Układ zakopiański: co dalej z Małgorzatą Ch.?

Wracamy do sprawy Małgorzaty Ch. – niegdyś zakopiańskiej potentatki w branży hotelarskiej. Mimo poważnych prokuratorskich zarzutów i skierowania do sądu aktu oskarżenia Małgorzata Ch. nadal udziela się publicznie. Kobieta została wybrana przez Związek Pracodawców Turystyki Lewiatan na Przewodniczącą Rady Nadzorczej.

Małgorzata Ch. jeszcze dwa lata temu w Zakopanem posiadała trzy hotele: trzygwiazdkowy Czarny Potok, czterogwiazdkowy Belvedere i pięciogwiazdkowy Litwor. Warszawskiej Kancelarii Prawnej Modrzejewski i Wspólnicy zaoferowała sprzedaż jednego z tych obiektów.

- Przedmiotem transakcji jest hotel Belvedere, który pani Ch. zdecydowała się sprzedać. Na poczet tej transakcji pozyskała bardzo dużą kwotę zadatku. Do transakcji nie doszło. Pani Ch. dostała pieniądze, które spożytkowała, a hotelu nie sprzedała – powiedział Jerzy Modrzejewski z Kancelarii Modrzejewski i Wspólnicy, gdy wcześniej opisywaliśmy transakcję.

- Prawo nie sięga do tych państwa, oni się czują bezkarni. Ja przekonałem się o tym, jak jeszcze byłem kiedyś w dobrym stosunku z państwem Ch. Działaliśmy wspólnie w spółce. Pani Ch. ma znajomości we wszystkich kręgach, jakie są w Zakopanem – mówił były współpracownik Małgorzaty Ch.

W 2017 roku reporterzy Telewizji Polsat i Polsat News, a także inne media takie jak: Superstacja, Wprost, Rzeczpospolita, Super Express czy Gazeta Krakowska wytropiły układ zakopiański, czyli aferę związaną z wyłudzeniem wielu milionów złotych przez Małgorzatę Ch. Dziś już wiemy, że ustalenia naszych dziennikarzy śledczych potwierdziły się.

- To była cała koalicja mediów. I faktycznie ci dziennikarze, którzy zauważyli, że coś, co jest niebywałym skandalem, co było wtedy nazywane układem zakopiańskim, że jest to prawdopodobne – powiedział Grzegorz Jankowski, dyrektor programowy Superstacji.

- Hotel Litwor służył jako zabezpieczenie, gdyby nie doszło do zawarcia przyrzeczonej umowy, której dotyczyła umowa przedwstępna, wobec tego my jesteśmy właścicielami hotelu – stwierdził Jerzy Modrzejewski z Kancelarii Modrzejewski i Wspólnicy.

Kiedy Małgorzata Ch. nie wywiązała się z umowy sprzedaży hotelu Belvedere, Kancelaria chciała zgodnie z uzgodnionymi warunkami przejąć inny hotel - Litwor. Wówczas Małgorzata Ch. usiłowała zablokować taką możliwość. Kiedy wreszcie sądownie Kancelaria odebrała to, co jej się prawnie należało, odkryto, że w obiekcie wcześniej dochodziło do skandalicznych zaniedbań. Grozą należy nazwać warunki sanitarne, jakie nowy właściciel zastał w pięciogwiazdkowym hotelu.

- Brud to była normalna rzecz, zawsze było ciężko utrzymać porządek, pomieszczenia były za małe, było ciężko na bieżąco to sprzątać. Gość nie widzi tego – mówił nam były pracownik hotelu Litwor.

Wszechobecny bałagan i brud oraz zagrażająca zdrowiu źle przetrzymywana żywność nie były jedynymi nieprawidłowościami. Przede wszystkim hotel stwarzał zagrożenie dla życia przebywających w nim osób. Dlatego nie można z niego korzystać.

- Nieprawidłowości dotyczyły warunków ewakuacji hotelu Litwor. Chodziło tutaj o ewakuacyjną klatkę schodową. Powinna być wydzielona pożarowo, wyposażona pożarowo w system oddymiania, tego nie było. Brak takiej klatki może stwarzać zagrożenie, bo to kluczowy element ewakuacji – przekazał Andrzej Król-Łęgowski ze straży pożarnej w Zakopanem.

Hotel Litwor aktualnie jest nieczynny. Aby obiekt mógł funkcjonować i spełniać europejskie standardy, potrzebne są znaczne nakłady finansowe. Beztroska byłych właścicieli Litwora może szokować, bo inny ich obiekt - hotel Belvedere stanął w grudniu 2014 roku w płomieniach. Podczas pożaru nie zadziałały żadne systemy alarmowe. Ewakuowano ponad 400 osób. Cudem nikt wówczas nie zginał.

- Spokojna noc i nagle krzyk, wrzask, hotel się pali. Paliły się dokładnie nasze pokoje na poddaszu. Ewakuacja na własną rękę, ludzie z ulicy wezwali pomoc. W hotelu na parterze nikt nie wiedział, że na poddaszu jest żywy ogień. Nasze straty wyceniono na kilkadziesiąt tysięcy, bo to były święta, prezenty, sprzęt, który teraz każdy wozi - mówiły Bożena i Marcjanna Dziamskie, poszkodowane w pożarze.

Tą skandaliczną sprawą zajęła się miedzy innymi Interwencja. Po dziennikarskim śledztwie, pod koniec marca 2018 roku policja zatrzymała Małgorzatę Ch. Kobieta trafiła do aresztu śledczego.

- Prokuratura skierowała wniosek o tymczasowe aresztowanie wobec Małgorzaty Ch. Sąd ten wniosek uwzględnił, zastrzegając, że ulegnie on uchyleniu, jeżeli wpłaci 500 tysięcy złotych. My z tą decyzją sądu się nie zgodziliśmy. Sąd Okręgowy zmienił decyzję sądu I instancji, ustalił kwotę poręczenia na 1milion złotych. Kwota ta została wpłacona – poinformował Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

- I to jest kolejne pytanie: skąd te pieniądze są? Bo pani Ch. mówiła, że tych pieniędzy nie ma. Wykazywała, że nie wiadomo, z czego żyje. A tu się okazało, że pieniądze są – skomentował Grzegorz Jankowski, dyrektor programowy Superstacji.

11 lipca 2019 roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie skierowała do warszawskiego sądu akt oskarżenia przeciwko Małgorzacie Ch., a także pięciu jej współpracownikom. Jednym z nich jest jej partner życiowy Grzegorz K. Prokuratura nie ma żadnych wątpliwości - Małgorzata Ch. popełniła świadome przestępstwa.

- Zarzuty aktu oskarżenia wobec Małgorzaty Ch. dotyczą oszustwa w stosunku do mienia znacznej wartości. W tym przypadku chodzi o umowę zawartą przez spółkę, która reprezentowała Małgorzata Ch. z inną spółką prawa handlowego. Jak ustalono, strona, która tę umowę zwarła, nie miała zamiaru się z niej wywiązać, a chodziło o uzyskanie wysokiego zadatku w kwocie 20 mln zł. Ponadto Małgorzata Ch. podjęła szereg czynności prawnych i faktycznych mających na celu obciążenie swojego majątku, żeby nie doprowadzić do egzekucji z tytułu nie wywiązania się z umowy – poinformował Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Jak dodał, „pozostałe 5 osób ma zarzuty dotyczące podejmowania czynności prawnych i faktycznych mających na celu udaremnienie zaspokojenia wierzycieli - chodzi tutaj o obciążenie nieruchomości będącej w posiadaniu jednej spółki tak, aby inna spółka będąca pokrzywdzoną w tej sprawie nie mogła skutecznie przeprowadzić egzekucji.”

Kiedy w 2017 roku zaczęliśmy nagłaśniać tę skandaliczną sprawę, zarzucano nam brak obiektywizmu i tendencyjne pokazywanie sprawy. Między innymi Tatrzańska Izba Gospodarcza, z którą wcześniej biznesowo współpracowała Małgorzata Ch., nazywała rzetelne działania dziennikarzy nagonką i spektaklem medialnym. A kobietę broniono.  Postanowiliśmy odwiedzić przedstawicieli tej zakopiańskiej Izby. Niestety, zamknięto przed nami drzwi.

- Powinni się wstydzić. Powinni spojrzeć w lustro i zapytać, czy robiłem słusznie? Dlaczego te osoby nie mając wiedzy, występowały w obronie pani Ch.? Dlaczego krytykowały dziennikarzy? Dziennikarze, czwarta władza, wykazywali, że pani Ch. nie jest godna obrony – skomentował Grzegorz Jankowski.

Mimo tak poważnych prokuratorskich zarzutów i skierowania do sądu aktu oskarżenia, Małgorzata Ch. nadal udziela się publicznie. Kobieta została wybrana przez Związek Pracodawców Turystyki Lewiatan na Przewodniczącą Rady Nadzorczej. Umówiliśmy się na spotkanie z wiceprezesem tej organizacji. Po wywiadzie mężczyzna przysłał SMS-a, że nie zgadza się na upublicznienie swojego wizerunku w wypowiedziach o Małgorzacie Ch.

Reporter: Czym zajmuje się szef rady nadzorczej?

Wiceprezes Józef R.: Funkcja honorowa w pewnym sensie. Zajmuje się w związku pewną działalnością merytoryczną, nie interesują mnie sprawy pani Ch.

- Jak to rzutuje na państwa związek?

- W wielu przypadkach dużo podmiotów solidaryzuje się z panią Ch. Nie prowadzimy badań aprobaty. Gdyby walne tego nie akceptowało, to pani Ch. by nie była przewodniczącą rady nadzorczej.

- Wstyd i kompromitacja.

- To wszystko?

- Nie ma pan nic do powiedzenia w tej sprawie?

- Nie mam.

- Małgorzata Ch. nie przyznaje się do winy. Złożyła obszerne wyjaśnienia, które nie pokrywają się z zebranym materiałem dowodowym. Małgorzacie Ch. grozi kara 10 lat pozbawienia wolności, a innym osobom po 5 lat – informuje Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Przestrzegając wszystkich zasad etyki dziennikarskiej usiłowaliśmy poprosić o komentarz Małgorzatę Ch. Chcieliśmy poznać motywy postępowania kobiety oraz jej stanowisko. Najpierw zatelefonowaliśmy na jej numer telefonu komórkowego. Kiedy nie odebrała, pojechaliśmy na poszukiwania oskarżonej przez prokuraturę mieszkanki Zakopanego. Najpierw odwiedziliśmy biuro. W momencie, kiedy podjechaliśmy pod budynek, drzwi zamknięto na klucz.

W pewnym momencie zauważyliśmy, że z ukrycia nagrywa nas bliska współpracowniczka Małgorzaty Ch. Podeszliśmy do niej, ale również nie chciała komentować sprawy.  

Następnie pojechaliśmy do hotelu Czarny Potok. To właśnie to miejsce Małgorzata Ch. podaje, jako adres korespondencyjny. Niestety, mimo licznych prób, do dzisiaj Małgorzata Ch. się z nami nie skontaktowała. *

*skrót materiału

 aborzecki@polsat.com.pl

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX