliwi nam otrzymanie aktu własności i niech prowadzi swoją procedurę – mówi pani Agnieszka.

- Zadałam pytanie, czy miasto ma jakieś środki do egzekwowania wykonania tej drogi. I prezydent, i pani dyrektor z wydziału architektury, powiedzieli, że nie mają, ponieważ w umowie nie ma zapisu, do kiedy droga ma być zakończona. W umowie jest, kiedy mają rozpocząć się prace, a nie kiedy mają być skończone. Nie wiem, czy to jest prawda, nie jestem prawnikiem – dodaje pani Janina.

ZOBACZ: Lądujące samoloty niszczą dachy! Lotnisko umywa ręce

W rozmowie z wiceprezydentem Wrocławia chcieliśmy się dowiedzieć jak można pomóc młodym rodzinom. Bez skutku.

- Proszę się kontaktować z biurem prasowym, oni rozmawiali z panią – mówi wiceprezydent miasta Michał Młyńczak.

Natomiast z biura prasowego otrzymaliśmy pismo, z którego nic nie wynika.

„Rozważamy możliwość pozwania inwestora. Otworzyłoby to drogę do ustanowienia wykonawstwa zastępczego, za które obciążony zostałby developer. Nie jesteśmy jednak w stanie określić, ile czasu zajęłaby sprawa w sądzie.”

Reporterka: Odpowiedź, którą dostaliśmy, nie my - tylko mieszkańcy państwa miasta - jest żadna tak naprawdę, żadnych konkretów, niczego.

Wiceprezydent Młyńczak: Ale ja rozmawiałem z tymi ludźmi, były to co najmniej dwa spotkania… Gdzie bardzo życzliwie żeśmy podeszli do tematu i próbowaliśmy znaleźć różne rozwiązania.

Reporterka: Panie prezydencie, gdyby oni byli zadowoleni, toby nie uruchamiali „Interwencji”.

Wiceprezydent Młyńczak: Na koniec dnia możemy się umówić na telefon, ja kończę ostatnie spotkanie o 17:45, mam ciąg spotkań. Zdzwonimy się, zdzwonimy się...

ZOBACZ: Lądujące samoloty niszczą dachy! Lotnisko umywa ręce

Niestety, nie udało nam się później dodzwonić do wiceprezydenta.

- Deweloper może w każdej chwili przyjść, wypowiedzieć nam umowę i powiedzieć, że pokryje 20 procent kary umownej. Zostaniemy wówczas z niczym. Przychodzimy z taką sprawą do miasta i miasto mówi, że za bardzo rozwiązania dla nas nie widzi – podsumowuje pan Tomasz, jeden z mieszkańców osiedla.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX