Z jednej strony pole, z drugiej park. Nie mają dojazdu do domu

Emerytowany lekarz z żoną od trzech lat żyją w domu bez drogi dojazdowej w małej miejscowości niedaleko Strykowa. Wcześniej przejeżdżali przez pole sąsiada, ale nowy właściciel gruntu tego zabronił. Według sądu pan Zbigniew ma dostęp do drogi publicznej z drugiej strony nieruchomości. To teren parku krajobrazowego, którego dyrekcja nie zgodziła się na budowę drogi.

Niesułków Kolonia to wieś położona w województwie łódzkim. Od kilkunastu lat mieszka tu pan Zbigniew Zaród z żoną. Emerytowany lekarz wyjeżdżał i wjeżdżał na swoją działkę przez polną drogę, która należała do sąsiada. Kiedy zmienił się właściciel, zaczęły się problemy pana Zbigniewa.

- Wybudowałem dom, wprowadziłem się i tą droga jeździłem przez 15 lat. Nowy nabywca tej działki poinformował mnie, że działka zostanie zaorana, ta droga gruntowa, i nie będę miał dojazdu. Prosiłem, żeby sprzedał mi działkę, wydzierżawił, ale powiedział, że nie ma takiej możliwości – opowiada Zbigniew Zaród.

Pan Zbigniew i jego żona od 3 lat nie mogą wjechać na swoje podwórko. Nie dojedzie do nich żaden samochód. Swoje auto muszą zostawiać w lesie przy drodze powiatowej i przejść kilkaset metrów do domu.

- Straż pożarna nie dojedzie i nie podłączy się do hydrantu, bo jest las. Szambo w każdej chwili może być tak napełnione, że w okolicy zacznie cuchnąć. Śmieci musimy pakować w jakieś torby i wynosić, bo dostarczenie dużego pojemnika do drogi jest dla nas wielkim kłopotem – mówi pan Zbigniew.  

Sąsiad, Paweł Milczarek zaorał drogę polną, ponieważ uważa, że pan Zbigniew powinien wybudować sobie dojazd do domu z drugiej strony działki. Problem w tym, że emerytowany lekarz nie może tego zrobić.

- Tu mój dziadek mieszkał, ta droga była grzecznościowa: kto chciał, to sobie przejeżdżał. Pan sąsiad przegrał sprawę w sądzie w lutym, podważał sąd do czerwca, jeździł tutaj, więc zagrodziłem, żeby nie korzystał – mówi Paweł Milczarek, właściciel pola.

- Moja działka nie jest skomunikowana z drogą publiczną. Mam stosowne dokumenty, że nie może być dojazdu od drogi powiatowej, bo jest zakaz dyrekcji krajobrazowego parku – tłumaczy pan Zbigniew.

W planie zagospodarowania przestrzennego droga przez pole sąsiada jest ujęta i według pana Zbigniewa, burmistrz powinien ją wybudować. Burmistrz uważa, że mężczyzna dostęp do drogi publicznej ma z drugiej strony działki, więc budowa nie jest potrzebna.

- Istnieje plan zagospodarowania przestrzennego uchwalony przez radę gminy w 2009 roku, w którym istnieje budowa 60-metrowego odcinka drogi gminnej do mojej posesji. Burmistrz nie podejmuje konkretnych działań, polegających na wykupieniu tej działki i tym samym umożliwieniu mi dojazdu do mojej posesji. To jest tylko 700 metrów, koszty są niewielkie dla gminy, która posiada pond 100 mln zł budżetu  – uważa pan Zbigniew.

- Rzeczywiście w planie zagospodarowania jest nowa droga, pan Zbigniew posługuje się tylko wyrokiem sądu naczelnego, który mówi o tym, że plan jest zgodny z prawem. Natomiast zapomina powiedzieć, że jest wyrok sądu cywilnego w Zgierzu, który mówi jasno, że jest możliwość urządzenia drogi, tylko rzeczywiście ta droga by pana Zbigniewa więcej kosztowała. Pan Zbigniew ma drogę dojazdową zgodnie z pozwoleniem na budowę z 2002 roku, taką drogą publiczną jest droga powiatowa (przez park krajobrazowy - red.) – mówi Witold Kosmowski, burmistrz Strykowa.

Pytany, czy jest szansa, by wykupić prywatne pole i na nim zbudować drogę, odpowiada:

- Nie mam pojęcia. Bo to nie jest tylko moja decyzja, ale i rady, która musi zabezpieczyć środki.

 Pan Zbigniew boi się o zdrowie swoje i żony. Kiedy będzie potrzebna pomoc, może ona nie dotrzeć na czas. W sądzie toczy się sprawa o drogę konieczną. Pan Zbigniew i jego żona liczą na korzystny dla nich wyrok.

- Pan Zbigniew często podkreśla, że karetka nie może do niego dojechać. Trzeba było wybudować zgodnie z planem, jak miał w pozwoleniu w 2000 roku i nie byłoby dziś naszego spotkania – mówi Witold Kosmowski, burmistrz Strykowa.

- Boję się bardzo, bo nie oszukujmy się, pożary się zdarzają, tak jak i różne historie zdrowotne, a mu jesteśmy jak gdyby zamknięci – zauważa Maria Zaród, żona pana Zbigniewa.*

 * skrót materiału

atrela@polsat.com.pl

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX