Koszmar trwał 23 lata. Dostał odszkodowanie ze niewolniczą pracę

Mikołaj Jerofiejew przez 23 lata był zmuszany do niewolniczej pracy na kurzej fermie małżeństwa Ś. pod Lubinem. Milczał, bo przebywał w Polsce nielegalnie. Gdy nagłośniliśmy jego historię był wychudzony, przestraszony i nie znał wartości pieniądza. Dziś, po latach sądowej walki, zapadł prawomocny wyrok skazujący Alicję Ś. Jej mąż nie doczekał końca sprawy.
Pięć lat temu Interwencja jako pierwsza ujawniła dramatyczne losy 64-letniego Mikołaja Jerofiejewa. Pracownik cywilny stacjonującej w Polsce Armii Czerwonej nie chciał wracać do Związku Radzieckiego. Trafił na fermę drobiu państwa Ś. Ci przez 23 lata traktowali go jak niewolnika. Tydzień temu zapadł prawomocny wyrok.
- Nareszcie doczekaliśmy się. Dostała za swoje. Teraz sama poczuje to, czego ja od nich doświadczałem – skomentował Mikołaj Jerofiejew.
ZOBACZ: „Warto było walczyć”. Przełom po 15 latach poszukiwań
Sąd Apelacyjny we Wrocławiu orzekł, że Mikołaj Jerofiejew padł ofiarą handlu ludźmi. Oprawcy wykorzystali jego krytyczne położenie. Mężczyzna był wyzywany, bity, pracował za głodowe racje, nigdy nie otrzymał wynagrodzenia, przez 10 lat spał w kotłowni bez okna. W trakcie procesu zmarł gospodarz fermy – Jan Ś.
- Ten Ś***, to śni mi się prawie każdej nocy. Nic nie wymyślam. Śni mi się, że nadal pracuję u nich, to wszystko co było. Ta ich presja na mnie. Nie mogę z tego wyjść, czasami nie chcę nawet kłaść się spać – powiedział Mikołaj Jerofiejew.
- To jest przerażające, że sprawca nie żyje, a tak naprawdę żyje cały czas w nim. I że go prześladuje, pomimo że go nie ma fizycznie. To jest największa trauma i konsekwencje, jakie pan Mikołaj będzie nosił, być może do końca życia ze sobą – komentuje Agata Świst, psycholog, psychoterapeuta.
ZOBACZ: Sprzedali dom, zapłacili za mieszkanie. Trafią na bruk
Gdy wcześniej opisywaliśmy historię pana Mikołaja, ludzie zastanawiali się w komentarzach, dlaczego mężczyzna nie uciekł z fermy.
- Bo nie miałem żadnych dokumentów i dokąd miałbym pójść? Po prostu groziła mi deportacja. Zabraliby mnie tak jak stałem, zawieźli na granicę, co by mi to dało? I oni trochę straszyli. Przecież jak tylko za bramę wyszedłem, a oni już biegali, szukali. Jeździli samochodami – tłumaczył.
Mecenas Dominik Góra z wrocławskiej kancelarii prawnej pomaga panu Mikołajowi od 5 lat. Reprezentuje w różnych sprawach, jak chociażby uzyskanie polskiego obywatelstwa. W procesie karnym państwa Ś. był oskarżycielem posiłkowym. Wraz z prokuraturą zaskarżył kontrowersyjny wyrok pierwszej instancji.
- No jak to tak, za to wszystko półtora roku i 15 tys. zł? Za 23 lata niewoli? Dajcie spokój – komentował wówczas pan Mikołaj.
Jak wyliczyliśmy, każdy dzień niewoli Rosjanina wyceniono na 1,8 zł.
