Deszcz niszczy mieszkania. Dramat po pożarze w Ząbkach

Cała Polska śledziła niedawno dramat mieszkańców dużego bloku w Ząbkach pod Warszawą, który strawił pożar. Dziś, niemal trzy miesiące po tych tragicznych wydarzeniach, mieszkańcy budynku czują się pozostawieni sami sobie. Kolejne deszcze niszczą im mieszkania, bo brakuje prowizorycznej konstrukcji dachu, a ubezpieczyciele proponują skandaliczne niskie kwoty odszkodowań.
Ogień pojawił się na poddaszu bloku przy ul. Powstańców w podwarszawskich Ząbkach 3 lipca po godz. 19. W bloku jest 211 lokali, te z górnych kondygnacji są zniszczone doszczętnie, podobnie jak sam dach. Ekipy remontujące zdjęły spaloną blachę i budynek stoi niezabezpieczony przed opadami. Teraz nawet ocalone mieszkania niszczeją.
- Moje mieszkanie na drugim piętrze zostało mocno zalane, ponieważ znajduje się tuż pod mieszkaniem, które się paliło. Było po kostki wody, bardzo duża pleśń wyszła, ściany są popękane, drzwi powyważane. Nie ma dachu, jest dziura, więc każdy deszcz, pada bezpośrednio na nasze mieszkanie – opowiada pani Dominika.
- Ułożenie samej plandeki spowodowałoby się, że zgromadziłaby się na niej duża ilości wód opadowych. Mogłoby to spowodować również dodatkowe zagrożenie dla ludzi, którzy przechodzą wokół budynku – tłumaczy Paweł Mędrzycki, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Wołominie.
ZOBACZ: Nęka, straszy, grozi. Sąsiedzi nie wychodzą z mieszkań bez gazu
- Myślę, że można pracować szybciej, można było wydać decyzję o tymczasowym zabezpieczeniu dachu, żeby nie było dalszej degradacji mieszkań na niższych kondygnacjach – uważa pani Anna, mieszkanka spalonego bloku.
- Nie dało się tego wcześniej zrobić. Ekspertyzę wykonaliśmy w okresie kilku tygodni, obejmowała wszystkie lokale, które są w budynku. Roboty musiały zostać wówczas chwilowo przerwane, bo nie mogliśmy być pod pracującym dźwigiem – mówi Radosław Sekunda, rzeczoznawca budowlany Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa.
Dachu nie można niczym przykryć, gdyż pożar strawił doszczętnie całą jego drewnianą konstrukcję. Potrzebny jest dach tymczasowy, ale i on musi być zaprojektowany od nowa. Rzeczoznawca budowlany, powołany do oceny szkód katastrofy w Ząbkach, wyjaśnia, jakie wiążą się z tym problemy.
- Ponieważ nie ma dokumentacji powykonawczej, głównym problemem dla nas jest, że nie ma rzutu więźby dachowej. Taka dokumentacja powinna być w zasobach wspólnoty. Konsekwencje jej braku są takie, że aby dzisiaj odbudować dach, jest potrzebne wykonanie projektu na nowo, bo nikt nie wie, jak więźba wyglądała. A dach musi być taki sam. Na budowę dachu zastępczego również musimy zrobić projekt. Wykonanie tej konstrukcji to kwestia dwóch miesięcy, koniec listopada to jest taki realny termin. Samo zabezpieczenie jest ogromnym przedsięwzięciem, tu po prostu powierzchnia robi problem – podkreśla rzeczoznawca Radosław Sekunda.
ZOBACZ: Po śmierci syna nie może odzyskać mieszkania. Lokal okupuje konkubina
Prace nad zadaszeniem wydłuża brak dokumentacji, bo projektu nie można zrobić bez starych planów. Nawet mieszkańcy, którym doszczętnie spaliły się mieszkania, mają problem z wyceną szkody. Właściciele lokali zalanych przy akcji gaśniczej również są w złym położeniu.
