Samochód – „gorący kartofel”. Kupujesz i wpadasz w długi
Czesław Rosiński kupił mercedesa, na którym ciążył dług dwa razy wyższy niż wartość auta. Kupił oraz zarejestrował je bez żadnych problemów i ostrzeżeń o zajęciu. Okazało się, że mercedes przeszedł w ten sposób przez wielu właścicieli. Pół roku po emisji pierwszego reportażu pan Czesław nie ma już z nim problemu. Kłopoty spadły na inną osobę.
W czerwcu w Zgierzu spotkaliśmy się z Czesławem Rosińskim. Mężczyzna zajmuje się budowaniem studni głębinowych. W 2024 roku kupił prawie 20-letniego mercedesa.
- Przerejestrowałem go i szczęśliwie sobie jeździłem przez prawie rok. Później na mój domowy adres, gdzie nie mieszkam już od jakichś 30 lat, przyszło pismo, że jestem zadłużony. Za samochód zapłaciłem 24 tysiące zł, a przyszło, że w przeciągu 7 dni muszę zapłacić blisko 47 tys. zł – opowiadał nam, gdy pierwszy raz opowiadaliśmy tę historię.
- Na samochodzie jest ustanowiony zastaw na rzecz ZUS-u dla zabezpieczenia długu, którego wartość przekracza niemalże dwukrotnie wartość pojazdu – podkreślała adwokat Lilianna Felczyńska-Fiks.
- Okazuje się, że jeżeli dana osoba zalega z jakąś płatnością wobec urzędu skarbowego, ZUS-u bądź innego organu, to organ ten może zabezpieczyć sobie spłatę tego długu właśnie ustanawiając zastaw – dodał wówczas Czesław Rosiński.
Mężczyzna nie rozumie, dlaczego nie poinformowano go o sprawie podczas rejestracji auta.
- Nie ma wówczas obowiązku sprawdzania każdego pojazdu pod kątem zajęcia. Byłoby to niemożliwe, gdzie mielibyśmy kierować pytania w tym zakresie? Jest szereg instytucji typu komornik sądowy, sądy, banki. Byłoby to technicznie niemożliwe, a proces rejestracji wydłużyłby się z pół godziny do może kilku tygodni – tłumaczył Paweł Kucharski z Urzędu Miasta Łodzi.
- Zastaw w żaden sposób nie uniemożliwia sprzedaży samochodu, a ZUS może zlicytować ten pojazd. Jeżeli dłużnik sprzeda samochód kolejnej osobie, to może się zdarzyć, że licytacja odbędzie się, mimo iż nabywca nie jest dłużnikiem. Zastaw jest zawsze związany z rzeczą niezależnie od tego, kto jest jej właścicielem – podkreślała adwokat Lilianna Felczyńska-Fiks.
ZOBACZ: Dokładna instrukcja przejazdu przez bramę. Zachowanie sędziego zdumiewa
Pojechaliśmy na Dolny Śląsk do miejscowości Jawor, gdzie mieszka mężczyzna, który sprzedał Czesławowi Rosińskiemu mercedesa z długiem.
Dziennikarz: Czy pan wiedział, że na tym samochodzie jest zastaw?
Grzegorz Kuchta, poprzedni właściciel auta: Nie. Absolutnie nic nie wiedziałem. To było w zeszłym roku w marcu. Miesiąc wcześniej wystawiłem swój samochód w internecie do sprzedaży i zadzwonił do mnie pan, który posiadał mercedesa, że chciałby się zamienić za ten samochód. Oczywiście ja się zgodziłem, bo uznałem, że to jest w miarę atrakcyjna oferta.
Dziennikarz: A dlaczego tak szybko go pan sprzedał - po zaledwie czterech miesiącach?
Grzegorz Kuchta, poprzedni właściciel auta: Po prostu nie czułem się w tym samochodzie.
Jak się okazuje, dług obciąża mercedesa od 2011 roku. Dłużnikiem jest kobieta z Poznania z powodu niepłacenia ZUS-owi. Od tego czasu samochód przechodził z rak do rąk 9 razy, a dłużniczka przepadła jak kamień w wodę.
- Według rejestru długów ona na dziś posiada dług prawie 300 tysięcy złotych, więc obawiam się, że ciężko będzie cokolwiek zrobić z tą osobą, żeby ten dług wrócił do niej – ocenił Grzegorz Kuchta, który sprzedał samochód z długiem.
ZOBACZ: Winią lekarzy o stan syna. Dramatyczny poród w Bydgoszczy
Bohaterowie reportażu nie sprawdzili przed zakupem, czy samochód jest zadłużony i teraz mają problemy. Można ich uniknąć, jeśli samochód sprawdzimy w serwisie internetowym ministerstwa finansów.
- Wystarczy, że wejdziemy do rejestru i wpiszemy numery VIN pojazdu, który chcemy nabyć. Dzięki temu uzyskamy od razu informację o tym, czy dany pojazd jest obciążony zastawem - tłumaczyła adwokat Lilianna Felczyńska-Fiks.
- Założę się, że 90 procent Polaków nie wie, że takie coś istnieje. Jeśli jest jakiś zastaw na samochodzie, to CEPiK powinien zostać poinformowany i wtedy ja, kupujący nie powinienem go zarejestrować albo nie powinienem móc go sprzedać – komentował Grzegorz Kuchta.
Po pół roku od emisji pierwszego reportażu wracamy do Czesława Rosińskiego.
- No i nareszcie mam nowe auto bez długu. Po emisji programu ten poprzedni właściciel zwrócił mi pieniądze, pozbawił mnie problemu. Trafiłem na dobrego człowieka, bo nie potrzebował się sądzić. Dzięki temu mogłem kupić sobie drugi, lepszy samochód, niezadłużony – opowiada Czesław Rosiński.
ZOBACZ: Po powodzi nie mają dojazdu do domu. „Zostawili nas bez pomocy”
Śledzimy dalsze losy pechowego samochodu, ponownie jedziemy na Dolny Śląsk do Grzegorza Kuchty.
- Po prostu ja wysłałem panu Czesławowi pieniądze, pojechałem i odebrałem samochód. Teraz ja z nim zostałem. Chciałem być uczciwy wobec pana Czesława, tylko niestety w drugą stronę ta uczciwość już nie gra – komentuje pan Grzegorz.
- Mój klient zwrócił się do poprzedniego właściciela, z którym on się akurat zamieniał pojazdami, żeby ten oddał mu albo pieniądze, albo oddał pojazd, który pan Grzegorz z nim zamienił. Złożyliśmy oświadczenie, że odstępujemy od umowy. Po drugim nieodebranym piśmie zdecydowaliśmy się skierować sprawę na drogę sądową – dodaje Przemysław Bochyński, pełnomocnik Grzegorza Kuchty.
ZOBACZ: Wskazała, kto zabił jej męża. Dziś ponownie musi zabrać głos
Jedziemy w okolice Pruszkowa do mężczyzny, który przed Grzegorzem Kuchtą był właścicielem mercedesa. Ostatecznie udaje nam się porozmawiać z nim przez telefon.
- Ja tu się nie czuję żadnym winnym tej sprawy, bo skąd ja mogłem wiedzieć o tym. Sąd podejmie decyzję na podstawie dokumentów. Nie mamy o czym rozmawiać – stwierdza.
- Podjęliśmy działania, żeby odstąpić od umowy. Ta osoba też dalej ma termin do tego, żeby takie oświadczenie złożyć poprzednikowi. Chodzi o to, żeby w końcu ta osoba, która się zadłużyła, żeby od niej ZUS dochodził zapłaty – wyjaśnia Przemysław Bochyński, pełnomocnik Grzegorza Kuchty.
- Na dziś jestem właścicielem prawnym tego samochodu, więc podejrzewam, że w przeciągu pół roku ZUS upomni się o swoje, że przyśle mi pismo, że będę musiał oddawać ten dług. Auto jest unieruchomione, nie używam go, stoi popsute, po prosu utknąłem z tym samochodem na dobre - podsumowuje pan Grzegorz.