Wegetował samotnie w zrujnowanym mieszkaniu. Teraz zaczyna nowe życie
49-letni pan Marek, który nie umie czytać ani pisać, mieszkał samotnie w zrujnowanym mieszkaniu w Łodzi – bez bieżącej wody, toalety, z zawalonym dachem. Ponieważ pomoc społeczna nie zdała egzaminu, mężczyźnie pomagali sąsiedzi. Po naszym reportażu wszystko się zmieniło. Pan Marek otrzymał wsparcie finansowe, a przede wszystkim mieszkanie! Ze wszystkimi mediami.
Pan Marek jeszcze kilka miesięcy temu walczył o przetrwanie w zawalającym się domu.
- Póki się nie zainteresują media, czy społecznicy, póki nie nagłośnimy szerokiemu gronu odbiorców, to tak naprawdę często urzędnicy jakby nie widzieli, nie zauważali. Jest znieczulica urzędnicza, niedopilnowanie - ocenia pani Dariusz, który pomaga panu Markowi.
Do pana Marka z kamerą dotarliśmy w lutym tego roku. Jak się okazało, jest niepełnosprawny - nie potrafi pisać i czytać - nigdy nie chodził do szkoły. Dramat mężczyzny to efekt działań brata swojej zmarłej matki. Kiedy pan Marek był małym dzieckiem, wujek pobił go tak dotkliwie, że cudem uniknął śmierci.
- Było takie łóżeczko i spadłem na beton. Czaszka mi pękła, gdyby nie zwinięty koc, już bym nie żył. Brat już umarł, tata leży, mama mnie zostawiła jak kołka samego. Myślałem, żeby oczy zamknąć i iść do taty – rozpaczał pan Marek.
Mężczyzna mieszkał w prywatnym lokalu sam. Ojciec umarł, a matka została umieszczona w Domu Pomocy Społecznej. W domu pana Marka panowały koszmarne warunki. Nie miał bieżącej wody i toalety. Właściciel kamienicy budynek zaczął remontować, ale mieszkanie pana Marka pominął. Pobierał jednak czynsz - 300 zł miesięcznie.
Choć urzędnicy wiedzieli, że pan Marek może zamarznąć lub się spalić - to zostawili go bez pomocy. O mężczyzna zaczęła walczyć sąsiadka - pani Anna.
- Jestem człowiekiem, nie mogłam przejść obojętnie, nie mogłam zostawić Marka w takiej sytuacji. Bez pieca na zimę nie wyobrażam sobie czegoś takiego. Jak mu się sufit zarwał, to były tu panie z opieki, widziały jak to wygląda i nic nie zrobiły – opowiadała Anna Kacprowska.
- Z punktu widzenia urzędowego robili co mogli, z punktu widzenia ludzkiego mogli więcej – ocenił pracę swoich podwładnych Piotr Rydzewski, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.
Pan Marek potrzebował natychmiast nowego mieszkania. W trakcie naszej interwencji Urząd Miasta w Łodzi obiecał lokal dla mężczyzny. I słowa dotrzymał. Pan Marek dostał jednopokojowe mieszkanie, w którym właśnie zakończył się remont.
- On już jest wesoły, już nie ma tych wybuchów takich złości z niemocy, bo to było główną przyczyną jego wybuchów. Będzie się pierwszy raz kąpał w życiu, jak człowiek. Jak puszczał wodę, to widać było ogromną radość. Takie przyziemne rzeczy, a jakby wygrał milion w totka– ocenia Anna Kacprowska, która pomaga panu Markowi.
Pan Marek po raz pierwszy w życiu ma bieżąca wodę i toaletę. Jak mówi, zaczyna inne, nowe, godne życie.
- Część osób już się do nas zgłosiło z pomocą po pierwszym programie, teraz liczymy, że widzowie się zgłoszą z pomocą, by to mieszkanie doposażyć – mówi Robert Pawlak, radny miasta Łodzi.
Pan Marek ma mieszkanie. Sąsiadka pana marka - pani Anna - uczy go pisać i czytać. Teraz mężczyzna marzy o znalezieniu pracy.*
* skrót materiału
interwencja@polsat.com.pl