Naczelnik OSP miał wzniecić pożar. Był „na lewiźnie z dziewczyną”
Dostaliśmy informację o skandalicznych wydarzeniach z miejscowości Drygały koło Ełku. 23 marca 2019 r. doszło tam do podpalenia traw, którego sprawcą miał być… naczelnik miejscowej OSP Adam N. Jest zdjęcie jego auta odjeżdżającego z miejsca zdarzenia. Mężczyzna przyjął później mandat, dziś twierdzi jednak, że jest niewinny, a w lesie był na schadzce z dziewczyną.
- Las otacza nas ze wszystkich stron, więc zagrożenie dla lasu istniało. Spaleniu uległo 2,04 hektara trawy, trzcinowiska – powiedział Arkadiusz Dąbkowski z Nadleśnictwa Drygały.
- Mamy mniej niż 10 procent wilgotności ściółki, taki pożar niesie za sobą poważne konsekwencje, jeśli nie jest opanowany w zarodku – dodał Grzegorz Kuliś z Państwowej Straży Pożarnej w Piszu.
Jest zdjęcia auta
Podpalacz został zauważony przez mieszkańca Ełku, który był w lesie. Spłoszył piromana, ale sfotografował jego samochód. Natychmiast zawiadomił strażników leśnych. My dotarliśmy do jednego ze świadków.
- Policjanci przy strażnikach leśnych sprawdzili CEPiK i wyskoczyło, że to auto naczelnika i wszyscy w szoku. Duże oczy. Bo byłaby afera, gdyby to wyszło. Strażnicy leśni zostali poproszeni o nierozdmuchiwanie sprawy – przekazał świadek zdarzenia. Według niego, podpalacz działał „dla pieniędzy, bo w tej samej jednostce jeździ jego syn i brat”. - Miał otwarte drzwi w toyocie i daleko nie odchodząc od samochodu ułożył ognisko i zaczął je podpalać – relacjonował.
300 zł mandatu
- Sprawca nie tłumaczył się, nie kwestionował swojej winy i został ukarany mandatem karnym 300 zł.
Skoro się przyznał, nie ma wątpliwości – poinformowała Anna Szypczyńska z Komendy Powiatowej Policji w Piszu.
Policja twierdzi, że sprawcę podpalenia mogła ukarać jedynie mandatem. Dlaczego? Bo straty wywołane pożarem były mniejsze niż 500 zł. Mimo ukarania Adam N., cały czas uczestniczy w akcjach ratowniczo-gaśniczych. Np. podczas usuwania skutków wypadku jaki zdarzył się w zeszłym tygodniu w Bemowie Piskim na Mazurach.
- Ja nic o tym nie wiem. Na piśmie nie dostałem oficjalnie, że coś takiego zaistniało, dla mnie jest to niemożliwe. On jest strażakiem od dziecka, może to przypadek? – zastanawiał się Andrzej Tchórzewski, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Drygałach.
- Powiadomiliśmy pisemnie przełożonego, że został ukarany za nieodpowiednie posługiwanie się ogniem – odpowiedziała Anna Szypczyńska z policji w Piszu.
Adam N.: Byłem na lewiźnie z dziewczyną
Adam N. jest nie tylko naczelnikiem OSP, kierowcą wozu strażackiego i ratownikiem, ale także pracownikiem technicznym Urzędu Miasta i Gminy w Białej Piskiej. Mężczyzna początkowo zaprzeczał, że dostał mandat i zarzucał nam kłamstwo.
- Takiego zajścia nie było. Mogę do sądu z tym pójść – przekazał.
Kilka minut później zmienił wersję. Przyznał, że jednak został ukarany przez policję mandatem, ale co ciekawe - do winy się nie przyznaje.
Adam N.: Musiałem to wziąć na siebie, bo bym stracił rodzinę. Byłem „na lewiźnie” z dziewczyną. Rzuciła papierosa, nie mogłem tego zgasić.
Reporter: Jeżeli by było tak, jak pan mówi, należało z samochodu wyjąć gaśnicę i zgasić.
Adam N.: Nie pomyślałem o tym.
- Na miejscu nikogo z nim nie było – stwierdziła jednak Anna Szypczyńska z policji w Piszu.
26 zł za godzinę pracy
Każdy strażak Ochotniczej Straży Pożarnej uczestniczący w akcji otrzymuje od gminy 26 złotych za godzinę. Zastanawiające jest, że burmistrz miasta i gminy Biała Piska, która od nieudawana sprawuje także funkcję prezesa Gminnego Zarządu OSP, o sprawie nieoficjalnie słyszała. Jednak jak dotąd się nią nie zainteresowała.
- Jest to dla mnie nowość, nikt mnie nie poinformował o tym. Nieoficjalnie krążą informajce o zdarzeniu. Będę z nim rozmawiać – zapowiedziała Beata Sokołowska, burmistrz Białej Piskiej, prezes gminnych OSP.
Reporter: Pan odjechał z tamtego miejsca i wrócił wozem strażackim gasić pożar.
Adam N.: Nie będę się wypowiadał.
Reporter: Powinien pan zrezygnować z funkcji.
Adam N.: Może zrezygnuję.*
aborzecki@polsat.com.pl