Sprawa pożaru w hotelu Belvedere. Goście czekają na należne im pieniądze

Kolejny skandal związany z hotelem Belvedere w Zakopanem. Poszkodowane w groźnym pożarze hotelu z 2014 roku kobiety, które poniosły poważne straty finansowe i którym nie zwrócono za pobyt pieniędzy, w sądzie zawarły z przedstawicielami hotelu ugodę. 45 tys. złotych powinno wpłynąć na ich konta do 11 czerwca. Niestety pieniędzy nie ma i nic nie wskazuje, że będą. O ugodzie nie powiadomiono bowiem nadzorcy sądowego. Do tej pory nie ma w aktach żadnego dokumentu na ten temat.

Pani Bożena mieszka pod Warszawą. Kobieta wraz z mamą i dwiema córkami w grudniu 2014 roku postanowiła spędzić Święta Bożego Narodzenia w czterogwiazdkowym hotelu Belvedere w Zakopanem. Drugiego dnia Świąt, w środku nocy, w obiekcie wybuchł groźny pożar. Nie zadziałały żadne systemy alarmowe. Ewakuowano ponad 400 osób. Cudem nikt nie zginał.

- Spokojna noc, nagle krzyk, wrzask hotel się pali. Uciekamy, paliły się dokładnie nasze pokoje, na poddaszu. Ewakuacja na własną rękę. Osoby zewnątrz idące wezwały straż pożarną, w hotelu na parterze nikt nie wiedział, że na piętrze jest żywy ogień. Była jeszcze starsza córka, która jest osobą specjalnej troski i moja mama w podeszłym wieku - relacjonują kobiety.

- Stwierdziliśmy rozbieżności między dokumentacją techniczną obiektu a stanem faktycznym. W naszej ocenie poddasze nieużytkowe zostało zaadaptowane na pokoje hotelowe. Kwestie ewakuacji są kluczowe. To może stwarzać zagrożenie - mówi Andrzej Król-Łęgowski z zakopiańskiej straży pożarnej.

Kobiety w ostatniej chwili uciekły w szlafrokach z płonącego obiektu. Ponieważ ich rzeczy osobiste uległy zniszczeniu, postanowiły walczyć o odszkodowanie i zadośćuczynienie. Tym bardziej, że za sam pobyt w hotelu zapłaciły ponad 7 tys. złotych. Dlatego złożyły pozew do Sądu Rejonowego w Zakopanem. Swoje straty materialne i moralne obliczyły na około 80 tys. złotych.

- Nasze straty zostały wycenione na kilkadziesiąt tysięcy złotych, są święta, prezenty, jest sprzęt, który każdy na co dzień wozi ze sobą - mówi pani Marcjanna.

W grudniu 2018 roku przed zakopiańskim sądem podpisano ugodę między kobietami a prawnikiem reprezentującym hotel Belvedere. Mimo zobowiązania, pieniądze do poszkodowanych osób nie trafiły.

- Na tej sprawie została podpisana ugoda z prośbą, żebyśmy wyraziły zgodę na sumę nie taką, jaką myśmy optowały. I oni się wywiążą, i kwota w ciągu pół roku będzie, przeleją na nasze konto. Do 11 czerwca 2019 roku miały być nam zapłacone pieniążki, odszkodowania za to, co się wydarzyło. Za to, co straciłyśmy moralnie i fizycznie - mówią poszkodowane.

Pieniądze powinny wpłynąć na konto kobiet na początku czerwca. Tak się jednak nie stało. Poszkodowane kobiety kolejny szok przeżyły, kiedy dowiedziały się, że przed krakowskim sądem toczy się postępowanie o upadłość spółki, która miała im wypłacić należność. Na dodatek spółka posiada nadzorcę sądowego, który kontroluje jej majątek. Co ciekawe, nadzorca nic nie wiedział o podpisanej ugodzie.

Beata Górszczyk z Sądu Okręgowego w Krakowie: Nadzorcę powołuje się z reguły na wniosek wierzycieli na czas trwania postępowania, żeby zabezpieczyć majątek dłużników, w tym przypadku postępowania upadłościowego. Taka ugoda nie wpłynęła ani inny dokument tego dłużnika do akt sądowych.

Reporter: A powinna?

Górszczyk: Pewnie powinna, nadzorca sądowy lub sąd powinien uzyskać wiedzę.

- On był w szoku, nie wiedział, co ma powiedzieć. On powiedział, że bez jego wiedzy nic takiego nie może zostać podpisane. Ich długi sięgają prawie 90 milionów. Im nie zależało. Podpiszemy jeszcze jedną ugodę, nic z tego i tak nie będzie. My na dzień dzisiejszy czujemy się oszukane przez właścicieli - mówią poszkodowane.

O nieprawidłowościach związanych z hotelem Belvedere informowaliśmy wielokrotnie.  Ten zakopiański hotel nie posiada w części pozwolenia na użytkowanie. Sale konferencyjne, jadalnia, klatka schodowa funkcjonują bez wymaganych pozwoleń i stwarzają zagrożenie dla turystów. Nasze ustalenia potwierdzili również urzędnicy. I rok temu nakazali zburzyć nielegalnie dobudowane części budynku hotelowego.

- Decyzja dotyczy rozbiórki części budynku hotelu Belvedere. Jest to część dobudowana do budynku. Poprzednio tu był dziedziniec - mówił Jan Kęsek, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Zakopanem.

Reporter: Które to są części tego obiektu?

Kęsek: To są te, które widzimy, czyli szerokość 20 metrów i długość 40 metrów. Od tego narożnika tutaj, czyli od tej baszty i klatki schodowej.

Reporter: To jest dość duża część budynku...

Kęsek: Jakaś jedna szósta, jedna siódma budynku. Pozwolenie na użytkowanie jest etapem następnym. Tego nie ma, bo proces legalizacji się nie zakończył.

W studiu programu „Państwo w Państwie” doszło nawet do symbolicznego zburzenia nielegalnie dobudowanych części hotelu Belvedere.

Przedstawiciele hotelu odwołali się od decyzji urzędników. Ostatecznie sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie. Teraz to on rozstrzygnie, czy podtrzymana zostanie decyzja powiatowego nadzoru budowlanego o rozbiórce sal konferencyjnych, jadalni i klatki schodowej. Nadzór budowlany po naszej interwencji nałożył także kary za nielegalne wykorzystywanie poddasza. To właśnie tam znajdują się apartamenty i pokoje, gdzie wybuchł groźny pożar.

Reporter: Panie inspektorze, toczy się jeszcze jedno postępowanie, dotyczy poddasza.

Kęsek: Poddasze miało być nieużytkowe. Inwestorzy przebudowali go.

Reporter: Tam powinien być strych?

Kęsek: Tak, budynek został odebrany z trzema kondygnacjami naziemnymi. Przebudowano górne piętro, powstało bez pozwolenia. Jest to działanie naganne.

Zakopiański nadzór budowlany nałożył na hotel kary finansowe sięgające kilkuset tysięcy złotych. Decyzję podtrzymał Małopolski Nadzór Budowlany w Krakowie. Przedstawiciele hotelu odwołali się także od tej decyzji. Ta kwestia także będzie rozpatrywana przez krakowski sąd administracyjny. A zwykli goście hotelowi nadal czekają na należne im pieniądze oraz sprawiedliwość. 

- Myślę, że takie osoby powinny ponieść sromotną kare, przez tyle lat jesteśmy odpychane, spychane, lekceważone, upokorzone tym wszystkim. Ja się proszę o coś, co zostało sądownie podpisane - mówią pani Bożena i pani Marcjanna.*

*skrót materiału

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX