Adam Z. uniewinniony. Kulisy śledztwa ws. Ewy Tylman
Po niemal 3,5 roku zapadł wyrok ws. śmierci Ewy Tylman. Adam Z., który towarzyszył 36-latkce niemal do ostatnich chwili życia, został uniewinniony. Dziś odsłonimy kulisy śledztwa. Jako pierwsi pokażemy obszerne fragmenty eksperymentu procesowego z udziałem Adama Z. Czy to możliwe, że mężczyzna został oskarżony bez żadnych twardych dowodów? A może doszło do pomyłki sądowej?
Ewa Tylman miała 26 lat. Pochodziła z Konina, ale na stałe mieszkała w Poznaniu. 22 listopada 2015 roku wyszła na spotkanie integracyjne ze znajomymi z pracy. Jednym z nich był jej dobry przyjaciel – 25-letni Adam Z.
– On miał partnera, raczej nie był zainteresowany Ewą Tylman – powiedział Norbert Kowalski z „Głosu Wielkopolskiego”.
Impreza ze znajomymi przeciąga się do późnych godzin nocnych. Wszyscy piją alkohol. Kilkakrotnie zmieniają lokale. Są coraz bardziej pijani. Około trzeciej nad ranem Ewa postanawia wracać do domu. Przez całą drogę towarzyszy jej właśnie Adam. Idą w kierunku Placu Bernardyńskiego, a później w kierunku mostu Rocha. Tam Ewa Tylman zaginęła.
Adam Z. wziął udział w eksperymencie procesowym z udziałem kamer.
Śledczy: Proszę powiedzieć, co się stało w tym miejscu…
Adam Z.: W tym miejscu Ewa wyrwała mi się z rąk i pobiegła w stronę Warty.
Śledczy: Czy pani Ewa Tylman stawiała jakiś opór w trakcie tej marszruty?
Adam Z.: Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.
Śledczy: A z jakiego powodu?
Adam Z.: Wszystko, co powiem, może być po prostu użyte przeciwko mnie.
Nagła ucieczka
W pewnym momencie Ewa Tylman zaczęła uciekać przed Adamem Z. Śledczym nie udało się ustalić z jakiego powodu.
- Momentu, gdy zaczyna biec, nie ma na nagraniu monitoringu, to jest te kluczowe 5 minut, które zabrakło do ustalenia dokładnie, do czego doszło – informuje Michał Smętkowski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Adamowi Z. udało się dogonić Tylman nad rzeką, o czym opowiadał podczas eksperymentu procesowego.
Śledczy: Czy pan ją szarpał, popchnął?
Adam Z.: Nie.
Śledczy: Pan ją wrzucił do tej wody?
Adam Z.: Nie.
Śledczy: A jak myśli pan – co było powodem jej ucieczki?
Adam Z.: Boję się, że mogła inaczej pomyśleć o tym, jak ja ją po prostu trzymałem.
Śledczy: To znaczy?
Adam Z.: Mogła pomyśleć, że chcę jej coś zrobić, czy nawet zgwałcić, czy cokolwiek.
Śledczy: W tym miejscu się zsunęła?
Adam Z.: Tak, tutaj w tej okolicy.
Śledczy: I płynęła z nurtem rzeki, tak?
Adam Z.: Tak.
Śledczy: Zanurzona była do którego momentu?
Adam Z.: Tak, że po prostu tutaj brzuch i głowa była u góry.
Śledczy: Naturalnym ludzkim odruchem jest to, że próbuje się pomóc tej drugiej osobie. Czemu pan nie próbuje? Nie podejmuje takich prób?
Adam Z.: Bo zszokowało mnie to.
Śledczy: Pan się jeszcze oglądał odchodząc z tego miejsca? Patrzył, co się dzieje z panią Ewą?
Adam Z.: Nie.
Śledczy: Nie… To co pan myślał odchodząc?
Adam Z.: Byłem w stresie. Chciałem jak najszybciej stąd odejść.
W trakcje eksperymentu na miejscu pojawił się ojciec Ewy Tylman.
- Odwróćcie go! Bo chce ojciec spojrzeć w oczy mordercy! Powiesz zaraz wszystko, k*** ojcu, co zrobiłeś! – krzyczał.
Adam Z. pojawia się w polu widzenia kamer po 5 minutach i 8 sekundach. Idzie na przystanek tramwajowy. Stamtąd kieruje się w stronę stacji benzynowej. Dzwoni do swojego chłopaka i siostry. Mówi, że jest pijany i nie wie, gdzie jest. Następnego dnia na przystanku, na którym był, przypadkowy przechodzień odnajduje dowód osobisty Ewy.
- Rozmawiał z osobami najbliższymi, te osoby stwierdziły, że był bardziej zdenerwowany niż pijany. Starał się zacierać ślady przestępstwa, tak żeby osoby przekazały, że nie było go w pobliżu Warty - stwierdził Michał Smętkowski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu..
- Wie, gdzie Ewa była z nim, gdzie się z nią rozstał, natomiast świadomie maskuje i podaje innym osobom kilka lokalizacji, w których rzekomo miał z nią być – powiedział Mariusz Paplaczyk, pełnomocnik rodziny Ewy Tylman.
- Nie ma żadnej alternatywnej, rozsądnej wersji wydarzeń, że mógłby ktokolwiek inny, jakakolwiek inna osoba podrzucić ten dowód osobisty – dodał Wojciech Wiza, drugi pełnomocnik rodziny Ewy Tylman.
Ciało w stanie daleko posuniętego rozkładu
Następnego dnia po zaginięciu Ewy rozpoczynają się intensywne poszukiwania. Tydzień później Adam Z. zostaje zatrzymany. Opowiada śledczym, że nad Wartą doszło do nieszczęśliwego wypadku. Kilka godzin później zmienia jednak wersję wydarzeń. Tym razem przyznaje się do zabójstwa.
- Adam Z. miał do niej z powrotem dojść, czy też dobiec, i być może doszło między nimi do kolejnej szarpaniny. Miała spaść ze skarpy i stracić przytomność. Adam Z. miał ją przeciągnąć aż do samej Warty, która jest kilkadziesiąt metrów dalej. Najszybszy z pozorantów (z ciężarem odpowiadający wadze Ewy Tylman) pokonał tę trasę w niespełna 7 minut. Adam Z. pokonał ją w 5 minut. – przekazał Norbert Kowalski z „Głosu Wielkopolskiego”.
- Sprawca znajdował się w silnym stresie, w silnym pobudzeniu emocjonalnym, w tym momencie człowiek działa zupełnie inaczej, automatycznie ma większą siłę, czasami wręcz nadludzką – zaznacza Michał Smętkowski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
- Była rzeka przeszukana do Odry samej, a ciała mojej córki nie było. A inne ciała były. To może świadczyć o tym, że mogło jej tam nie być – powiedział Andrzej Tylman, ojciec Ewy.
Adam Z. przyznał się do zabójstwa w trakcie nieformalnej rozmowy. Policjanci nie nagrali jej. Nie powstał z niej również żaden protokół. W prokuraturze Adam Z. odwołał wszystko, co do tej pory powiedział i odmówił składania dalszych wyjaśnień. Ponad pół roku później w Warcie odnaleziono zwłoki Ewy kilkanaście kilometrów od Mostu Św. Rocha w Poznaniu.
- Zwłoki były w stanie daleko posuniętego rozkładu. Po przebywaniu przez 9 miesięcy w wodzie niestety dochodzi tutaj do bardzo silnych zmian zwłok – powiedział Michał Smętkowski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
- Bezpośredniej przyczyny śmierci śledczy nie byli w stanie ustalić, wiadomo tyle, że najprawdopodobniej w momencie, kiedy ona znalazła się w wodzie, jeszcze żyła - dodał Norbert Kowalski z „Głosu Wielkopolskiego”.
Uniewinnienie
W lutym 2017 roku rozpoczął się proces Adama Z. Prokuratura przedstawiła mu zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Sąd zgodził się, aby mężczyzna opuścił areszt i odpowiadał z wolnej stopy. Dwa tygodnie temu w sprawie zapadł długo wyczekiwany wyrok. Adam Z. został uniewinniony.
- Spodziewałem wszystkiego, ale nie uniewinnienia. Przynajmniej 3 lata za nieudzielenie pomocy i za to, że skierował na inne tory śledztwo. Mówię wam, że mam zemstę w głowie. Jeśli nikt tego nie chce zrobić, no to kto ma to zrobić? To ludzie będą za chwilę sami wymierzać sprawiedliwość – skomentował orzeczenie Andrzej Tylman.
- Na ten etap to był słaby materiał dowodowy (na wydanie wyroku skazującego) - ocenił Mariusz Paplaczyk, pełnomocnik rodziny Ewy Tylman.
- Jeżeli oskarżony nie zechce złożyć wyjaśnień, to żadne nowe dowody i fakty już się w tej sprawie nie powinny pojawić - przyznał Michał Smętkowski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.*
* skrót materiału
rzalewski@polsat.com.pl