- Ja tylko walczę z ubezpieczycielem, który mi wycenił mieszkanie na 268 tys. zł, gdzie ubezpieczenie było na 800 tys. zł. A w kosztorysie np. zobaczyłam wycenę żarówek, w sztukach. 11,44 setne żarówki mam sobie zamontować w mieszkaniu. Reszta pozycji w kosztorysie, to też jest podobny absurd. Występuję na drogę sądową z ubezpieczycielem, nie mam siły sama walczyć, więc sprawa jest już u prawnika, co powoduje kolejne koszty – relacjonuje pani Nicolette.
- Moje mieszkanie się nie spaliło, ale w widać w nim skutki akcji gaśniczej oraz dalszej degradacji, wywołanej otwartym dachem. Pojawia się grzyb, pojawia się wilgoć, należało zerwać panele. Wycena? Dobrze, że siedzimy, wycenę za remont całego mieszkania dostaliśmy na kwotę 18 200 zł
ZOBACZ: Ani ciepła, ani pieniędzy. W pułapce programu „Czyste powietrze”
To jest kwota łącznie z wymianą drzwi wejściowych – zaznacza pan Michał.
Pani Marta ma trzypokojowe mieszkanie o powierzchni 54 m2. - Praktycznie każde pomieszczenie jest zalane, dostaliśmy ubezpieczenie 4 700 zł i to już jest koniec. Teraz mamy iść do sądu, tak nam napisali. Nasz ubezpieczyciel ma siedzibę we Wrocławiu, została nam tylko infolinia. Na infolinii pół dnia możemy wisieć, nie ma szans się dodzwonić. Pisaliśmy odwołanie, czekamy dwa tygodnie i na razie nic – opowiada.
Pogorzelcy, którzy uważają, że ubezpieczyciel nie chce wypłacić należnej kwoty odszkodowania mogą szukać pomocy w Biurze Rzecznika Finansowego. Nieubezpieczeni też mogą liczyć na pomoc, ale dopiero po rozliczeniu tych ubezpieczonych.
- Warunkiem podjęcia interwencji przez rzecznika jest właśnie wyczerpanie postępowania reklamacyjnego. Pierwsza rzecz, to weryfikacja kosztorysu, odwołanie, reklamacja. Jeżeli to nie pomoże, to zapraszamy z interwencją do rzecznika, bądź do postępowania pozasądowego, żeby dojść do ugody. Jeżeli ubezpieczyciel w terminie 30 dni nie odpowie konsumentowi na reklamację, to wtedy możemy nałożyć na taki zakład ubezpieczeń karą finansową. Do miliona złotych – informuje Aleksander Daszewski z Biuro Rzecznika Finansowego.
ZOBACZ: Trzy razy wzywała pogotowie. W końcu na pomoc było za późno
Burmistrz Ząbek Małgorzata Zyśk skierowałam pismo do przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego, żeby przyjrzał się sprawie ubezpieczeń budynku, wszystkich jego lokali.
- Czasami jest problem z wycenami, czasami jest problem z opieszałością wypłacania, w związku z powyższym w zależności od tego, gdzie to było ubezpieczenie, różnie to bywa. Dlatego prosiłam o sprawdzenie, czy nie ma opieszałości, i czy są prawidłowo wykonywane te wyceny, jeśli chodzi o zniszczenie. Wojewoda i strona rządowa mówili, że poszkodowani będą mogli liczyć na wsparcie ze strony rządu, z rezerwy budżetu państwa. 143 lokale są ubezpieczone, 68 nie jest, więc wiadomo już, że pomoc musi być z wszystkich stron - podkreśla.
- Żal patrzeć, bo człowiek pracował na to przez 18 lat. Osiemnaście lat ciężkiej pracy, spłacania kredytu. No jak można ludzi tak traktować? Na zasadzie „masz ochłapy i rób za to, co ja łaskawie ci dam” – podsumowuje pogorzelec pan Michał.
* Po realizacji reportażu mieszkańcy bloku otrzymali pisma informujące, iż Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Wołominie wydał decyzję nakazującą wykonanie w spalonym obiekcie prac porządkowych i zabezpieczających - w tym wykonania prowizorycznego dachu.