Kierowca przemycał, stracił pracodawca
Państwo Blicharscy stracili wartą blisko 150 tys. zł naczepę tira przez pracownika, który przemycał w niej papierosy. Kierowca wpadł na przejściu z Białorusią. Tamtejsze prawo pozwala zarekwirować naczepę, a polskie w takich sytuacjach pozostawia przedsiębiorcę samemu sobie.
Państwo Blicharscy prowadzą koło Białej Podlaskiej rodzinną firmę transportową. Mają kilka ciężarówek, którymi na zlecenie rozwożą towary po całej Europie. 22 grudnia 2017 roku Adam O. – kierowca pracujący u nich od 11 lat - został zatrzymany na białorusko-polskim przejściu granicznym w Kukurykach-Kozłowiczach. W naczepie samochodu odnaleziono ukrytych 186 kartonów papierosów bez akcyzy.
- Wracając z Moskwy do bazy został zatrzymany przez białoruskie służby celne. Okazało się, że wykryli przemyt papierosów. Efekt był taki, że białoruskie służby skonfiskowały naczepę i więcej jej nie widziałem. Wartość naczepy wyniosła 148 tysięcy złotych. To przepadło.
Kierowcę ukarano mandatem, 200 euro – opowiada Krzysztof Blicharski.
- Powinien to zrekompensować. Niestety zrobił inaczej. Na początku mówił, że sprzeda działkę, będzie odrabiał, a potem mu się odmieniło. Porzucił pracę – dodaje Grażyna Blicharska, żona pana Krzysztofa.
Pojechaliśmy na Białoruś, aby odszukać zarekwirowaną naczepę rodziny Blicharskich. Okazuje się, że sąd obwodowy w Brześciu orzekł jej przepadek na rzecz Skarbu Państwa Republiki Białorusi. Została ona przez białoruskie władze wystawiona na aukcję i zlicytowana. Odszukaliśmy w Brześciu adwokata Adama O.
- Białoruskie prawo jest bardzo surowe, jeżeli chodzi o przemyt. Jeżeli towar transportowany jest w miejscu, które nie jest przeznaczone do jego przewożenia, to takie miejsce traktowane jest jako schowek do przemytu. I nie ma wówczas znaczenia, czy samochód lub przyczepa są prywatne, czy służbowe. Pojazdy takie są rekwirowane do decyzji sądu. Przypadki konfiskaty samochodów, nawet nowych, są częste – informuje Siergiej Lisockij, adwokat Adama O.
Dotarliśmy do zeznań Adama O. Kierowca przyznał się w nich do winy i podkreślił, że przemycał papierosy dla siebie i znajomych. Podkreślił, że jego pracodawca nic nie wiedział o przemycie. Postanowiliśmy porozmawiać z Adamem O. W domu jednak go nie było. Drzwi otworzyła nam jego żona. Jak ustaliliśmy, mężczyzna dalej pracuje jako kierowca, tylko u innego pracodawcy.
- Ja nic nie przemycałem. Ja się do niczego nie przyznałem, to służby białoruskie napisały, co chciały napisać – przekazał nam przez telefon Adamem O.
Reporter: Czy pan się rozliczy z panem Krzysztofem?
- Nie
Jak informują celnicy, prawo pozwala legalnie na przewiezienie z Białorusi na teren Unii Europejskiej jedynie dwóch paczek papierosów. A zarówno polskie, jak i białoruskie przejścia graniczne wyposażone są w specjalne rentgeny mogące dokładnie skontrolować ciężarówki.
- Ja nie brałem w tym udziału, a jestem najbardziej poszkodowany. Zabrano mi mienie.
W podobny sposób on może postąpić z każdym innym przedsiębiorcą, u którego pracuje, bo nie można pisać w dokumencie, że trudni się takim procederem – mówi Krzysztof Blicharski.
Państwo Blicharscy, nie mogąc wyegzekwować pieniędzy za utraconą naczepę, poprosili o pomoc prokuraturę. Ku ich zaskoczeniu, ta odmówiła wszczęcia śledztwa. Prokuratorzy uznali, że kierowca dokonując przemytu nie działał na szkodę pracodawcy, bo nie przypuszczał, że przyczepa może zostać zarekwirowana.
- Do udowodnienia oszustwa konieczne jest działanie w zamiarze i następnie doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mienia. W tym przypadku działanie kierowcy nie było w celu wprowadzenia w błąd pracodawcy, tylko do popełnienia przestępstwa przez samego kierowcę. Właściwą drogą w tej sprawie jest droga cywilna – informuje Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
- Podaliśmy go do sądu pracy z kodeksu cywilnego, ale żeby to podać, trzeba wpłacić ponad 10 tysięcy, taki jest wpis sądu, plus prawnik – mówi Grażyna Blicharska.
- Czuję bezsilność, bezradność. Ja bym oczekiwał zmiany przepisów, żeby w takiej sytuacji prosić o szybką i skuteczną pomoc – podsumowuje Krzysztof Blicharski.*
* skrót materiału
interwencja@polsat.com.pl