Kupił sprzęt AGD. Nie może odstąpić od umowy
70-letni mężczyzna uczestniczył w pokazie sprzętu gospodarstwa domowego. Za garnki i kołdrę miał zapłacić w ratach 12 tys. złotych. Kiedy jego rodzina zorientowała się, co się dzieje, postanowiła sprzęt oddać. Firma miała jednak odmówić przyjęcia sprzętu i nie poinformować kupującego o możliwości zwrotu, która przysługuje na mocy prawa. Jak się okazało, biuro firmy istnieje tylko wirtualnie, a z jego przedstawicielami nie ma kontaktu.
- Jak się dowiedzieliśmy, że tata wziął garnki za ogromne pieniądze, to stwierdziliśmy, że to jest koniec. Dopiero moja siostra wpadła na pomysł, żeby zadzwonić do Polsatu - mówi pani Agnieszka.
W połowie grudnia pan Janusz, ojciec pani Agnieszki poszedł na pokaz sprzętu gospodarstwa domowego. Kupił na nim między innymi komplet garnków, odkurzacz piorący i matę. Wartość sprzętu w dniu zakupu wynosiła 7900 złotych. Mężczyzna w ciągu trzech lat miał zapłacić w ratach, aż 12 tysięcy. Twierdzi, że odmówiono mu odstąpienia od umowy.
Reporter: Jak się tata dowiedział o tym pokazie?
Pani Agnieszka: Przez telefon. Tato stwierdził, że pójdzie i zobaczy. Podpisał umowę na 7900 złotych. Po przeliczeniu okazało się, że zapłaciłby 12 800 złotych.
- Oni mówili, że w Niemczech ten sprzęt kosztuje 10 000. A u nich tylko 3 000. To pomyślałem: okazja. I kupiłem to - mówi pan Janusz.
- Postanowiłam, że zadzwonię do tej firmy. Pan odpowiedział mi, że sprzęt możemy odesłać, ale pieniędzy nie odzyskamy, bo jeżeli zrobi się za duża afera, to oni ogłoszą upadłość i likwidację firmy. A za miesiąc powstanie podobna pod inną nazwą - mówi córka poszkodowanego.
Postanowiliśmy sprawę wyjaśnić u źródła, czyli w siedzibie firmy podanej na umowie sprzedaży. Teoretycznie biuro powinno się mieścić w podpoznańskiej miejscowości Mrowino. Jednak, ku naszemu zaskoczeniu, na miejscu powitał nas właściciel innej firmy. Konkretnie – hurtowni sprzętu używanego na pokazach.
- Tu magazyn jest tylko. Oni wynajmują od nas siedzibę magazynową - mówi jeden z pracowników.
Mężczyzna zgodził się na pokazanie magazynów, w których odnaleźliśmy sprzęt kupiony przez pana Janusza. Właściciel hurtowni zgodził się także na oficjalną wypowiedź. Przyznał też, że firma. jest jego kontrahentem. Czyli, że kupuje od niego sprzęt do pokazów. W Mrowinie ma jednak tylko magazyn.
- Produkty, które są udostępnianie do sprzedaży, są dobrej jakości. I my się tego kompletnie nie wstydzimy - mówi pan Piotr, dystrybutor sprzętu do pokazów.
Reporter: Ma pan wielu odbiorców towaru?
Pan Piotr: Są to jedne z większych firm w Polsce. Tak więc uważam, że tak, dosyć sporo tego towaru sprzedajemy. Mogę powiedzieć, że tygodniowo poszczególnych sztuk około kilkuset. Nie współpracujemy z firmami tak zwanymi krzakami, które są, a za chwilę ich nie ma. Takich firm jest sporo.
Próbujemy więc dotrzeć do firmy, która sprzedała sprzęt na pokazie w Łodzi. Szukamy w kilku miejscowościach w promieniu kilkunastu kilometrów od Mrowina. Pod adresem wskazanym w KRS firmy nigdy nie było. Pod innym z kolei mieści się firma, która wynajmuje biura, ale tylko wirtualne. Z jej usług korzysta także poszukiwana przez nas firma.
- Wnioski są nieciekawe. Umowa nie ma pouczenia, że można od niej odstąpić. Jest to umowa zawierana poza siedzibą przedsiębiorcy, więc powinno być takie pouczenie. Wzbudzają wątpliwości koszty kredytu, a po drugie, za co klient płaci - mówi Łukasz Białowski z portal-dluznika.pl. - Kwota zakupu powinna być określona z chwilą decyzji zakupowej. Nie wynika z tej umowy, aby tak się właśnie stało. Można odstąpić od umowy, na to mamy 14 dni od chwili zawarcia umowy, bez podania przyczyny - dodaje.
Tymczasem rodzina pana Janusza, z pomocą naszej redakcji oraz łódzkiego biura praw konsumenta, napisała odstąpienie od umowy i sprzęt odesłała - na adres hurtowni, w której byliśmy z naszą kamerą.
- Dla przestrogi innym. Myślę, że warto o tym mówić. Nie bać się. Dla mnie też nie jest to łatwe. Ale chciałabym, żeby usłyszały to osoby, które nie wiedza, jak wybrnąć z takiej sytuacji - mówi pani Agnieszka.