Rodzice niepełnosprawnej córki muszą zwrócić świadczenie
Pani Justyna ma dwóch synów i niepełnosprawną córkę. Kobieta nie pracuje, pobiera świadczenie pielęgnacyjne. Gdy urodził się młodszy syn, pani Justyna złożyła do Poznańskiego Centrum Świadczeń wiosek o świadczenie rodzicielskie. Otrzymała pozytywną decyzję i zaczęła otrzymywać po 1000 zł miesięcznie. Po 5 miesiącach dostała jednak informację, że to świadczenie jej się nie należy i musi zwrócić 5400 zł.
W Poznaniu mieszka pani Justyna Nowicka ze swoją rodziną. Kobieta ma dwóch synów i niepełnosprawną córkę. Rodzina utrzymuje się ze świadczeń na dzieci i pensji męża.
- Syn ma 14 lat skończone, później jest córka niepełnosprawna, ma 12 lat. I syn najmłodszy, ma 2,5 roku - mówi pani Justyna.
Córka urodziła się z mózgowym porażeniem dziecięcym, ma małogłowie i wadę serca.
- Pobieramy świadczenia pielęgnacyjne na córkę niepełnosprawną. Oprócz tego świadczenia rodzinne razem z dodatkami oczywiście, bo przez to, że córka jest niepełnosprawna, dostaję jeszcze dodatki i ogólnie z tego się utrzymuję - mówi matka dziewczynki.
Kiedy w 2017 roku urodził się najmłodszy syn - Alan, pani Justyna zgłosiła się do Poznańskiego Centrum Świadczeń. Złożyła wniosek o świadczenie rodzicielskie i otrzymała pozytywna decyzję. Nie spodziewała się, że urząd 5 miesięcy później zmieni zdanie.
- To jest świadczenie rodzicielskie, przysługuje matce lub ojcu, z tym że to przysługuje na rok w kwocie 1000 zł co miesiąc - mówi.
- Nagle zauważyli, że od pół roku nienależnie nam wypłacono środki na syna Alana - mówi Damian Nowicki, mąż pani Justyny.
Pani Justyna: Muszę oddać.
Reporter: Ma pani takie pieniądze?
Pani Justyna: Nie, nie mam.
- Jeżeli dana osoba ma już uprawnienia na jakieś dziecko w swojej rodzinie, to na to samo dziecko bądź na inne dziecko nie może pobierać już innego świadczenia. W skrócie możemy powiedzieć: jedno świadczenie - jedna rodzina - informuje Damian Napierała z Poznańskiego Centrum Świadczeń.
- Nie wiem, czy ktoś się nie dopatrzył, nie doczytał, nie chciało mu się czytać, czy obrócił pierwszą, ostatnią stronę, przybił pieczątkę, nie wiem - mówi mąż pani Justyny.
- Oparto się na oświadczeniu złożonym przez klienta. Teraz po tej sprawie wiemy, że nie do końca te oświadczenia są zgodne ze stanem rzeczywistym i wprowadziliśmy dodatkowe sito kontrolne - relacjonuje Napierała.
Pani Justyna odwołała się od decyzji o zwrocie świadczeń. Samorządowe Kolegium Odwoławcze wydało negatywną dla niej decyzję. Kobieta złożyła skargę do wojewódzkiego sądu administracyjnego.
- Musimy zwrócić 5400 zł za winę urzędnika oczywiście. Nie poszliśmy sami, nie przybiliśmy sobie pieczątki decyzji, że nam się należy, bo tak chcemy, po prostu urząd to przyznał - mówi pan Damian.
Rodzina Nowickich nie ma 5400 zł. Nie jest w stanie spłacić takiego długu. Pani Justyna i pan Damian uważają, że to nie oni popełnili błąd, dlatego nie chcą ponosić konsekwencji.
- Sądzę, że zablokują mi środki, które otrzymuję obecnie na dzieci, czyli 500+, świadczenia pielęgnacyjne na córkę - twierdzi pani Justyna. - W ogóle nie mam innych środków, tylko tyle, co mąż zarobi - dodaje.
- Konsekwencje będą takie, że córka niepełnosprawna najbardziej na tym ucierpi. Bo to chodzi o nią, największe pieniądze idą na nią. Pieluchy, lekarstwa, rehabilitacja, większość pieniędzy jest jej, jej to po prostu zabiorą - mówi pan Damian.