Zabrano auto niewinnym ludziom!
Do drzwi państwa Pęciaków zapukała policja i zarekwirowała im auto kupione legalnie za 37 tys. zł. Okazało się bowiem, że poprzedni właściciel wziął na nie kredyt i nie zapłacił jednej raty. A ponieważ mężczyzna przepadł, najprościej było zabrać samochód niewinnym ludziom. Działaniom policji dziwi się nawet prokuratura.
Państwo Elżbieta i Stanisław Pęciakowie z miejscowości Raciszyn w województwie łódzkim nigdy nie zapomną wydarzeń z 7 lutego 2019 roku. Wówczas pod ich dom podjechały policyjne radiowozy.
- Policjanci powiedzieli, żeby samochód wziąć na posterunek oraz wszystkie dokumenty od skody, bo są niejasności.
Zobaczyli umowę kupna sprzedaży i wtedy się okazało, że samochód będzie nam odebrany, bo prawdopodobnie pan, od którego kupiliśmy samochód, ma dług w banku – opowiada Elżbieta Pęciak.
Samochód małżeństwo kupiło we wrześniu 2015 roku za 37 tys. zł. Poprzednim właścicielem był Libor P. - Czech mieszkający w Siemianowicach Śląskich. Nawet urzędnicy potwierdzają, że w dokumentach nie było żadnej adnotacji na temat bankowego kredytu.
- Mamy oryginalne dokumenty, żadnych cesji nie było, żadnych wpisów. W mojej ocenie bank powinien zadbać, aby w karcie pojazdu albo dowodzie rejestracyjnym było zapisane, że auto jest w cesji – uważa Paweł Sikora, wicesatrosta Pajęczna.
- Umowa była sporządzona, że jest jeden właściciel bez żadnych zobowiązań prawnych. I w karcie pojazdu i dowodzie rejestracyjnym nie było nic na ten temat. Urząd skarbowy podatek wziął, starostwo samochód zarejestrowało – dodaje Elżbieta Pęciak.
Samochód zarekwirowano, gdyż do Prokuratory Rejonowej w Siemianowicach Śląskich wpłynęło zawiadomienie z Volkswagen Banku o przywłaszczeniu samochodu przez Libora P., który nie spłacił kredytu.
Okazuje się, że Libor P. nie spłacił raty w wysokości około 1500 zł. Prokurator nakazał policji przesłuchać pracowników banku. Pani Elżbieta powinna jedynie otrzymać zakaz sprzedaży samochodu do czasu wyjaśnienia sprawy, by móc dalej z niego korzystać.
- Wytycznych co do zarekwirowania samochodu i przekazania go bankowi z naszej strony nie było – zapewnia Beata Cedzyńska, prokurator rejonowa w Siemianowicach Śląskich.
Okazuje się, że zarekwirowany samochód nie pojechał na lawecie. Pracownik banku odjechał nim do Warszawy. Policjanci z komendy w Pajęcznie odcinają się od sprawy i tłumaczą się, że nie mają z nią nic wspólnego.
- Wykonywaliśmy czynności zlecone przez Komendę Miejską Policji w Siemianowicach Śląskich. Jednym z zadań było przekazanie auta wskazanej osobie, przedstawicielowi banku – informuje Marcin Pawełoszek z policji w Pajęcznie.
- Nasze czynności zmierzają do ustalenia, czy doszło do popełnienia przestępstwa, czy nie – informuje Tatiana Lukoszek z policji w Siemianowicach Śląskich.
Reporter: Dopiero to ustalacie, a wy już stwierdziliście, że musiało dojść, bo oddaliście bankowi samochód.
- Nie odpowiem bardziej szczegółowo.
Jak ustaliliśmy, siemianowiccy policjanci nie wiedzą, gdzie przebywa Libor P. Pojechaliśmy do mieszkania, w którym mężczyzna mieszkał. Okazuje się, że zniknął, a lokal bywa często wynajmowany.
Pani Elżbieta nie może uzyskać żadnej informacji na temat swojego samochodu. Kilka dni temu bank sam ubezpieczył auto, mimo że cały czas aktualne jest ubezpieczenie wykupione przez kobietę. Teraz pojazd ma dwie polisy OC, co jest niezgodne z prawem.
Pani Elżbieta próbowała wyjaśnić sprawę z bankiem, ale usłyszała, że nie jest osobą upoważnioną do otrzymania informacji, bo nie jest klientką banku.
- Jeżeli ktoś kupuje samochód w dobrej wierze, to po 3 latach staje się jego właścicielem,
czyli bank powinien oddać auto – zauważamy w rozmowie z prokurator Beatą Cedzyńską.
- Tak i wydaliśmy takie postanowienie, ale bankowi przysługuje zażalenie do sądu – odpowiada.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl