Dramat 48-latki. Walczy o godne życie
Elżbieta i Zbigniew Szwemińscy mieszkają w Sępolnie Wielkim – wsi położonej w województwie zachodniopomorskim. 48-letnia pani Elżbieta ma jedno sprawne płuco, a w brzuchu znajduje się guz o średnicy 30 centymetrów. Pan Zbigniew musiał zrezygnować z pracy, by zająć się żoną i przejąć wszystkie obowiązki domowe. Rodzina utrzymuje się ze świadczenia opiekuńczego i innych zasiłków. W sumie jest to ponad 2100 zł. Nie wystarcza to jednak na leki, dojazdy do lekarzy czy normalne życie.
Elżbieta i Zbigniew Szwemińscy mieszkają w Sępolnie Wielkim – wsi położonej w województwie zachodniopomorskim. Pani Elżbieta ma 48 lat i jest bardzo schorowana. Ma sprawne tylko jedno płuco, a w brzuchu znajduje się guz o średnicy 30 centymetrów.
- Lekarze rozkładają ręce. Jeżdżę od 2013 roku po szpitalach i już kilka razy byłam przygotowywana do operacji i ściągają mnie za każdym razem z łóżka. Codziennie, jak się kładę do łóżka, to tak jakby ktoś mi w żołądku kamień położył. Bardzo się męczę - mówi pani Elżbieta.
- Ma dwa guzy, niesprawne płuco i pierwszą grupę stopnia niepełnosprawności. Potrzebuje osoby drugiej do opieki - dodaje mąż pani Elżbiety.
Pan Zbigniew musiał zrezygnować z pracy, by zająć się żoną i przejąć wszystkie obowiązki domowe. Rodzina utrzymuje się ze świadczenia opiekuńczego, które otrzymuje pan Zbigniew i z innych zasiłków. W sumie jest to ponad 2100 zł. Nie wystarcza to jednak na leki, dojazdy do lekarzy czy normalne życie.
- Nieraz nie wiemy, czy kupić leki czy zakupy. Musimy kupować jeszcze opał, a przyczepa drzewa kosztuje 600 zł - mówi pani Elżbieta.
- Kiedy mi brakowało pieniędzy, to aptekarz potrafił poczekać ze dwa tygodnie. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze pieluchomajtki. Opakowanie kosztuje 70 złotych, a dwa to już 140 - wylicza pan Zbigniew.
Pani Elżbieta i pan Zbigniew nie mogą starać się o zasiłki celowe na leki z Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Białym Borze. Rodzina przekracza kryterium dochodowe, które wynosi 528 zł na osobę.
- Pani Elżbieta nie składała takiego wniosku, gdyż państwo wiedzą, że się nie kwalifikują do zasiłku celowego - tłumaczy Agnieszka Łazor z Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Białym Borze.
Choroba pani Elżbiety to nie jedyny problem tej rodziny. Warunki w domu są trudne. Okna są nieszczelne. W kuchni znajduje się piec, który ogrzewa cały dom.
Państwo Szwemińscy radzą sobie, jak mogą. Rok temu rodzina korzystała z łazienki na zewnątrz i myła się w misce. Pan Zbigniew z pomocą kolegów zrobił w domu łazienkę, aby ułatwić życie przede wszystkim schorowanej żonie.
- Po zrobieniu łazienki latem syn włożył do piekarnika z zapiekanki z serem i poszła cała instalacja w domu. Ale już przed tym, jak włączaliśmy czajnik, to po prostu było czuć kable w korytarzu - dodaje pani Elżbieta.
- W każdej chwili ten dom może się spalić i pójść z dymem. Pan elektryk powiedział, że ma zaprzyjaźnioną hurtownię, gdzie zakupi odpowiedni materiał. Wystarczy zebrać na to pieniądze - mówi pani Iwona Szymańska, sołtys wsi Grabowo.
Państwo Szwemińscy mają obecnie prąd w domu. Wciąż jednak trwa naprawa całej instalacji elektrycznej. Na to brakuje niestety pieniędzy. Małżeństwu potrzebna jest pomoc. Jednak największym marzeniem tej rodziny jest powrót do zdrowia pani Elżbiety.
- Marzy mi się, żeby znalazł się lekarz, który tak naprawdę zdiagnozuje panią Elę, podejmie decyzję i nie wycofa się z niej 5 minut później - mówi Maria Sowisło z Tygodnika Miasteckiego.
- Chciałabym, żeby to leczenie jakoś się ruszyło, bo ja bardzo cierpię. Jeżdżę trzy lata od lekarza do lekarza, od szpitala do szpitala i tylko rozkładają ręce - dodaje pani Elżbieta.*
*skrót materiału
emlodziankowska@polsat.com.pl