Maciej zginął bez powodu. Jego oprawcy są na wolności
Czterech pijanych napastników (trzech Polaków i jeden Ukrainiec) zaatakowało bez powodu młodych mężczyzn grających w piłkę. 22-letniego studenta skatowali kijem golfowym. Mężczyzna zmarł. Jak się okazuje, wszystko przez kłamstwo żony jednego z agresorów. W sprawie bulwersuje fakt, że sąd wypuścił bandytów na wolność i odpowiadają oni z wolnej stopy. Jako jedyni dotarliśmy do monitoringu z tych makabrycznych zdarzeń.
Trudno dziwić się emocjom, jakie wywołują zdarzenia z 27 września 2018 roku. Wówczas na jednym z parkingów w Nysie doszło do tragedii. 22-letni Maciej Budulski wraz z trzema kolegami pojechał pograć w piłkę nożną. Młodzi mężczyźni nagle zostali zaatakowali przez czterech nieznanych im napastników.
- Podbiegł do mnie człowiek i przyłożył mi pistolet do głowy. Zapytał mnie, czy mam jakiś problem. Groził śmiercią, zaczął strzelać do moich kolegów, gdy zaczęli iść w moim kierunku. Nie mam pojęcia, kto to, ja tych ludzi nie widziałam na oczy - mówi nam jeden z napadniętych mężczyzn.
- Dwóch napastników posiadało pistolety, jeden z nich - kij golfowy, a jeden przedłużkę do klucza. Były jeszcze cegłówki - dodaje Sylwia Kołyska, matka chrzestna zakatowanego mężczyzny.
Jeden z pistoletów, które agresorzy mieli przy sobie, był hukowy, a drugi na śrut. W pewnym momencie doszło do szarpaniny. 22-letni Maciej nie chciał się bić i zaczął uciekać. Goniło dwóch napastników. W pewnym momencie student otrzymał cios w głowę.
- On uciekał między przyczepami. Dopadli go i skatowali. Tak go bili, że kij został złamany - mówi pani Grażyna Budulska, babcia Macieja.
- Kopali go w plecy, jeden kijem golfowym uderzył go w tył głowy. Nie był to jeden cios, na szyi miał obrzęk - dodaje pani Sylwia.
Napastnik, który zadał cios, to były uczeń Iwony Budulskiej - matki zakatowanego 22-latka.
- Uczyłam go języka angielskiego w klasach 1-3 – wspomina pani Iwona.
Policjanci z drogówki, którzy pojawili się pierwsi w miejscu, zatrzymali pijanych agresorów. To trzej Polacy i jeden obywatel Ukrainy. Chwile później skatowany student w stanie agonalnym trafił do nyskiego szpitala.
- Pojechaliśmy z mężem do szpitala, a pani doktor powiedziała, że stan jest krytyczny, że Maciek ma obrzęk mózgu. Przekazała, że nie ma szans - wspomina pani Iwona.
Skatowany student zmarł w szpitalu 1 listopada. Kilka dni później ulicami Nysy przeszedł marsz milczenia, a sprawcy makabrycznej zbrodni trafili do aresztu.
- W sprawie występuje czterech oskarżonych. Wszystkim postawiono zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Patrykowi D. zarzucono dodatkowo, że miał uderzyć poszkodowanego metalowym kijem. Natomiast Patrykowi M. zarzuca się popełnienie 3 gróźb przy użyciu pistoletu pneumatycznego - mówi Aneta Rempalska z opolskiego sądu okręgowego.
- Nie mam nic do dodania, mnie tam nie było. Będę rozmawiał z sądem, a nie z panem - mówi naszemu reporterowi jeden z oskarżonych. Z kolei matka Patryka D. przyznała, że cała sytuacja „nie powinna była się zdarzyć”.
Przed sądem okręgowym w Opolu ruszył proces przeciwko napastnikom. Ku zaskoczeniu rodziny nieżyjącego pana Macieja, sąd zdecydował, że wszyscy oskarżeni mężczyźni będą na wyrok czekać na wolności.
- Sąd uznał, że nie ma potrzeby izolacji. Oskarżeni złożyli w sprawie zeznania i sąd uznał, że wolnościowe środki będę adekwatne, czyli dozór i zakaz opuszczenia kraju. Pamiętajmy, że postanowienie to nie jest prawomocne - mówi sędzia Aneta Rempalska.
- Nikogo nie atakowałem, proszę odejść - mówi oskarżony Patryk M.
- Bandyci zostali wypuszczeni na wolność i to za skandalicznie niskie kaucje. Za 10 tys. złotych Polacy i za 5 tys. złotych Ukrainiec. Jeden z tych sprawców oskarżony jest w innej sprawie o groźby karalne względem świadków - opowiada Danuta Wąsowicz-Hołota, redaktor naczelna Nowin Nyskich.
Z decyzją sądu nie zgadza się Marta Kubica, pełnomocniczka rodziny skatowanego studenta.
- Trzeba zwrócić uwagę, że jeden z czynów zagrożony jest karą do lat 10. Oskarżeni nie są spójni w swoich wyjaśnieniach. Istnieje obawa matactwa co do nakłaniania świadków do składania fałszywych zeznań - przekonuje.
Podczas procesu okazało się, że powodem tragedii było….. kłamstwo. Żona jednego z napastników chciała, aby jej mąż wrócił do domu.
- Przyznała się w sądzie na rozprawie, że ona kłamiąc zwabiła męża w ten sposób, że jacyś chłopcy grali w piłkę i rzucali kamieniami w jej okna i jej ubliżali, poniżali. Co nie było prawdą, bo zeznała w sądzie, że kłamała - przypomina pani Grażyna Budulska.
- Wszystko wskazuje na to, że jedno pani kłamstwo spowodowało, że na ławie oskarżonych zasiadają cztery osoby, a jedna jest na cmentarzu - mówił sędzia Sądu Okręgowego w Opolu do żony jednego z oskarżonych.
- Chciałabym, żeby wyrok był sprawiedliwy i surowy. Przeraża mnie to, że dwóch sprawców, w tym ten, co zabił mi syna, traktowani są jako młodociani - mówi Iwona Budulska. Maciek był jej jedynym synem.
- Za coś takiego powinna być najwyższa kara - podsumowuje pani Sylwia Kołyska.*
*skrót materiału
aborzecki@polsat.com.pl