Jako ofiara gwałtu musi płacić alimenty
29-letni Mateusz Śliwa twierdzi, że w dzieciństwie, wraz z dwoma rówieśnikami, był regularnie gwałcony przez starszą o 10 lat, niepełnosprawną intelektualnie sąsiadkę. Kobieta zaszła w ciążę, a testy wykazały, że ojcem jest właśnie pan Mateusz. I choć kobieta została skazana za wykorzystywanie dzieci, to sąd zezwolił, by wychowywała 11-letniego już dziś syna. A pan Mateusz musi płacić alimenty.
Pan Mateusz Śliwa wychowywał się w wielorodzinnym, piętrowym budynku, na Śląsku. Towarzyszami jego dzieciństwa byli dwaj rówieśnicy. Była nią również o 10 lat starsza Barbara S.
- Ta kobieta pod różnymi pretekstami próbowała nas zwabiać do siebie. Np. dała nam papierosy, a potem nas np. szantażowała, że ona pójdzie rodzicom powiedzieć. Po co? Jakby to powiedzieć… Ona zaspokajała swoje potrzeby seksualne na nas trzech – opowiada Mateusz Śliwa.
Opis tego, co się działo w mieszkaniu Barbary S. jest wstrząsający:
- Przeważnie nas kładła na łóżko, rozbierała i wchodziła na nas. A też było tak, że kazała się bawić sobą, zajmować się sobą. Np. wzięła mnie, poszła ze mną, zrobiła to sobie ze mną, mnie już zostawiła i tego samego wieczora jeszcze potrafiła zrobić to samo z Rafałem, jeszcze młodszym od nas o 2 lata – opowiada.
Reporter: Dla pana to był akt agresji? Przemocy?
Pan Mateusz: Można tak powiedzieć. Trwało to do 16. roku życia.
- Jak często?
- Było tak, że nawet paręnaście razy w miesiącu, a było i tak, że w ogóle nie przyszła.
- 9 lat? Kilkanaście razy w miesiącu średnio, to kilkaset razy pan został zgwałcony przez tę kobietę?
- Kilkaset razy. Wykorzystany, zgwałcony.
- I dlaczego przestała to robić w pewnym momencie?
- Bo ją poinformowałem, że ją zabije, jak to zrobi jeszcze raz. Oficjalnie jej to powiedziałem. Dla mnie to była trauma. Potem popadłem w narkotyki i w alkohol. Rafał miał mnóstwo problemów z prawem. Poprawczak, a potem więzienie. Wyszedł z tego więzienia i ile pożył tutaj? 2 lata? I się powiesił we własnym domu. Dariusz się wyprowadził stąd i nie chce mieć nic z tym wspólnego.
- Pan próbował się zabić?
- Dwa razy.
W końcu Barbara S. przestała wykorzystywać pana Mateusza i jego kolegów, lecz niedługo później urodziła dziecko. Kiedy chłopiec skończył 7 lat, kobieta wystąpiła do sądu o ustalenie ojcostwa.
- To mogło być moje, mogło być Rafała, mogło być Darka. Pewnego dnia zadzwoniła, jeszcze ze swoją mamą przyszła i oficjalnie powiedziała, że to jest mój syn i ona będzie żądać alimentów teraz na niego. No i się zaczął cyrk – mówi Mateusz Śliwa.
- Sąd powołał biegłych, którzy w oparciu o test DNA stwierdzili z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, iż pozwany jest ojcem małoletniego powoda. Pozwany zobowiązał się łożyć na rzecz swojego syna kwotę 450 zł miesięcznie – informuje Magdalena Piwowarska, prezes Sądu Rejonowego w Tychach.
Dopiero po tym wyroku sądu pan Mateusz i jego koledzy postanowili o swoim koszmarze z dzieciństwa opowiedzieć policji. Na podstawie ich zeznań prokurator skierował do sądu akt oskarżenia, a Barbara S. przyznała się do wszystkich zarzucanych jej czynów i została skazana.
- Akt oskarżenia dotyczył obcowania płciowego z osobą małoletnią poniżej 15. roku życia. Z tego aktu oskarżenia wynikało też, że w chwili popełnienia czynu miała ograniczoną poczytalność – tłumaczy Magdalena Piwowarska, prezes Sądu Rejonowego w Tychach.
Kobieta została skazana na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5. Niestety, ów wyrok nie jest podstawą do uchylenia alimentów, ponieważ do poczęcia dziecka miało dojść już po ukończeniu przez pana Mateusza 15 lat.
- Beneficjentem tych świadczeń alimentacyjnych jest małoletnie dziecko, które zostało poczęte przez ojca, który aczkolwiek młody wiekiem, miał jednak ukończone lat 15, miał prawie 16 lat w chwili, kiedy doszło do poczęcia. W związku z tym czyn, który doprowadził do poczęcia, nie był czynem karalnym w świetle polskiego prawa. A dziecko się poczęło, dziecku należą się alimenty – wyjaśnia Magdalena Piwowarska, prezes Sądu Rejonowego w Tychach.
Pan Mateusz mówi, że płacąc alimenty czuje jakby Barbara S. go „dalej wykorzystywała, każdego miesiąca”.
Reporter: A pan uważa, że te alimenty należałoby anulować?
- Tak.
- No, bo to się wydarzyło w sytuacji gwałtu na panu?
- Dokładnie tak.
- To, co się stało, nie ma nic wspólnego z alimentami. Dziecko nie jest niczemu winne – komentuje siostra Barbary S.
W procesie o alimenty Sąd Rejonowy w Tychach całkowicie pozbawił Mateusz Śliwę prawa do opieki nad jego synem, jednocześnie przekazując je w całości skazanej uprzednio za obcowanie z małymi chłopcami i niepełnosprawnej intelektualnie Barbarze S. Pan Mateusz obawia się, że chłopiec może podzielić jego los.
- Rodzina jest cały czas pod opieką asystenta rodziny i sądu rodzinnego, który nadzoruje pewne kwestie – mówi Magdalena Piwowarska, prezes Sądu Rejonowego w Tychach.
- Jeśli to zrobiła raz, to może robić to znowu. Kto wie, co się tam dzieje za tymi drzwiami. Tego nikt się nie dowie, a on nam też tego nie powie, tak samo jak i my nigdy tego nie powiedzieliśmy nikomu. Nie chciałbym, żeby musiał przeżywać to, co my – mówi pan Mateusz.*
*skrót materiału
jkasia@polsat.com.pl