Internetowi oszuści przechytrzyli bank, przegrali... z komornikiem
Pani Katarzyna Szoła z Gdańska na lokatach w Idea Banku miała 275 000 zł. Oszuści wyrobili wtórnik jej karty SIM do telefonu i przelali środki na podstawione konto. Bank twierdzi, że dochował wszystkich procedur, dlatego pani Katarzyna musi walczyć w sądzie. Choć oszuści byli dobrze zorganizowani, to pieniędzy nie zobaczyli. Po tym jak trafiły na konto bezdomnego, zajął je… komornik za długi alimentacyjne.
- W niewiadomy sposób przestępcy pozyskali wiedzę o moich lokatach, wyrobili sobie fałszywe dokumenty, wtórnik karty SIM i mając SMS, narzędzia autoryzacji, zerwali lokaty i przelali jej na swoje konto – opowiada pani Katarzyna.
Jak działali oszuści? Na podrobiony dowód osobisty postarali się o wtórnik karty SIM do telefonu pani Katarzyny. Przejęli nad nim kontrolę. Telefon kobiety przestał wtedy działać. Przestępcy dzwoniąc do banku z numeru telefonu pani Katarzyny zlikwidowali wszystkie lokaty.
- Przestępca wyrobił wtórnik karty naszego numeru telefonu najprawdopodobniej na podstawie sfałszowanego dowodu osobistego. W moim przypadku stało się to w firmie Orange, w okolicach Warszawy, a ja mieszkam w Gdańsku – mówi pani Katarzyna.
Jak tłumaczy, żeby przejść weryfikacje w banku trzeba było podać dane osobiste: imię i nazwisko, nazwisko panieńskie matki, nr PESEL, adres i odpowiedzieć na jedno z pytań.
- Najczęściej było to pytanie, czy posiadam lokaty. Najprawdopodobniej oszuści mieli wszystkie dane i wiedzę, że w tym czasie zostały zdeponowane tam takie kwoty – mówi Katarzyna Szoła.
- Jak pani Katarzyna przyszła do mnie, to zdałem sobie sprawę, że każdego to może dotknąć, bo każdy większe lub mniejsze pieniądze w bankach lokuje – dodaje adwokat Krzysztof Maj.
- Dziewczyna, która się pode mnie podszywała 6 razy dzwoniła do banku, miała problem z zalogowaniem się, 6 razy w ciągu 30 minut. Nie wiedziała, na jaką aplikacje miała się zalogować, ponownie zadzwoniła, żeby zmienić hasła dostępu, przeszła weryfikację, mimo że nie mówiła płynnie danych – zauważa pani Katarzyna.
Pieniądze trafiły na konto tzw. słupa, który, jak ustaliła prokuratura, jest osobą bezdomną. Przestępcy nie zdążyli ich przejąć… bo zajął je komornik. Ten przekazał miejskiemu ośrodkowi pomocy społecznej z okolic Białegostoku. Część pieniędzy poszła na długi alimentacyjne bezdomnego, a cześć nie wiadomo gdzie trafiła.
O komentarz w sprawie poprosiliśmy Idea Bank. Komentarz otrzymaliśmy przez e-mail. To jego fragment.
Bezpieczeństwo środków zgromadzonych w banku jest naszym absolutnym priorytetem.
Przeprowadzane transakcje podlegają ścisłym procedurom i posiadają wielopoziomowe zabezpieczenia. Stosujemy odpowiednie rozwiązania również w przypadku operacji zrywania lokat z poziomu bankowości internetowej. W tym przypadku dyspozycje muszą zostać potwierdzone kodem sms wysłanym na numer telefonu przypisany do Klienta. Równie ważny, co należy podkreślić, jest aspekt zachowania należytej ostrożności ze strony Klientów, wszelkie dane, loginy i hasła powinny być przechowywane w sposób uniemożliwiający wykorzystanie ich przez osoby nieuprawnione.
Odnosząc się do Pani zapytania i przesłanego upoważnienia Klientki do udzielania informacji programowi „Interwencja” w telewizji Polsat, informujemy, że w związku z obowiązującą nas tajemnicą bankową oraz procedurami wewnętrznymi banku, obecnie nie możemy wypowiedzieć się bezpośrednio na temat zgłoszonej sprawy (…).
- Mnie wydaje się, że trzeba złożyć pozew przeciwko bankowi – mówi adwokat Krzysztof Maj.
Reporterka: Bank powie, że wszystko było sprawdzane, PESEL, inne dane.
Adwokat: Tak, ale mamy też bezpieczeństwo naszych pieniędzy i szczelność systemu. Ta szczelność zawiodła, bo pieniądze zostały upłynnione.
- Bank nie widzi tutaj swojej winy, najprawdopodobniej nikt nie jest w stanie ustalić, czy miał jakieś przecieki, czy słabe punkty. Tego się pewnie nigdy nie dowiemy – komentuje pani Katarzyna.
Prokuratura umorzyła postępowanie, bo sprawcy nie udało się wykryć. A pani Katarzyna musi sądzić się z bankiem o zwrot swoich pieniędzy.
- Bank nie podjął rozmowy, bank nie widzi problemu, według banku wypłaciłam te pieniądze ja – tłumaczy pani Katarzyna.
- To jest chichot, że dobrze zorganizowana grupa oszustów poległa na słupie, którego nie sprawdziła i nie zdążyła tych pieniędzy wytransferować zagranicę – dodaje adwokat Krzysztof Maj. *
* skrót materiału
akrajewska@polsat.com.pl