Przebudowa drogi koszmarem mieszkańców
Przebudowa drogi wojewódzkiej 548 między Wąbrzeźnem a Stolnem w woj. kujawsko-pomorskim trwa już dwa lata i powoduje ogromne utrudnienia dla okolicznych mieszkańców. Ciężki sprzęt, zerwany asfalt i dziury w drodze sprawiają, że nad okolicą unoszą się tumanu kurzu. Auta ulegają awarii i jest niebezpiecznie. Wykonawca zrezygnował twierdząc, że budując zgodnie z projektem, droga się rozpadnie.
Dwa lata temu mieszkańcy miejscowości położonych wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 548 w Kujawsko-Pomorskiem odetchnęli z ulgą. Ruszyła bowiem długo wyczekiwana przebudowa odcinka łączącego Wąbrzeźno ze Stolnem.
- Kilka lat temu ta droga była w tak złym stanie, że zapadł się TIR i wtedy zaczęliśmy walczyć o przebudowę. Została podpisana umowa z firmą Trakcja przez ZDW i się cieszyliśmy, że ta droga będzie. Tu niedaleko jest autostrada, więc miało być po europejsku. Niestety, od początku były problemy z wykonawcą i skończyło się tym, że został on wyrzucony z budowy. Pozostał duży bałagan i dzisiaj cierpimy z tego powodu – opowiada Marcin Skonieczka, wójt gminy Płużnica.
- My nie mamy po czym jeździć. Droga jest dziurawa i jakim samochodem bym nie pojechał na przegląd techniczny – przy każdym jest coś do zrobienia. My za to płacimy – mówi Stanisław Kamionka, który mieszka przy przebudowywanej drodze.
- Najbardziej doskwiera mi dojazd do pracy i pokonywanie tych horrendalnych przeszkód. Do pracy mam 12 km, więc proszę sobie wyobrazić codzienną moją przeprawę i walkę, żeby dostać się do pracy. Był taki czas, to było 2 lata temu, że musiałem omijać całą tę drogę i jechać okrężną drogą przez miejscowość Hryńsk. Nadrabiałem straszne ilości kilometrów – opowiada inny okoliczny mieszkaniec Zbigniew Jakubowski.
Zbigniew Modzelewski twierdzi, że jadąc przebudowywaną drogę uszkodził felgę i przednie zawieszenie samochodu. - Wpadłem w dziurę. Naprawa kosztowała mnie 3000 zł – mówi.
- Studzienki melioracyjne same wołają o pomstę do nieba. Są zabezpieczone paletami, znakami drogowymi albo spróchniałymi kawałkami płyty wiórowej. A dzieciaki chodzą - zwraca uwagę inny mieszkaniec Marcin Urbański.
Problemem jest też kurz, jak unosi się w miejscu budowy drogi, drogi, którą codziennie muszą pokonywać dzieci w drodze do szkoły.
- Bywają przypadki, że jak jedzie samochód ciężarowy – sama się spotkałam z taką sytuacją – po prostu musiałam zatrzymać auto i poczekać aż cały kurz opadnie, żebym mogła widzieć w ogóle drogę, bo ciężarówka jak przejedzie z dużą prędkością, to widoku nie ma – tłumaczy okoliczna mieszkanka Lucyna Stafień.
- Jestem sąsiadką pana Marcina. Wspólnie, rano wychodzimy i patrzymy, w którą stronę wieje wiatr. Czy na pana Marcina, czy na mnie ta kurzawa idzie. Czy mogę ja otworzyć okno czy nie – mówi Barbara Wójcik.
Budowa drogi utknęła w martwym punkcie, ponieważ Kujawsko-Pomorski Zarząd Dróg Wojewódzkich nie jest w stanie dogadać się z wykonawcą - firmą Trakcja. Strony sporu przerzucają się odpowiedzialnością, a tymczasem koszmar mieszkańców trwa.
- Po 2 latach firma Trakcja zrealizowała zaledwie 31 proc. zakresu rzeczowego i dlatego wiosną tego roku odstąpiliśmy od umowy i w tej chwili przygotowujemy się do znalezienia nowego wykonawcy. Po zimie, po przerwie zimowej zwracaliśmy się kilkukrotnie do firmy Trakcja o wznowienie prac, nie było żadnej reakcji – informuje Michał Sitarek z Zarządu Dróg Wojewódzkich w Bydgoszczy.
Firma Trakcja PRKiI SA odpowiada, że gdyby chciała wybudować tę drogę zgodnie z projektami, które otrzymała, „powstałby bubel, który nie odpowiada współczesnym standardom”.
- Projektowanie tej drogi zostało przygotowane na podstawie analiz ruchu. One były przygotowane jeszcze przed oddaniem do użytku autostrady A2 na tym odcinku i powstaniem szeregu centrów logistycznych na tym terenie. W związku z czym ta droga niemal od razu po oddaniu do użytku zaczęłaby się rozpadać. My zaproponowaliśmy szereg rozwiązań, które pozwoliłyby na to, aby cała inwestycja była zakończona do końca tego roku. Niestety, nie zostały przyjęte – tłumaczy Robert Kuczyński z firmy Trakcja PRKil SA.
- To jest zagrożenie nie tylko tego typu, że się kurzy itd., ale wręcz życia i zdrowia. Służby ratunkowe mogą nie dojechać, a zimą to już w ogóle, zapomnijmy o tym – komentuje Piotr Doliński, który mieszka przy przebudowywanej drodze.*
* skrót materiału
jkasia@polsat.com.pl