„Sprawiedliwość dla ofiar”. Robiła wszystko, by ciała nigdy nie odnaleziono

Zadała mężowi śmiertelne ciosy nożem, a później zabetonowała jego ciało w łazience. Gdy pojawił się fetor, rozkuła ścianę, a następnie stopniowo cięła zwłoki i zakopywała. Małgorzata Ż. tłumaczyła, że doszło do tragedii, bo się broniła. Sąd jej uwierzył i skazał na 6 lat więzienia. Rozpoczynamy akcję „Sprawiedliwość dla ofiar”, która ma ona na celu zmianę polskiego prawa. Dziś za zbezczeszczenie zwłok grożą jedynie dwa lata pozbawienia wolności.

Zimnodół – mała wieś niedaleko Olkusza. Życie zazwyczaj płynie tu spokojnie i wolno. Znają się tutaj właściwie wszyscy. Od zawsze mieszkali tu Małgorzata i Grzegorz Ż.

- Mieli syna i wszystko zaczęło się psuć w momencie, kiedy ten syn zachorował na nowotwór i później zmarł – opowiada Dawid Serafin, dziennikarz Interii.

ZOBACZ: Gmina wylała asfalt, ale… droga dojazdowa nie istnieje

W małżeństwie pojawił się alkohol, często i w dużych ilościach.

- Przecież tu „krata” jeździła co chwilę. Na zamówienie. Nie słyszałem, by się po piciu kłócili. Byli dla siebie cichociemni, jak to się mówi – mówi jeden z mieszkańców Zimnodołu.

- Nie ma żadnych śladów: ani interwencji policji, ani zapisków, ani też zeznań świadków, świadczących o tym, że były jakiekolwiek oznaki znęcania się pana Grzegorza nad żoną – dodaje Maciej Czajka z Sądu Okręgowego w Krakowie.

Śmierć w Zimnodole. "Sąd miał tylko i wyłącznie wersję oskarżonej"

Od mieszkańców Zimnodołu słyszymy również, że w pewnym momencie Małgorzata Ż. związała się z innym mężczyzną, który następnie trafił do więzienia za niezapłacone alimenty. Grzegorz. Ż. wrócił wówczas do żony.

- I wtedy zaczyna się kolejna odsłona dramatu – podkreśla Renata Cius z „Faktu”.

Jest 9 stycznia ubiegłego roku. Małgorzata i Grzegorz piją razem alkohol. W pewnym momencie dochodzi między nimi do kłótni. Trudno opisać to, co dzieje się później.

- Tutaj w zasadzie sąd miał tylko i wyłącznie wersję oskarżonej, bo przecież nie było świadków – tłumaczy Maciej Czajka z Sądu Okręgowego w Krakowie.

- Według jej słów było tak, że Grzegorz zamachnął się na nią, oboje byli pijani, a ona w obronie własnej, starając się w jakiś sposób uchronić, chwyciła za nóż i dwukrotnie dźgnęła Grzegorza… Podała mu ręcznik, po czym zasnęła i nie widziała jak jej mąż się wykrwawia… Tłumaczy to upojeniem alkoholowym – opowiada dziennikarz Dawid Serafin.

ZOBACZ: Odcięli im ogrzewanie i ciepłą wodę. Dramat w prywatnej kamienicy

Małgorzata Ż. próbowała ukryć zwłoki męża, betonując je w łazience.

- Postawny mężczyzna nie mieści się jednak w tej łazience. W związku z tym postanawia odciąć mu nogi. Upycha to ciało w łazience, zalewając betonem. I wydaje się, że sprawa jest załatwiona. Przynajmniej na chwilę – relacjonuje sędzia Maciej Czajka.

- Te zwłoki spoczywały w tej łazience około dwóch tygodni. Z uwagi jednak na wydobywający się fetor, zdecydowała, że te zwłoki przemieści do ogródka – wyjaśnia Oliwia Bożek-Michalec z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

- Rozkuwa te cegły, bierze, kroi swojego byłego męża i powolutku zakopuje go w ogrodzie. Żeby tego wszystkiego było mało, ona w tym czasie normalnie chodzi do pracy, chodzi do sklepu, normalnie bierze udział w spotkaniach towarzyskich, rozmawia z ludźmi, nikt z tych ludzi nie widzi właściwie zmiany w jej zachowaniu. I to jest chyba tutaj najbardziej przerażające – ocenia Dawid Serafin.

- Lekarze opiniowali jej stan zdrowia psychicznego i stwierdzili, że miała w pełni zachowaną poczytalność. Że ma zdolności manipulacyjne, i że w tym zakresie jest pozbawiona takich emocji, które wykluczałyby inne zachowania – dodaje Maciej Czajka.

"Na jej korzyść przemawiało m.in. podanie ręczników"

Małgorzata Ż. zostaje zatrzymana. Prokurator nie stawia jej jednak zarzutu zabójstwa. Kobieta zostaje oskarżona o wyrządzenie ciężkich uszkodzeń ciała. Sąd skazuje ją zaledwie na... osiem lat więzienia. Sąd Apelacyjny dodatkowo obniża tę karę do sześciu lat.

- Na jej korzyść przemawiało m.in. podanie tych ręczników, wskazywało to jednak na to, że ona nie godziła się na śmierć, nie było jej zupełnie obojętne, jaki jest los pokrzywdzonego – tłumaczy Tomasz Szymański z Sądu Apelacyjnego w Krakowie.

- Normalny człowiek za coś takiego dostałby minimum 25 lat. A tu sześć lat, z czego wyjdzie po trzech za dobre sprawowanie. Niech mi pan nie mówi o jakiejś sprawiedliwości sądowej, bo to jest kpina – komentuje jeden z mieszkańców Zimnodołu.

ZOBACZ: Protest przed szpitalem. „Coś niewyobrażalnego”

Kilka dni temu, jako redakcja „Interwencji” rozpoczęliśmy akcję „Sprawiedliwość dla ofiar”. Ma ona na celu zmianę polskiego prawa. Chodzi o to, aby w przypadkach takich jak ten z Zimnodołu, kara za zbezczeszczenie i ukrywanie zwłok była o wiele wyższa. Dziś grozi za to maksymalnie... do dwóch lat więzienia.

Reporter: Może należałoby podwyższyć zagrożenie karą za zbezczeszczenie zwłok do 15 lat? Może byłoby łatwiej?

- Być może tu reforma byłaby skutecznym rozwiązaniem tego problemu. Bo dużo łatwiej często jest udowodnić zbezczeszczenie zwłok - odpowiada Oliwia Bożek-Michalec z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Podobnie uważa prof. Ewa Gruza, ekspertka w dziedzinie prawa karnego: - Podniesienie tej górnej granicy zagrożenia karą może być bardzo rozsądnym krokiem, bo daje luksus wymiarowi sprawiedliwości, że ta kara może być bardziej dolegliwa. Ciągle zapominamy, że proces karny ma zawsze dwie strony. I ofiara też musi mieć poczucie, że państwo polskie zrobiło wszystko, aby to poczucie sprawiedliwości zostało jakoś zabezpieczone.

- Myślę, że podwyższenie tej kary na pewno nie spowodowałoby, że ktoś kto chce popełnić taki czyn powstrzyma się. Oskarżeni tak nie działają – uważa z kolei Maciej Czajka z Sądu Okręgowego w Krakowie.

ZOBACZ: Dzicy lokatorzy w kawalerce. Jeżdżą autem za 100 tys. zł

Brat nieżyjącego Grzegorza Ż. mówi, że nie będzie w stanie wybaczyć szwagierce: - W życiu! Ja bym w ogóle nie chciał, żeby ona była z nim pochowana. Bo Grzesiu jest pochowany z synem razem. A nie chciałbym, żeby ona tam jeszcze dołączyła – mówi.

- Sąd to jest ostatnie miejsce, w którym możemy znaleźć sprawiedliwość. Jaką informację dostaje pani Małgorzata? Że właściwie może wszystko… bo nic jej nie grozi – podsumowuje Dawid Serafin.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX