Niebezpieczne odpady wwieziono na teren budowy stawu!

Groźne dla człowieka i środowiska odpady z filtra spalarni śmieci, zamiast zostać odpowiednio zabezpieczone, trafiły na teren budowy stawu rekreacyjnego pod Będzinem. Odpady odebrano z Krakowskiego Holding Komunalnego. Zawierają metale ciężkie, chlorki i siarczany. - Ich jedna ciężarówka jest warta ok. 30 tys. zł To jest proceder, którym musi kierować zorganizowana grupa przestępcza – mówi nasz informator.

Krakowski Holding Komunalny (KHK) - to do spalarni tej spółki trafia większość odpadów z tere-nu Krakowa. W wyniku utylizacji, w filtrze komina powstaje pył zawierający duże ilości metali ciężkich, chlorki i siarczany, które są szczególnie niebezpieczne dla środowiska.

Jest grudzień 2017 roku. Na mocy przetargu, odpady pochodzące z filtra wywozi jedna z najwięk-szych w Polsce firm. Codziennie kilkadziesiąt ton pyłu przypominającego cement wyjeżdża za bramę spalarni.

- Tu się zaczyna cała historia – mówi stojąc przed spalarnią KHK Paweł Koczanowski, właściciel biura detektywistycznego „Detektyw Koczanowski”. - Przyjeżdża tutaj w godzinach popołudnio-wych cementowóz. Wjeżdża przez bramę. Następnie po około godzinie ten samochód wyjeżdża załadowany i udaje się autostradą A4 w stronę Śląska – opowiada.

Biuro detektywistyczne przyjrzało się, w jaki sposób gospodarowane są niebezpieczne odpady. Prześledzona została droga od spalarni do miejsca ich wyładowania.

- W tym przypadku (pokazuje nagranie) materiały, które zostały odebrane ze spalarni w Krakowie, trafiły do Sosnowca. Do firmy, w której, według mojej oceny, zostały zagospodarowane w sposób niewłaściwy, ponieważ ten pył został bezpośrednio wypompowany na glebę. W następnym dniu bodajże zostały przeładowane na samochód, tzw. patelnię i później zostało tym samochodem to przewiezione - mówi Koczanowski.

Przedsiębiorstwo, które gospodaruje odpadami, powinno szkodliwy pył wpompować do specjalnie przeznaczonych do tego silosów. Jak wynika z ustaleń detektywów, w tym przypadku trafiły one do firmy zajmującej się odsprzedażą odpadów nadających się do wykorzystania w budownictwie. Następnie wywieziono je na budowę zbiornika wodnego.

Na dostarczonych nam filmach widać, że odpady są wysypywanie na ziemię i mieszanie z glebą.

- Znajdujemy się na obrzeżach Będzina. Za nami widać miejsce docelowe transportu odpadów nie-bezpiecznych. Jest to według wskazań tablicy informacyjnej plac budowy zbiornika wodnego ze ścieżką rowerową - opowiada detektyw Koczanowski.

Niedaleko zbiornika są domy i to właśnie mieszkańcy najbardziej ucierpią na nielegalnym składo-waniu odpadów. Z ich relacji wiemy, że budowa trwa już prawie 4 lata, a efektów nie widać.

- Dużo tu wjeżdża ciężarówek z jakimś gruzem. Co oni tam dokładnie robią, nie wiadomo. Porobili takie skarpy, że nic nie widać – relacjonuje jedna z mieszkanek..

- Wywożą jakieś piachy, ziemię, nie wiadomo co tam się znajduje, zaś w drugą stronę przywożą jakieś dziadostwo – ocenia jeden z mieszkańców.
 
- Uważam, że budowa tego stawu nigdy nie dojdzie do skutku. Pieniądze tam się zarabia na niele-galnym wrzucaniu w ziemię odpadów niebezpiecznych. Jedna tona odpadów niebezpiecznych może kosztować 400, 500, a nawet 2 tys. zł. Jeżeli ciężarowy samochód przewożący kilkanaście ton, wart jest 30 tys. zł, to jest fajna zabawa, dobry biznes – mówi nasz informator.

To byłego pracownik branży odpadowej, który chce pozostać anonimowy. Według niego takie składowisko to duże zagrożenie dla środowiska.

- Te odpady zawierają przede wszystkim metale ciężkie i w zasadzie najczęściej od 15 do 30  nawet procent substancji rozpuszczalnych. Środowisko wodne jest najbardziej narażone na skażenie sub-stancjami chemicznymi, bo woda po prostu wypłukuje te metale ciężkie, chlorki i siarczany - mówi.

Udało nam się zapytać o przywiezione odpady kierownika budowy zbiornika.

- Jak to przywieźli, to szef przyjechał, bo oni mieli wozić żużel, jak wozili. A przywieźli trzy wanny tego dziadostwa. Wszystko jest wybrane na folii, mają przyjechać i to zabrać z powrotem - prze-kazał.

Odpady przeładowała i przetransportowała firma z Sosnowca, udajemy się na jej teren, żeby po-rozmawiać z kierownikiem placu. Niestety, bezskutecznie.

Według naszego informatora, przedsiębiorstwo, które wygrało przetarg, odpowiada za prawidłowe zagospodarowanie odpadów. Z nagraniem wideo przekazanym przez biuro detektywistyczne je-dziemy do centrali firmy.

Przedstawiciel firmy: Na ten moment nawet trudno powiedzieć nam, czy ten problem dotyczy nas. Jeżeli dotyczy nas, na pewno to zweryfikujemy.

Reporter: Ten problem dotyczy was, ponieważ zajęło się nim biuro detektywistyczne i prześledziło transport cementowozu prosto ze spalarni KHK aż do miejsca, gdzie te odpady zostały wysypane. Te odpady powinny być zagospodarowane odpowiednio w silosach, a zostały wysypane po prostu na ziemię.
- Panie redaktorze, my cały biznes mamy bardzo dobrze sprocedurowany, tak że nie sądzę, żeby tutaj była taka sytuacja z naszej strony.
- Ale ten film właśnie to pokazuje.
- Panie redaktorze, prosiłabym naprawdę o więcej informacji, na pewno się do tego ustosunkujemy. Na ten moment nie jestem w stanie nic państwu na ten temat powiedzieć.

Kilka dni po naszej wizycie otrzymaliśmy oświadczenie, w którym firma odpowiedzialna za wywóz informuje, że sprawa zostanie zbadana. Od kilku tygodni interesuje się nią też Komenda Powiatowa Policji w Będzinie.

- Zostały wykonane oględziny, całość zgromadzonego materiału i sprawa została przekazana do prokuratury z wnioskiem o wszczęcie śledztwa. Czekamy na to, jakie kroki podejmie prokuratura, jakie zleci nam czynności – informuje Paweł Łotocki z policji w Będzinie.

- Jeśli widzę góry odpadów wymieszane z ziemią, to jestem wręcz przerażony skutkami, jakie to może odnieść w środowisku. To jest proceder, którym musi kierować zorganizowana grupa prze-stępcza. Tak się to nazywa. Nie można uznać, że to jest jakiś przypadek, że to jest jedna osoba – alarmuje nasz informator.*

* skrót materiału

Reporter: Jakub Hnat

jhnat@polsat.com.pl