Dramat po remoncie drogi. "Mieliśmy gejzery z Islandii"

Pół roku temu mieszkańcy ulicy Bałtowskiej w Ostrowcu Świętokrzyskim doczekali się końca remontu drogi wojewódzkiej nr 754. Wszyscy mieli nadzieję, że zakończy to ich problemy z częstymi podtopieniami. Po remoncie jest jednak jeszcze gorzej!

- Ja jestem szereg lat twarzą w twarz z żywiołem, ale takiego dziadostwa, jakie jest obecnie, to jeszcze nie było. Oni nie potrafią tego robić. Same nieszczęścia! Ludziom zalewa wszystko po same uszy – mówi Sylwester Bień.

- Mieszkam przy ul. Hubalczyków i tam się tworzy jezioro, bo po prostu nie ma odprowadzenia wody. Jest teren zaniżony do ul. Bałtowskiej i mi wybija studzienką, która znajduje się przed garażem – opowiada Marcin Kasza.

- Po remoncie dosłownie rzeka płynęła. Zalało mój garaż, warsztat stolarski i do piwnicy później. Było jakieś 15 cm wody na całym podwórku – dodaje Jacek Kot.

Według innego mieszkańca, Jerzego Zyguli, wystarczy, by deszcz padał „przez godzinę, półtorej i już jest zalane”.

Zarządca drogi twierdzi, iż czasem po prostu opady są tak duże, że żadna kanalizacja by sobie z nimi nie poradziła. Jednak mieszkańcy ulicy Bałtowskiej mają zupełnie inne zdanie na ten temat.

- Nie tak mówić, bo jeżeli dochodzi do nawałnicy, to żadna kanalizacja nie jest w stanie tego przyjąć – mówi Karol Rożek ze Świętokrzyskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich.

Reporter: No, ale to było już wcześniej, zanim te nawałnice się zaczęły.

Karol Rożek: Nie, problemy zaczęły się po majowych nawałnicach i później czerwcowych. W tej chwili w Ostrowcu było kilka takich nawałnic, które powodowały różne rzeczy i to nie jest sytuacja tylko w Ostrowcu, bo taka sytuacja występuje w każdym mieście.

- Wszystkie studzienki z tymi metalowymi lub betonowymi deklami strzelały do góry jak szampan w sylwestra. To było coś niesamowitego. Mieliśmy na ul. Bałtowskiej gejzery z Islandii albo z parku Yellowstone. To strzelało, i na 2,5 metra wybijało z tych studzienek – twierdzi mieszkaniec Zbigniew Cybulski.

- Prawdopodobnie doszło do blokady tego kanału. Po nawałnicach być może nagromadziły się elementy związane z takimi odpadami, które spowodowały zmniejszenie przepustowości kanału. No i to jesteśmy w stanie sprawdzić dopiero przy wideorejestracji, którą planujemy przeprowadzić, czyli będziemy wpuszczać tam sprzęt, który wykaże, czy gdzieś tam doszło do zamulenia tego kanału – wyjaśnia Karol Rożek ze Świętokrzyskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich.

- Nie możemy się doprosić, żeby ktoś to po prostu udrożnił. No, niech ktoś to sprawdzi. Oni przyjechali, wypompowali wodę, ktoś tam wszedł, ale nie mógł się tam dostać i zamknęli. Od 4 dni spokój, nie ma znowu nikogo – dodaje Zenon Fojcik.

Inny mieszkaniec, Marcin Kasza zgłosił problem w urzędzie miejskim.

- Dzisiaj otrzymałem odpowiedź, że „w wyniku przeprowadzonego remontu ul. Bałtowskiej na wysokości skrzyżowania z ul. Hubalczyków prawdopodobnie doszło do uszkodzenia lub zasypania czynnej kanalizacji deszczowej odprowadzającej wody opadowe i roztopowe z ul. Hubalczyków do istniejącego kanału z ul. Bałtowskie”. Gmina napisała, że to jest wina zarządu dróg wojewódzkich – opowiada.

Zarząd dróg wojewódzkich obiecał rozwiązać problem na ul. Bałtowskiej możliwie jak najszybciej. Jednak zanim do tego dojdzie, mieszkańcy w dalszym ciągu na każdą chmurę na niebie muszą patrzeć z niepokojem.*

* skrót materiału

jkasia@polsat.com.pl

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX