Wróciła z dzieckiem do Polski. Sąd uznał, że je uprowadziła

Pani Katarzyna od grudnia ukrywa się z nieletnim synem przed mężem. To konsekwencja wyroku warszawskiego sądu, który w trybie konwencji haskiej nakazał polskiemu dziecku powrót do Niemiec. To tam pani Katarzyna żyła przed rozpadem związku. Sąd na czas rozwodu powierzył jej opiekę nad dzieckiem. Jednak gdy wróciła do Polski, jej mąż stwierdził, że dziecko uprowadzono.  I wygrał sprawę.

 

35-letnia panią Katarzynę spotykamy pod Warszawą w wynajętym mieszkaniu. Kobieta przyjeżdża z adwokatem, ale bez syna. Od grudnia ukrywa się z chłopcem przed mężem. Tłem tej historii jest dramatyczna walka o dziecko.

- Syn od grudnia nie chodzi do szkoły. Bardzo mi szkoda, ale nie jestem w stanie go dać, bo grozi mu uprowadzenie przez tatę – mówi pani Katarzyna.

Po ślubie pani Katarzyna i jej mąż zdecydowali się zamieszkać w Niemczech. Wybudowali dom tuż przy polskiej granicy. W Niemczech do szkoły zaczął chodzić ich syn, mimo że pani Katarzyna pracowała w Polsce.

- Mamy tutaj rodziców, Polaków i polskie dziecko. I tylko tak przypadkiem zahaczamy o Niemcy  - komentuje Stefan Hambura, adwokat pani Katarzyny.

- To jest historia trochę romantyczna. Kupiliśmy dom przed ślubem, w Niemczech. Podobała nam się okolica. Jest to teren parku narodowego. Urokliwe miejsce. Marzyliśmy, żeby kupić dom, stworzyć rodzinę. Byliśmy szczęśliwi do momentu, kiedy zaszłam w ciążę. Zaczęły się wyzwiska ze strony mojego męża wobec mojej osoby – opowiada pani Katarzyna.

Pani Katarzyna po kilku latach małżeństwa wystąpiła o rozwód. To jej przyznał sąd opiekę nad synem na czas trwania postępowania. Mąż zabierał chłopca tylko w wyznaczonych terminach. Kobieta wypisała dziecko z niemieckiej szkoły i wyjechała do Warszawy. Jednak mąż uznał to za porwanie z Niemiec. I złożył pozew w trybie Konwencji Haskiej w stołecznym sądzie. Wygrał. Wyrok jest prawomocny.

- Byłam zmuszona wyjechać do Warszawy przez sytuację zawodową. Po 10 latach dostałam wypowiedzenie z pracy. Syn zaczął chodzić tu do szkoły. Zaaklimatyzował się. Materiał nadrobił w miesiąc. Świetnie się czuł. Miał basen w tygodniu, zajęcia sportowe – opowiada pani Katarzyna.

- Sąd okręgowy miał wiedzę, że się toczy postępowanie przed sądem rozwodowym. A także o wydanych w toku tamtego postępowania orzeczeniach w tak zwanym zabezpieczeniu. Natomiast nie stanowiło to przeszkody dla sądu dla rozstrzygania w tym postępowaniu. Sąd uznał, że w okolicznościach tej sprawy przemieszczenie się dziecka z Niemiec do Polski nastąpiło z naruszeniem przepisów Konwencji. Czyli nastąpiło bez zgody i zakwalifikował to jako uprowadzenie – mówi Sylwia Urbańska, rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie.

- Nie jesteśmy kompletnie związani z Niemcami. Jedyne, co nas wiąże, to że mamy tam nieruchomość. Syn urodzony jest w Polsce. Od początku jest obywatelem Polski – dodaje pani Katarzyna.

Mąż pani Katarzyny odmówił wypowiedzi przed kamerą. Zaprzeczył jednak stosowaniu przemocy. Wysłał nam także maila:

„Na wstępnie nie zgadzam się i nie udzielam Państwu zgody na publikowanie treści załączonych dokumentów i zdjęć. Niniejsza wiadomość ma wyłącznie charakter informacyjny nie jest żadnym oświadczeniem. Nie wyrażam także zgody na publikowanie mojego wizerunku oraz wizerunku syna.”

 W toku postępowania Prokuratura Okręgowa w Warszawie twierdziła, że nie mogło dojść do uprowadzenia w trybie konwencji haskiej.

- W toku posiedzenia prokurator zajął stanowisko, że sytuacja małoletniego polegająca na zmianie miejsca zamieszkania na Warszawę została unormowana i jest zgodna z dobrem małoletniego. Zaznaczył, że małoletni odnalazł się w nowej szkole. Ma pozytywną opinię i dobrze się w niej czuje – tłumaczy prokurator Łukasz Łapczyński.

- Myślę sobie, czy pani Katarzyna nie padła ofiarą, bo sędziowie chcieli pokazać, jak europejscy się stali i jak dobrzy są w tych sprawach, że tak szybko załatwiają międzyludzkie kłopoty – mówi Stefan Hambura, adwokat pani Katarzyny.

Pani Katarzyna złożyła skargę kasacyjną w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, ale spotkała się z odmową. Pomocy szukała też u samorządowców.

- Według mnie doszło do spełnienia przesłanek z konwencji haskiej, które prowadzą do uznania, że doszło do uprowadzenia dziecka. Miało ono miejsce zamieszkania w Niemczech, miało miejsce pobytu w Niemczech, chodziło w Niemczech do przedszkola – argumentuje Michał Kubalski, naczelnik Wydziału Prawa Rodzinnego Biura RPO w Warszawie.

- Pani rzeczywiście zwracała się do nas kilka czy kilkanaście miesięcy temu. Konwencja Haska nie powinna być stosowana mechanicznie. To powinno mieć znaczenie przy ocenie zasadności powrotu dziecka. Konwencja przewiduje pewne furtki, że sąd może na przykład, jeżeli dziecko się już zaaklimatyzowało w nowych warunkach, to nie wydać takiego postanowienia – tłumaczy Urszula Nowakowska, szefowa Centrum Praw Kobiet.*

* skrót materiału

mterlikowska@polsat.com.pl

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX