Dzicy lokatorzy wrócili do domu. Pomogła policja!

Pan Marek kupił dom w Pruszczu Gdańskim, w którym na dziko żyje czteroosobowa rodzina: nie płaci za wynajem, nie chce się wyprowadzić. Mężczyzna był tak zdesperowany, że wynajął jej i opłacił na pół roku z góry mieszkanie. Lokatorzy wyprowadzili się, ale następnego dnia wrócili. Znów zajęli dom, a pomogła im w tym policja!

Żeby zrozumieć, co stało się 1 sierpnia w Pruszczu Gdańskim na prywatnej posesji pana Marka, trzeba cofnąć się o kilka miesięcy. W maju tego roku kupił on dom z ogrodem od kobiety, która od kilku lat mieszka na stałe w Niemczech.

- Mocno należy podkreślić, że właścicielka, od której kupiłem tę nieruchomość, była wyłączną i jedyną właścicielką. Mieszka tam szwagierka nieżyjącego brata byłej właścicielki, jej córka z partnerem i małe dziecko. Nie płacą od początku, nie płacili poprzedniej właścicielce i nie mają zamiaru płacić za cokolwiek, bo tak też oświadczyli. Nie mieli nigdy umowy z byłym właścicielem, nie mają umowy ze mną. Legitymują się wyłącznie zameldowaniem, które nie jest w Polsce aktem własności – mówi pan Marek.

- Moja bratowa z dziećmi nie ma ani moralnej, ani prawnej podstawy do mieszkania tam. Ten dom jest sprzedany i powinna się podporządkować nowemu panu, który posiada ten dom! Oni przecież mogliby iść do pracy i zarobić na mieszkanie, żyć jak ludzie, a nie ciągle na innej kieszeni – zauważa była właścicielka domu.

- Zanim udaliśmy się z byłą właścicielką do notariusza, były rozmowy z tymi ludźmi, którzy zadeklarowali, że w ciągu miesiąca się stamtąd wyprowadzą – dodaje pan Marek.

Mężczyzna był przekonany, że tak się stanie. Nie miał czasu pilnować terminu wyprowadzki, ponieważ często w celach służbowych wyjeżdża. Zarządzanie i administrowanie nieruchomością notarialnie powierzył pani Paulinie Wyzińskiej, która jest licencjonowanym detektywem i właścicielem firmy detektywistycznej w Gdyni.

- Żyliśmy bardzo długo w przekonaniu, że załatwimy tę sprawę polubownie. Kiedy panie stwierdziły, że jednak wyprowadzać się nie będą, to my stwierdziliśmy, że skoro nie chcą się wyprowadzić, to niech mieszkają, ale niech coś płacą. Dostały zawiadomienie o tym, żeby płacić 1000 zł miesięcznie za 80 metrów z wyjściem na taras – informuje Paulina Wyzińska, pełnomocnik właściciela domu.

Mijały kolejne miesiące. Pan Marek nie dostał żadnej zapłaty od osób, które cały czas mieszkają w jego domu. Musiał wstrzymać rozpoczęty remont.

- Żeby nabyć tę posesję, uzyskałem pożyczkę. Było to moje marzenie. Mam rodzinę.

Dałem taką dyspozycję administratorowi, że mogę im za pół roku z góry zapłacić za mieszkanie, byle rodzina się wyprowadziła  – wspomina pan Marek.

- Panie mi na to odpowiedziały, ta młodsza pani Iwona, że oczywiście, że biorą coś takiego pod uwagę, ale to musi być centrum Pruszcza i minimum trzy pokoje, bo jej syn chce już mieć pokój samodzielny. Odpowiedziałam, że w porządku. Była nasza pani mecenas na miejscu i powiedziała, że ma jej słowo, że znajdziemy to mieszkanie. No i na tym to się skończyło tak naprawdę – opowiada Paulina Wyzińska, pełnomocnik właściciela domu.

31 lipca tego roku pani Paulina i jej pracownicy filmowali pakowanie się osób, które mieszkały w domu pana Marka. Towarzyszyła im również pani mecenas.

- Wyszli dobrowolnie. Jest to wszystko zarejestrowane na monitoringu, jest to zarejestrowane na kamerach nasobnych, gdzie pracownicy administratora to nagrywali – mówi pan Marek.

Wydawało się, że to już koniec problemów właściciela domu. Następnego dnia, kiedy był w Warszawie, przeżył szok. Zadzwoniła, do niego przerażona pani Paulina. Poinformowała go, że ludzie, którzy wczoraj opuścili jego dom, teraz w obstawie kilkudziesięciu policjantów, łącznie z naczelnikiem wydziału kryminalnego, są wprowadzani z powrotem na jego posesję. 

Właściciel domu udostępnił nam film z akcji policji 1 sierpnia tego roku:

Lokatorka:  Wzywam państwa do wpuszczenia mnie do lokalu, ponieważ nie mam gdzie mieszkać. Proszę zabrać rękę.

Pani Paulina: Dlaczego pan mnie dotyka, dlaczego pan mnie dotyka?!

Szwagier lokatorki: Bo pani ma na zewnątrz rękę.

Pani Paulina: Ale to jest mój łańcuch.

Pracownik pani Pauliny: Proszę zostawić panią, proszę zostawić jej rękę.

Szwagier lokatorki: Ja jej nie dotykam.

Pani Paulina: Ale co pan teraz robi, kim pan jest? Na jakiej podstawie pan to robi?

Prawniczka pani Pauliny: Państwo mają gdzie mieszkać, bo został zapewniony im lokal wczoraj.

Pani Paulina: Oczywiście i doszliśmy do porozumienia i ja nie rozumiem, skąd ta szopka jest dzisiaj?

Pracownik pani Pauliny: I opłacony!

- Jest to zaskakujący zwrot akcji. Tak naprawdę trudno jest odpowiedzieć, dlaczego osoby nie posiadające żadnego tytułu prawnego do tego lokalu, który ten lokal opuściły, w asyście policji do tego lokalu wracają – komentuje Krzysztof Ropiński, adwokat z firmy Pauliny Wyzińskiej.

Na filmie z 1 sierpnia zarejestrowana została rozmowa pani Pauliny z komisarzem policji:

- Wzywam do zachowania zgodnego z prawem

- Tak

- Proszę się odsunąć od furtki, albo państwo będziecie zatrzymani.

- Za co?

- Ja panią pouczam po raz kolejny, proszę opuścić te ręce i zachować się zgodnie z prawem.

- Czy uważa pan, że zachowuję się teraz niezgodnie z prawem?

- Jeżeli pani tego nie wykona, zostanie pani zatrzymana, tak samo jak i pan, i pani.

- Na jakiej podstawie będę zatrzymana, za co?

- Na podstawie naruszenia nietykalności policjanta.

- A kiedy doszło do naruszenia nietykalności policjanta?!

- Na podstawie artykułu 191 kodeksu i zmuszenie do określonego zachowania.

- Kiedy naruszyłam nietykalność cielesną policjanta!?

- Jeżeli do tego dojdzie.

- Ale już pan mi teraz mówi, że chce mnie pan za to zatrzymać, ale nie doszło do tego.

- Nie, ja panią cały czas pouczam.

- Więc jeszcze raz? Za co zostanę zatrzymana?

- Zobaczę.

- Policjanci generalnie w tej sprawie zachowali się niczym sąd. Oni wydali werdykt, oni wydali wyrok – ocenia Krzysztof Ropiński, adwokat z firmy Pauliny Wyzińskiej.

By dostać się do posesji policjanci sforsowali zabezpieczenia bramy i wprowadzili na teren dawnych lokatorów. Następnie wywiercono zamki od drzwi i zajęto dom pana Marka.

Policjant: Proszę pani, proszę się odsunąć stąd.

Pani Paulina: Pani mecenas, pani mecenas. Proszę do mnie podejść, pani mecenas.

Policjant: Odchodzi pani?

Pani Paulina: Nie, nie odchodzę! Z jakiej racji ja mam odejść? Jestem u siebie, nie jestem tutaj intruzem.

Policjant łapie panią Paulinę za ręce i odsuwa od drzwi.

Pani Paulina: Co on robi? Co pan robi, jakim prawem? Dlaczego mnie pan odsuwa, ja jestem u siebie. Oni nie są u siebie.

Policjant po chwili: Weszliście do mieszkania, tak jak chcieliście i my na tym interwencję kończymy.

Zięć lokatorki: (przy drzwiach po wywierceniu zamków): Jeszcze chwilę, niech wejdą do domu.

Policjant: Tak, tak.

