Wielki spór o krzyż w Radomsku. W ruch poszła koparka i ciągnik
Ile lat może trwać spór pomiędzy miastem a mieszkańcem o przydrożny krzyż? Okazuje się, że nawet 20! Tyle rodzina Zawadzkich walczy z urzędnikami z Radomska o prawo dysponowania metalowym krzyżem, który w latach 90 wzniosła w miejscu drewnianego z czasów Powstania Styczniowego.
85-letni pan Krzysztof Zawadzki urodził się w drewnianym domu w Radomsku koło Piotrkowa Trybunalskiego. Ma żonę, cztery dorosłe córki i kilkoro wnucząt. Korzenie jego rodziny na tych terenach sięgają niemal 300 lat wstecz.
- To jest fotografia mojej prababci. Bardzo stara fotografia. Jest robiona tu, na tej ziemi – prezentuje nam zdjęcie pan Krzysztof Zawadzki.
- Tu byli partyzanci i Niemcy. Partyzanci wychodzili oknem, a przychodzili Niemcy. Tak że ciężkie czasy były, ale człowiek był jakiś taki zadowolony. A dzisiaj to jesteśmy wyciszeni. Już nic nas nie cieszy – mówi Genowefa Zawadzka.
- Dużo mnie to wszystko kosztuje. Nerwów, nie mówiąc o szarganiu po sądach na stare lata. To jest coś okropnego, co ja przeżywam. Żeby o taki skrawek ziemi… - dodaje pan Krzysztof.
Powodem zgryzoty mieszkańców domu jest historia, która toczy się przez ostanie 20 lat. Na skrawku ziemi, przed wojną należącym do rodziny Zawadzkich, stał drewniany krzyż. Według podania – od czasów Powstania Styczniowego. W latach 90. pan Krzysztof i jego rodzina postanowili wznieść krzyż metalowy. Rodzina była przekonana, że ziemia, tak jak przed wojną, wciąż należy do niej.
- Krzyż stał w tym miejscu ponad 300 lat. Żadnego wypadku tutaj nie było - opowiadają Genowefa i Krzysztof Zawadzcy.
Jednak w lipcu 2017 roku przesunięto krzyż o 12 metrów na grunt za skrzyżowaniem z inicjatywy ówczesnego przewodniczącego Rady Miejskiej, który pochodzi z tych terenów. Tłumaczył on, że krzyż trzeba przenieść, aby skrzyżowanie było bezpieczniejsze. Jednak pan Krzysztof obstawał, że krzyż jest historyczną pamiątką, więc przesuwać go nie należy. Mieszkańcy wezwali policję.
- Nie nazwałbym tych zajść przepychanką ani szarpaniną. Policjanci podjęli interwencję wobec mężczyzny, uniemożliwiając mu dalszą jazdę ciągnikiem. Mężczyzna ten został zaprowadzony do radiowozu, zgłosił, że źle się czuje. Wezwaliśmy karetkę pogotowia – informuje Włodzimierz Czapla z Komendy Powiatowej Policji w Radomsku.
- W tym miejscu już w 2009 roku była planowana przebudowa skrzyżowania. Miasto pozyskało teren na własność. Tam było bardzo wąsko, dochodziło do kolizji. Ciężko było się minąć samochodom i autobusom, więc to był problem dla mieszkańców dzielnicy i miasta - tłumaczy Łukasz Więcek, były przewodniczący Rady Miejskiej Radomska.
- Koparka wzięła ten krzyż za ramiona do góry. Obdarty jest cały. I tak szybko to robił, żeby chyba za dużo ludzi nie było, publiczności żeby nie było – opisuje Genowefa Zawadzka.
Okazało się, że konflikt pana Krzysztofa z miastem sięga początku lat 90. To wtedy rodzina, jak twierdzi pan Krzysztof, dowiedziała się, że ziemia pod drogą nie należy do niej. Zdaniem miasta, teren ten był w posiadaniu Zawadzkich w wyniku błędnych pomiarów, które poprawiono po wojnie. Dziś teren ten należy do miasta. Jednak urząd nie reagował, kiedy stawiano nowy krzyż. Dziś twierdzi, że to była inicjatywa nie Zawadzkich, a mieszkańców.
- Chciałbym, żeby ten krzyż znalazł odpowiednie miejsce. Przede wszystkim powinien być z szacunkiem przenoszony. Chrześcijanie nie powinni tak robić, żeby w barbarzyński sposób, z koparą, targany był Pan Jezus – uważa pan Krzysztof.
Groteskowy spór trwa i ma swój ciąg dalszy. Okazuje się, że krzyż było łatwiej samowolnie postawić, potem przenieść, niż go teraz zabrać, co chcieliby zrobić Zawadzcy.
- To, co jest związane z gruntem, należy do właściciela gruntu. Zgodnie z ubiegłorocznym wyrokiem sądu, ten krzyż formalnie należy do miasta – przekazał Albert Traczyk z Urzędu Miasta.
- Jak codziennie przejeżdżam i patrzę na ten krzyż, to jak na ubogiego. Zawsze był ubrany jak należy, a teraz stoi jak ten ubogi strach w polu – podsumowuje Genowefa Zawadzka.
Reporterka: Marta Terlikowska
mterlikowska@polsat.com.pl