Twierdzą, że gminny wodociąg niszczy im dom. Walka o odszkodowanie
Państwo Barchaccy z małej miejscowości nieopodal Jeleniej Góry właśnie są w trakcie remontu kuchni, łazienki, zrywania podłogi. Wszystko, jak twierdzą, przez gminny wodociąg przebiegający przez ich działkę. Od 2015 r. cztery razy ulegał on awarii. Barchaccy walczą o odszkodowanie, ale nie jest to takie proste.
- Na początku nie wiedzieliśmy, że to wodociąg. Zaczęły kafelki odchodzić w łazience. Myśleliśmy, że to od kanalizacji, więc ją wymieniliśmy. W marcu dopiero okazało się, że woda wybija przed domem – mówi Iwona Barchacka.
Kobieta twierdzi, że nie korzystała z tego wodociągu.
- Po prostu puściłam przez swoje podwórko, żeby nie mieli żadnych zmian planów. Myślałam, że będzie dobrze – dodaje.
„Rurociąg pęka praktycznie co 2-4 miesiące”
Barchaccy twierdzą, że są zalewani przez gminny wodociąg, który przebiega pod ziemią na ich działce, 6 metrów od domu. Wodociąg jest nowy, założono go w 2015 roku. Od tego czasu były już 4 awarie.
- Rurociąg pęka praktycznie co 2-4 miesiące. Ponoć, co udało mi się dowiedzieć od pracownika gminy, rury, które zostały tu wprowadzone, nie spełniają żadnych norm. Koparka odkupuje wodociąg, który jest zawinięty folią - nawet nie jest zgrzany, tylko owinięty folią. Gmina jest właścicielem wodociągu i jak każdy właściciel w razie uszkodzenia ponosi odpowiedzialność. Nie obchodzi mnie, że to robiła firma x, chińska, czy japońska, to było zrobione nierzetelnie i ja poniosłem straty. Proszę mi to zrekompensować i tyle - mówi Sebastian Barchacki.
- Cztery razy była odkopywana i wymieniana rura. Dopiero w grudniu postanowili ją wymienić na całej długości – dodaje Iwona Barchacka.
„Czasami przez 1,5 miesiąca nie mogli odkryć miejsca awarii”
Przez awarie problem z dostępem do wody mieli inni mieszkańcy.
- Awarie zdarzały się tydzień po tygodniu. Czasami przez 1,5 miesiąca nie mogli odkryć miejsca tej awarii – przyznaje pani Anna, mieszkanka wsi.
- Po naszych interwencja, groźbach, bo nawet już do tego dochodziło, że oddamy sprawę do prawników, został założony jakiś zawór i dalsza część wsi unika już tak częstych awarii. Nie zmienia to jednak faktu, że to jest taka bomba zegarowa – opowiada pani Ewa, mieszkanka wsi.
Walczą o 36 tys. zł
Barchaccy postanowili domagać się odszkodowania od gminy – ponad 36 tysięcy złotych. Gmina jest ubezpieczona. Ale ubezpieczyciel pieniędzy wypłacić nie chce, bo twierdzi, że to wina wykonawcy wodociągu.
- Gmina się nie poczuwa, bo mówi, że wodociąg jest na gwarancji, że to sprawa wykonawcy, wykonawca ma to w nosie, a ubezpieczyciel gminy mówi, że nie obejmuje tego ubezpieczenie – komentuje Sebastian Barchacki.
Pytamy wójta, dlaczego gmina nie może zapłacić odszkodowania, a potem domagać się zwrotu pieniędzy od wykonawcy wodociągu.
- Procedura prawna jest taka, że nie możemy na każde żądanie wypłacać odszkodowania, musi nastąpić procedura prawna, która postępowanie udowodni – odpowiada Edward Dudek, wójt gminy Jeżów Sudecki.
- Podejrzewa się tam wadę materiałową, bo to jest na jednym odcinku, który znajduje się w obrębie posesji wnioskodawców. Dlatego wysłaliśmy fragment tego wodociągu do zbadania – dodaje wójt.
To oświadczenie ubezpieczyciela:
„Towarzystwo Ubezpieczeń INTER Polska SA rozpatrywało takie roszczenie, jednak ustalenia poczynione w trakcie procesu likwidacji szkody nie pozwoliły na zaspokojenie żądań osób poszkodowanych. Zebrana dokumentacja wskazała na odpowiedzialność innego podmiotu, do którego Poszkodowani mogą i powinni zgłosić swoje roszczenia.”
Firma, która wodociąg wykonywała, do winny się nie poczuwa. Barchaccy zostali pozostawieni sami sobie. Zapowiadają walkę w sądzie.*
* skrót materiału
akrajewska@polsat.com.pl