- Ten wyrok był zaskakujący i wręcz obraźliwy chyba dla litery prawa i stanu faktycznego. 23 lata bez wynagrodzenia, w nieludzkich warunkach, które licują z godnością człowieka. To ujma dla całego systemu prawnego w Polsce, gdyż dowody ewidentnie wskazywały, że do popełnienia przestępstwa doszło, co zostało uwypuklone w drugiej instancji. Wydawało się to wręcz niedorzeczne w niektórych aspektach, gdyż uznano naszego klienta za parobka. Czyli instytucję, która być może funkcjonowała, ale w średniowieczu, a nie w czasach dzisiejszych – skomentował adwokat Dominik Góra.
- Według kodeksu karnego handel ludźmi nie musi być rozumiany i nie jest to zazwyczaj sytuacja w której osoba jest przedmiotem jakiś transakcji, absolutnie nie. Wystarczy, że tak jak w tej sprawie, pokrzywdzony został przyjęty na fermę drobiu w celu wykorzystania go do pracy przymusowej, uwłaczając jego godności. Zostało wykorzystane przy tym jego krytyczne położenie – poinformował Mariusz Kluczyński, kierownik Działu Śledztw Prokuratury Rejonowej w Legnicy.
ZOBACZ: Pilna operacja ratująca życie okazała się kompletną pomyłką
Mikołaj Jerofiejew nie był na prawomocnym odczytaniu wyroku. 69-letnią Alicję Ś. sąd skazał na 4,5 roku bezwzględnego więzienia i obowiązek zapłacenia swojej ofierze w sumie 800 tys. zł z tytułu zaległego wynagrodzenia i zadośćuczynienia.
- Szkoda, że Ś. za szybko „uciekł”, nie doczekał się. Kto był gorszy? Oni obydwoje, dwa buty do pary – ocenił pan Mikołaj.
- Trzeba tutaj podkreślić, że to jest tylko częściowe orzeczenie w tym zakresie. Sąd karny uznał tutaj winę po stronie oskarżonej, to dochodzenie roszczeń przed sądem cywilnym będzie znacznie ułatwione, bo sąd cywilny jest związany wyrokiem sądu karnego w tej sprawie – dodał Mariusz Kluczyński, kierownik Działu Śledztw Prokuratury Rejonowej w Legnicy
Pan Mikołaj mimo wygranej sprawy nadal jest w zawieszeniu. Za rok osiągnie wiek emerytalny, ale nie wiadomo czy otrzyma emeryturę. Chce spokoju, stabilizacji. Chciałby mieć własne mieszkanie. Przysądzone pieniądze dają nadzieję na lepszą przyszłość.
Reporter: Co jest takiego fajnego w tej wolności?
Mikołaj Jerofiejew: To, że mnie nikt nie pogania, nikt mi nic nie każe. Nikt palcem nie pokazuje, co mam robić. Znam swoją pracę, wykonam, a potem siedzę... rób, co chcesz.
- A jak pan zapełnia ten czas?
- No ze swoimi gadam, w telefonie.
- Z rodziną?
- Z rodziną. Teraz jeszcze dziewczyna się pojawiła, aż z Grodna.
- Fajna?
- No dla mnie fajna, nie wiem jak dla innych, dla mnie fajna.
- Długa znajomość?
- Już drugi rok. Nie to, że ona moja dziewczyna, ona ma męża, ma pięcioro dzieci, no... my kolegujemy się, taka... bliska przyjaciółka.
- Może się jeszcze jakaś od serca znajdzie?
- Może, nie wiem... a gdzie tam, zaraz „70-tka” na karku.
ZOBACZ: Świadczenie wspierające? Chory nie doczekał
- Przyjaźnimy się, on jest wspaniałym człowiekiem, bardzo troskliwym, szczerym. Robimy wszystko, żeby żył normalnie, żeby zapomniał o tym. Staramy się nawet nie wspominać o tym, co się wydarzyło, bo kiedy pojawia się ten temat, widzę jak on się męczy, jak ciężko mu o tym nawet wspominać. Nikomu nie życzę, by doświadczył czegoś takiego. Chcę podziękować wszystkim, którzy w trudnym momencie byli razem z nim, wyciągnęli pomocną dłoń i do tej pory mu pomagają - podsumowała pani Swietłana, znajoma Rosjanina.