Synowie piją, matka głoduje
Mieszkańcy jednej z brodnickich kamienic alarmują o fatalnych warunkach, w jakich żyje ich sąsiadka, Lidia Kwiatkowska. Schorowana 69-latka wymaga pomocy w najprostszych czynnościach. Kobieta żyje z dwoma synami, którzy nadużywają alkoholu. Jej mieszkanie przypomina ruinę. Gdy pani Lidia jest głodna, krzyczy wzywając pomocy.
- Alkoholizm, wieczne krzyki, płacze i smród, który się wydostaje z tego mieszkania. Ona krzyczy, że jest głodna, że pić nie dostaje – opowiada sąsiadka pani Ewelina.
- Mieszkają z nią dwaj synowie, którzy nadużywają alkoholu i to właśnie jest główny powód, że nie jest udzielona jej pomoc. Jeden z synów jest opiekunem, ale nie wywiązuje się ze swojej funkcji. Tam jest straszny smród, ubóstwo, synowie posprzedawali wszystkie wartościowe przedmioty. Ona jest pozostawiona sama sobie – dodaje sąsiad Szymon Klonowski.
Pani Lidia nie wstaje z kanapy. Nie jest w stanie pójść do toalety, umyć się, zrobić sobie posiłek. Sąsiedzi, słysząc krzyki, postanowili pomóc kobiecie.
- Ona krzyczy, że czasem ją słychać na ulicy, jak okna są otwarte. Krzyczy strasznie, jak jest głodna, jak chce do toalety. Trzeba jej podać pić i nakarmić, bo ona prawdopodobnie nie widzi – tłumaczy sąsiadka pani Wioletta.
- Moim zdaniem ona jest w krytycznym stanie, nie kontaktuje, jest bardzo wygłodzona, śmierdzi. Jak jej ktoś nie nakarmi z sąsiadów, to jej nikt nie nakarmi. Ona jest tylko na naszej łasce. Nie na łasce Państwa, tylko na naszej łasce – opowiada sąsiad Szymon Klonowski.
- Dzisiaj to tylko szklankę kawy wypiłam, nic więcej – powiedziała pani Lidia, gdy odwiedziliśmy ją z kamerą. - Do łazienki nie chodzę. Mam takie specjalne wiaderko - dodała.
Sąsiedzi wzywali różne instytucje, ale według nich doraźnej pomocy wciąż pani Lidia nie otrzymała. Dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Brodnicy twierdzi, że do mieszkania 69-latki przychodzi pracownik socjalny.
- Pracownik socjalny obsługujący ten rejon w miesiącu jest kilkakrotnie tam, po 3-4 razy w miesiącu – mówi Alfred Józefiak, dyrektor MOPS-u w Brodnicy.
Podczas naszej interwencji wezwaliśmy karetkę. Po przeprowadzonym badaniu ratownicy chcieli zabrać panią Lidię do szpitala na badania. Ta jednak nie wyraziła zgody.
Kobieta nie godzi się na leczenie w szpitalu ani na przeprowadzkę do domu pomocy. Sąsiedzi martwią się o kobietę. Robią, co mogą, żeby jej pomóc, ale czują się bezradni.
- Złożyliśmy do prokuratury, jak i do sądu wniosek o wgląd w sytuację nad rodziną, jak i również o przymusowe leczenie tychże osób, czyli synów pani Kwiatkowskiej. Od poniedziałku będzie przydzielona pomoc usługowa opiekunki z miejskiego ośrodka pomocy społecznej, która każdego dnia w czasie dwóch godzin sprawować będzie pomoc w opiece nad tą osobą – informuje Alfred Józefiak, dyrektor MOPS-u w Brodnicy.
- To nie może być opieka godzinna, dwugodzinna, ona potrzebuje opieki non stop. Najlepiej jakby została umieszczona w jakimś zakładzie, w jakiejś instytucji, to wtedy miałaby całodobową opiekę, bo synowie się nią nie zajmą w ogóle – oceniają sąsiedzi.
- Pewnie jeżeli nasza opieka okaże się niewystarczająca, to sami złożymy wniosek do sądu o przymusowe umieszczenie tej osoby w domu pomocy społecznej – mówi Alfred Józefiak, dyrektor MOPS-u w Brodnicy.*
* skrót materiału
atrela@polsat.com.pl