Uczniowie robili, co chcieli

Zwichnięty staw łokciowy, naderwane ścięgno, groźba kalectwa… Tak zakończyła się dla 15-letniego Kuby lekcja godziny wychowawczej w gimnazjum w Lwówku. Uczniowie urządzili sobie na niej konkurs siłowania na ręce. Nagrali go telefonem komórkowym. Zdumiewa swoboda, z jaką chodzą po klasie, harmider, a przede wszystkim brak reakcji nauczyciela.

- Zwróciłam się o interwencję do Polsatu, bo boję się o bezpieczeństwo synów w gimnazjum w Lwówku. Dochodzi tam do naruszeń bezpieczeństwa – mówi Beata Czoszyk, matka poszkodowanego Kuby.

Pani Beata Czoszyk, matka 15-letniego ucznia, twierdzi, że w gimnazjum w Lwówku koło Poznania brakuje dyscypliny i nadzoru. Jej syn Jakub kilka tygodni temu dwukrotnie na terenie szkoły został pobity przez innego ucznia.

- Pobicia były dwa: 4 września i 18 września. Z drugiego mam obdukcję. Siniaki, stłuczone żebra i głowa. Będzie sprawa sądowa – zapowiada pani Beata.

W styczniu podczas godziny wychowawczej w obecności nauczyciela w klasie, gimnazjaliści zorganizowali sobie zawody siłowania na ręce. Jeden z uczniów nagrał całe zajście. Dla Kuby ta zabawa może skończyć się kalectwem.

- Siłowaliśmy się na ręce, jak to chłopcy i  wyszło to, co wyszło. Pani była w klasie, ale nie upominała nas, zajęta była czymś. U nas rzadko kiedy jest cicho. Pani jest przyzwyczajona –opowiada 15-letni Kuba.

- Sprawa jest wyjaśniana przez naszą szkołę, komisję do spraw bezpieczeństwa. Wyniki prac będą znane w przyszłym tygodniu. To był incydentalny przypadek. Nauczyciel nie wiedział, że uczeń to nagrywa – mówi Bogdan Rościszewski, dyrektor gimnazjum we Lwówku.

- Ja pracuję w szkole od 20 lat. Młodzież zawsze jest trudna, zwłaszcza w gimnazjum, ale tylko od nauczyciela zależy, czy z klasą pracuje się normalnie. Brakuje konsekwencji dyrektora w stosunku do niektórych nauczycieli. Są nauczyciele, którzy mogą robić wszystko – twierdzi Mariusz Jarońskim, nauczyciel w gimnazjum w Lwówku.

Na filmie widać, że nauczycielka zareagowała dopiero, gdy doszło do nieszczęścia. 

- Często chodzimy po klasie, gadamy, robimy, co chcemy. To zależy od nauczycieli: jak pozwolą na luz, to jest luz – mówi Kuba.
 
Reporter: Zarówno matka, jak i kuratorium stawiają sprawę jasno: brakowało nadzoru.
Dyrektor gimnazjum: Braku nadzoru nie było, bo nauczyciel był w klasie.
Reporter: Matka obawia się o bezpieczeństwo syna w tej szkole.
Dyrektor gimnazjum: Może być spokojna, może być spokojna.

- Syn miał zwichnięty staw łokciowy, krwiaka w stawie i naderwane ścięgno. Do tej pory ma niesprawną rękę. Czeka go rehabilitacja. On ma przykurcz, puchnie mu ręka w łokciu. Czeka go najprawdopodobniej operacja – mówi Beata Czoszyk, matka poszkodowanego Kuby.

Rehabilitacja będzie długotrwała i kosztowna. Matka chce przed sądem walczyć o odszkodowanie. Szkoła protokół powypadkowy zrobiła niezgodnie z prawem. Stwierdzili to wizytatorzy poznańskiego kuratorium, którzy przeprowadzili kontrolę w gimnazjum.

- Nieprawidłowości w protokole powypadkowym były następujące: o wypadku nie zawiadomiono rady rodziców oraz organu prowadzącego szkołę, nie wysłuchano też poszkodowanego i jego rodziców – informuje Elżbieta Smagała z Kuratorium Oświaty w Poznaniu.

- Matka od stycznia do września w ogóle się sprawą nie interesowała – twierdzi Bogdan Rościszowski, dyrektor gimnazjum we Lwówku.

Pani Beata nie zgadza się ze stwierdzeniem dyrektora gimnazjum. Kobieta poczuła się pomówiona i chciała przed naszą kamerą wyjaśnić, jak twierdzi, te niedorzeczności. Na to nie zgodził się jednak dyrektor.

- Ewidentnie stwierdziliśmy, że w tym zakresie dyrektor szkoły nie zapewnił bezpieczeństwa temu uczniowi. Mówimy o wypadku i pobiciu – mówi Elżbieta Smagała z Kuratorium Oświaty w Poznaniu.

- Luz jest dalej na lekcjach. Możemy chodzić po klasie, używamy telefonów. Dyscyplina musi być. Powinni nas pilnować, żeby nie było takich sytuacji – uważa 15-letni Kuba.

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl