Zwodzony most, który się nie podnosi

Miał być pomocą dla miejscowej ludności, a stał się dla niej przeszkodą i powodem nerwów. Mowa o zbudowanym za unijne pieniądze zwodzonym moście, który miał umożliwić wypływanie na Zalew Wiślany z portu w Nowej Pasłęce na Warmii podczas niskich stanów wód. Most zbudowano 7 lat temu, ale miejscowi przekonują, że do dziś nikt z niego nie skorzystał.

Nowa Pasłęka koło Braniewa na Warmii. Większość mieszkańców żyje z wody - łowiąc ryby, czarterując jachty i organizując rejsy turystyczne. Niestety z roku na rok jest coraz gorzej.  Stan rzeki przy porcie znacznie opadł, a w ujściu do zalewu coraz większe mielizny…

- Jest tu 28 tysięcy 800 ton tego gruzowiska. To piach, naturalne śmieci, które osadzają się na zalewie i blokują rzekę - mówi nam Roman Rąbalski, emerytowany bosman portu w Nowej Pasłęce.

- Rzeka przy niskim stanie wody jest nieżeglowna, trzeba ręcznie przepychać jednostki. To jest największy problem - dodaje rybak Tadeusz Ruksztełło.

Jak dodają mieszkańcy,  na długo przed II wojną światową zadbano o dodatkową drogę wodną do portu, która przy niskich stanach wód pozwala bezpiecznie wypłynąć na zalew.

- To jest alternatywa dla często zamulanego portu rzeką Pasłęką. Jest nanoszony piasek i szczególnie  przy dużym obciążeniu łodzi rybackich jest problem z wpłynięciem do portu i rozładunku - dodaje armator Teresa Ruksztełło.

- Parokrotnie przechodziłem w butach gumowych przez ujście rzeki z jednej strony na drugą. Dało się obejść ujście rzeki. Niemiec się nie wysilał i wybudował taki kanał z uwagi na układ prądów - tłumaczy emerytowany bosman Roman Rąbalski.

Niestety z tego kanału nie mogą korzystać wszyscy - powodem jest most, który wybudowano przed siedmioma laty podczas realizacji jednego z unijnych projektów. Zwodzona przeprawa - jak twierdzą miejscowi - nie działała od samego początku.

- Nigdy nie widziałem, żeby działał. Dlaczego? Nie wiem. Różne legendy chodzą, że tylko raz go podnieśli i opuścili - mówi rybak Jan Pieciukiewicz.

- Są starania, żeby znaleźć jakąkolwiek firmę, która uruchomi ten most. Poprzedni wójt pisał do nas, że cały czas są próby uruchomienia tego mostu. To wszystko, co wiemy - tłumaczy Tadeusz Ruksztełło.

- W zeszłym roku jesienią, kanał został pogłębiony przez Urząd Morski w celu otwarcia nam możliwości korzystania z drugiego wyjścia. Jednak nie korzystamy z tego przez ten most. To ogromna bolączka od wielu, wielu lat - dodaje Teresa Ruksztełło.

- Most przez pierwsze dwa lata nie był użytkowany, bo stan wody pozwalał na swobodne opuszczanie portu. Z racji ograniczania kosztów nie był podnoszony i opuszczany. Trzeba by wyznaczyć godziny, wyznaczyć człowieka. Nigdy nie było takich potrzeb - tłumaczy Jakub Bornus, wójt gminy Braniewo.

Jak się okazuje, większe łodzie nie mają szans, by prześliznąć się pod zepsutym mostem. A wypłynięcie przez ujście rzeki wiąże się z dużym ryzykiem zniszczenia sprzętu.

- Śruby łodzi po kilkukrotnym wyjściu ujściem rzeki po tych płyciznach i kamieniach nadają się na złom. W zależności od wielkości kosztują od 2 tys. złotych. Rocznie tracimy ich ok. pięciu - tłumaczy Tadeusz Ruksztełło.

- Można było zrobić most na małym podnośniku, nawet ręcznym. Zwykłą kładkę, wysiadłby człowiek, korbką pokręcił, przepłynął opuścił i byłby święty spokój.  Za parę złotych, 100-200 tysięcy, ale nie za milion trzysta tysięcy - dodaje pan Tadeusz.

Wójt gminy podczas naszej wizyty w urzędzie zadeklarował, że w budżecie gminy są już środki na uruchomienie mostu – i jeszcze w tym roku chciałby rozwiązać ten problem.*

*skrót materiału

ltekielski@polsat.com.pl

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX