Siostry niezaradne życiowo. Sąsiedzi biją na alarm!
Dwie siostry samotnie mieszkające w Gdańsku żyją tylko dzięki pomocy sąsiadów. Młodsza ze względu na zdrowie jest ubezwłasnowolniona, a stan starszej ostatnio bardzo się pogorszył. Sąsiedzi dbają, by siostry miały co jeść. Ponieważ bez nich kobiety nie przeżyją, zaalarmowali urzędników, a później nas.
Starsza z sióstr - pani Elżbieta ma 73 lata. Jest od wielu lat opiekunem prawnym młodszej o 5 lat Izabeli, która ze względu na problemy zdrowotne została ubezwłasnowolniona. Przez lata radziły sobie same. Ale kilka miesięcy temu sąsiedzi zauważyli, że stan zdrowia starszej siostry się pogorszył.
- Spotykam Elę i ona mówi mi od rzeczy, że ona nie wie, gdzie była. Wraca z jakimś wózkiem, ma w środku lalkę, a mówi, że znalazła dziecko na ulicy, więc pomyślałam, że jeżeli nie wie, co robi, to nie wie też w domu – mówi sąsiadka Iwona Kalkowska.
Kobieta wspomina, że zdarzało się, iż pani Elżbieta wychodziła z domu, a pani Izabela zamykała drzwi na wszystkie zamki i jej nie wpuszczała. - Więc Ela siedziała na schodach i czekała aż Iza się zlituje. Dlatego mój mąż zlikwidował te wszystkie zamki. Zostawił tylko na klucz. Prosiłam MOPR o pomoc, czekałam. Obiecywano, że zajmą się. Pani powiedziała, że rzeczywiście te panie potrzebują pomocy, ale to nie będzie takie szybkie – mówi.
Sąsiedzi coraz bardziej martwili się o siostry. Cały czas też pomagali. Ale wydarzenie z lipca tego roku spowodowało, że zaczęli martwić się również o swoje bezpieczeństwo.
- To była godzina 18-19, weszłam do kuchni i mówię: Tomek, zobacz, tu chyba coś jest nie tak. Chyba czuję tu gaz. A Ela siedziała i jadła swój obiad – wspomina Iwona Kalkowska.
Pani Elżbieta została zabrana do szpitala. Jej młodszą siostrę tydzień wcześniej zabrało pogotowie. Dla sąsiadów było szokiem, co stało się potem.
- Pani Ela była około miesiąca w szpitalu psychiatrycznym. Później przywieziono ją do domu i nikogo to nie interesowało, w jakich warunkach one są i tak zostawiono. Bez jedzenia, bez niczego – opowiada sąsiadka Katarzyna Pietrzak.
- Ile czasu mogą się sąsiedzi nimi zajmować i jedzenie zanosić? Przecież jeżeli je przywieźli ze szpitala i w domu nie było ani jedzenia, ani picia, ani nic, to zostawić tak te chore osoby same sobie? To się w głowie nie mieści. Przecież to są ludzie – mówi pani Halina.
- Opiekujemy się tą rodziną jak to tylko możliwe. Używamy wszelkich możliwych środków, jakimi dysponujemy, a więc mówimy o opiece, mówimy o pomocy, mówimy o środkach prawnych i środkach finansowych – informuje Sylwia Ressel, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Gdańsku.
- One potrzebują całodobowej opieki. One nie mogą żyć tak, że na 2 godziny ktoś przyjdzie i to jest już wszystko – komentuje sąsiadka Halina Antoszak.
Przytulny dom opieki społecznej dla sióstr wydaje się najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich. Ale na to potrzebna jest zgoda kobiet.
- To jest nienormalne, żeby się takiej osoby pytać, czy ona się zgadza, czy ona chce iść do domu opieki. Taka osoba z demencją, czy osoba niepełnosprawna umysłowo, ona nie wie, co ona odpowiada – zauważa Halina Antoszak.
- Nie myślałam o tym (o domu opieki – red.), ale mam nadzieję, że wyzdrowieję jakoś i będę sama prowadzić kuchnię – mówi pani Elżbieta.*
* skrót materiału
PS Zaledwie dzień po realizacji reportażu sąd już zdecydował, że młodsza siostra może być umieszczona w domu pomocy społecznej bez jej zgody. Los starszej siostry nadal jest niepewny.
interwencja@polsat.com.pl