Pytamy oficera prasowego Komendy Powiatowej w Pruszczu Gdańskim, Karola Kościuka, czy interwencja policji jest normą zachowania funkcjonariuszy z Pruszcza?

- Policjanci działają w zakresie prawa i na podstawie przepisów prawa.

- Jeżeli działają zgodnie z prawem i według prawa, pytam o jeden przepis prawny, jeden, który umożliwił policjantom, na tamten moment podjęcie decyzji o wprowadzeniu tych ludzi do domu?

- Tak jak już wcześniej powiedziałem, policjanci działają na podstawie i w granicach przepisów prawa .

- Jeden przepis z tego prawa?

- Jeżeli chodzi o to postępowanie, o tę konkretną rzecz, będzie to też brane pod uwagę w postępowaniu w sądzie.

 Od tego wydarzenia minął już miesiąc. Wprowadzeni przez policjantów ludzie dalej mieszkają w domu pana Marka i dalej nie płacą. Po raz pierwszy od tego wydarzenia załamany pan Marek poszedł na swoja posesję.

Pan Marek: Chciałem zapytać, jak nasze płatności wyglądają, bo od naszego pierwszego spotkania nie odnotowaliśmy żadnej płatności, mimo tego że państwo krzyczą o wszystkim, tylko nie o płatnościach.

Lokatora: Nie spisaliśmy żadnej umowy.

Pan Marek: To na jakiej podstawie pani tutaj przebywa?

Lokatorka: Nie będę rozmawiała.

Reporter: Ale zaraz, zaraz, pani Halino przecież pani tu jest bezumownie, bezprawnie. Dlaczego pani tu przebywa?

Lokatorka: To pani tak wie. Nieprawda.

Pan Marek: Ma pani możliwość pokazania swojej racji, jeżeli ma pani takową. Dokumentacji.

Lokatorka: Podstępem weszliście na teren.

Pan Marek: Ale proszę panią, ja wszedłem na teren własnej posesji, gdzie pani przebywa nielegalnie.

Lokatorka: Ja nie będę z państwem rozmawiać, nie będziecie mnie "natręczać". Dzwonię na policję.

Marek: Proszę bardzo.

Reporter: Pani Halino, miała pani nawet propozycję od właściciela, że pół roku będą pani opłacać mieszkanie. Dlaczego pani z tego nie skorzystała?

Lokatorka: W ogóle nie było żadnych umów. Do widzenia.

Rzeczywiście podczas wizyty pana Marka na swojej posesji, interweniowała policja.

Pan Marek: Przede wszystkim zadam panu pytanie: czego dotyczy interwencja?

Policjant: Naruszenia.

Pan Marek: Czego naruszenia?

Policjant: Terenu prywatnego.

Pani Paulina: Nie wierzę!

Pan Marek: Proszę bardzo, niech pan sprawdzi, kto jest właścicielem.

Pani Paulina: Kto kogo naruszył?

Policjant: W czym jest teraz problem ?

Pan Marek: To ja słucham pana: w czym jest problem?

Policjant: Jest pan właścicielem, tak?

Pan Marek: Tak.

Policjant: Tutaj pani zgłosiła, że ktoś wszedł na posesję, jakaś telewizja.

Pani Paulina: Właściciel wszedł.

Policjant: Moment, nie chce, żeby dziennikarze tutaj wchodzili

Pan Marek: A kim jest ta pani, proszę mi powiedzieć?!

Drugi policjant: A według pana, kim ona jest?

Pan Marek: Koczownikiem, człowiekiem, który nie ma żadnego prawa, oszustem. Chce wyłudzić od miasta, od państwa, mieszkanie socjalne, dlatego tutaj weszli i okupują!

Policjant: Pan jako właściciel jak najbardziej może sobie wchodzić na swoją posesję, a kwestia tej pani jest na drodze cywilnej przed sądem. Sąd zadecyduje.

Pan Marek: To dlaczego policja tę panią wprowadziła siłą tutaj?

Policjant: Nie wiem, proszę pana.

- To nie jest tak, że ja jestem milionerem, że kupiłem sobie dom, bo chciałem zrobić z tego coś lepszego i sprzedać dalej. To jest dom, w którym ma zamieszkać moja córka, w którym gdzieś tam człowiek widzi swoją starość – komentuje pan Marek.*

* skrót materiału

mfrydrych@polsat.com.pl

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX