Walczy z najemcą pensjonatu w Karpaczu. Stracił wszystko

51-letni Damian Chrzanowski za 140 tys. zł zgodził się sprzedać wyposażenie pensjonatu w Karpaczu. Nowy najemca obiektu zapłacił tylko ułamek tej kwoty i zerwał wszelki kontakt. Jego żona twierdzi, że pan Damian nie ma szans na odzyskanie pieniędzy, bo małżeństwo ma gigantyczne długi w instytucjach państwowych.

Damian Chrzanowski przez trzy lata prowadził pensjonat w Karpaczu. Zrezygnował, kiedy zaczął mieć poważne problemy rodzinne, a potem finansowe. Z nowym najemcą podpisał umowę na sprzedaż dużej części wyposażenia, które wyceniono na ponad 140 tys. zł.

 - Inwestowaliśmy w wyposażenie pokoi, w łóżka, telewizory zmieniliśmy, aneksy kuchenne pozmienialiśmy. Kuchnia cała była wyposażona: stoły chłodnicze, agregaty, lodówka, mroźnia, roboty kuchenne, blendery, piec konwekcyjno-parowy… To jest mnóstwo pieniędzy. Profesjonalny gastronomiczny sprzęt, ja z zawodu jestem kucharzem. To była wartość 90 tysięcy. Nowy najemca zdobył moje zaufanie, przyjechał z rodziną. Sprawdziłem ich firmę, działała w KRS, nie było punktu zaczepienia. Za przejęty sprzęt i wyposażenie miał mi zapłacić około 148 tysięcy zł – opowiada pan Damian.

ZOBACZ: Osiedle zamiast ogródków działkowych. Rozpacz emerytów

Poszliśmy z kamerą do pensjonatu, do najemców, którzy kupili wyposażenie pana Damiana. Chcieliśmy poznać ich stanowisko. Obiekt sprawiał wrażenie opuszczonego.

Reporter: Proszę otworzyć Pani Izo. Wiem, że pani mnie widzi, jestem z Telewizji Polsat, z programu Interwencja. Przygotowujemy reportaż w sprawie państwa długów. Ja wiem, że pani jest tutaj w hotelu, bo widziałam, jak pani wchodziła. Wiem, że pani jest w środku.

Jak się okazuje pensjonat tylko sprawiał wrażenie opuszczonego. Do ekipy Interwencji dołączył pan Damian, który chciał wejść i sprawdzić, czy rzeczy, które miała sprzedać rok temu, nadal są w hotelu.

Pan Damian: Ja dobrze wiem, że widać mnie i słychać to, co mówię, najwyższa pora już się rozliczyć. Po prostu nie otwiera i tak jest za każdym razem, byłem zakontraktowany z klientami, którzy chcieli odkupić sprzęt, wielokrotnie przyjechałem, pocałowałam klamkę, pracownicy powiedzieli, że pan Krzysztof wyjechał przed chwilą, a pan Krzysztof mi pisał, że on jest u siebie w miejscu zamieszkania. Kłamstwo. Kłamstwo za kłamstwem, nic poza tym. Pani Iza wczoraj też była i robiła porządki.

Reporter: Może wyprowadzają się?

Pan Damian: Nie wiem. Miejmy tą nadzieję, że nie uciekają z następnym długiem.

ZOBACZ: Zabił go tętniak czy został zakatowany? Rodzina oburzona decyzją śledczych

Wizyta w pensjonacie okazała się bezskuteczna. Dłużnicy nie wyszli. Za to w oknie nieoczekiwanie pojawiła się pracownica.

Pracownica: Nie ma właścicielki. A kim pani jest?

Reporter: Dziennikarzem.

Pracownica: Ja też mogę pani powiedzieć, że ja jestem... Nie wiem kim…

Reporter: Właścicielką na przykład?

Pracownica: Tak, że jestem właścicielką.

Reporter: To bardzo dobrze, to kiedy odda pani pieniądze?

Pracownica: Ja?

Reporter: Tak, skoro jest pani właścicielką...

Pracownica: Proszę się kontaktować z właścicielami.

Reporter: Właśnie próbuję cały czas.

ZOBACZ: Obsiali pola niewłaściwymi nasionami. Rolnicy szukają winnych

To SMS wysłany przez najemcę do pana Damiana:

„Miałeś przyjechać zabrać swoje śmieci rok temu, czego nie zrobiłeś, a ja na pewno za to nie zapłacę, za resztę otrzymałeś pieniądze gotówką.”

 - On przelał mi na początku 20 tysięcy plus zimą dwa tysiące na zamknięcie buzi – tłumaczy Damian Chrzanowski.

ZOBACZ: Obsiali pola niewłaściwymi nasionami. Rolnicy szukają winnych

Mężczyzna wezwał na miejsce policję, ale funkcjonariusze przekazali, że drzwi pensjonatu nie otworzą, bo nie ma zagrożenia życia. Mężczyzna pojechał więc na komisariat, by złożyć zawiadomienie.

- Prawdopodobnie sprawa zostanie przekazana do wydziału dochodzeniowo-śledczego Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze. To dochodzenie będzie prowadzone pod nadzorem prokuratury – informuje Beata Sosulska-Baran z policji w Jeleniej Górze.

Pan Damian w dobrej wierze sprzedał wyposażenie pensjonatu najemcom. Mówi, że zrobili na nim dobre wrażenie. Uzyskane pieniądze miały postawić jego rodzinę na nogi. Jednak kolejne wydarzenia pozbawiły go tych złudzeń.

- Moja żona we wrześniu ubiegłego roku wystawiła im fakturę wartości 30 tys. zł. Nie została zapłacona, ale musieliśmy odprowadzić za tę fakturę VAT. Ten pan, z tego co ja już ustaliłem, rozliczył tę fakturę w urzędzie skarbowym jako jego koszty – mówi Damian Chrzanowski.

A to zapis rozmowy pana Damiana z najemczynią z maja 2025 roku:

Pan Damian: Założę sprawę o zwrot kosztów wraz z odsetkami ustawowymi i wszystko, bo ja za wszystko płacę.

Pani Iza: To teraz szczerze ci odpowiem, mimo wszystko, szczerze ci odpowiem, dlatego że to jest zobowiązanie moje i Krzysztofa... My mamy sześć zer wobec urzędów i innych rzeczy, bo byliśmy zamieszani, mówiłam ci kiedyś, w taką aferę budowlaną. Po prostu szkoda twoich kosztów.

Pan Damian: Ale co ja mam innego zrobić, jak ja mam się inaczej zabezpieczyć?

Pani Iza: Zrobisz, jak uważasz. Ja tylko mówię, jak jest...

ZOBACZ: Nęka, straszy, grozi. Sąsiedzi nie wychodzą z mieszkań bez gazu

- Życie swoje polepsza, a płacić nie płaci. Mi się pogarsza, bo ja już nie mam z czego płacić, jestem na dnie, straciłem wszystko – podsumowuje pan Damian.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX