Wózek niepełnosprawnej przeszkadza sąsiadce
Pani Halina Tomczyk od 23 lat wychowuje niepełnosprawną córkę, która ma porażenie mózgowe. Córka nie porusza się sama. Potrzebuje specjalistycznego wózka. Sprzęt stojący na klatce schodowej nie podoba się jednej z sąsiadek. Kobieta napisała skargę do zarządu budynków komunalnych. A ten wysłała pismo, aby usunąć wózek w przeciwnym razie sprawa trafi do sądu.
Pani Halina mieszka w Trzebiatowie nieopodal Kołobrzegu. Opiekuje się niepełnosprawną 23-letnią córka Darią. W opiece nad córką pomaga kobiecie najstarszy syn i siostra.
- Córka jest od urodzenia chora. Ma porażenie mózgowe, niedowład czterokończynowy, małogłowie, astmę, garba. Nie siedzi sama, doszła ostatnio osteoporoza. Wymaga opieki drugiej osoby. Jest noszona na rękach - mówi kobieta.
Pani Daria, żeby mogła wyjść z domu, potrzebuje specjalistycznego wózka. Pani Halina przez kilka godzin dziennie trzyma go na klatce schodowej miedzy wejściem do budynku, a schodami. To nie podoba się sąsiadce z I piętra. Kobieta napisała skargę do zarządu budynków komunalnych.
- To jest wózek dla dzieci z porażeniem mózgowym. Jest ciężki, waży około 50 kg. On jest na klatce od 15:00 do 19:00 i do domu go wprowadzamy, a w weekend jest w samochodzie. Jak córka przyjeżdża z ośrodka, to jest na klatce, a jak nikt już z domu nie wychodzi, to wprowadzamy go do przedpokoju - mówi pani Halina.
- Jest mi przykro, że sąsiadka czepia się wózka. Tak naprawdę ten wózek nikomu nie wadzi, nie przeszkadza w przejściu. Przechodzimy z zakupami, torbami i on nie przeszkadza - twierdzi pani Marzena, siostra pani Haliny.
Mieszkanie pani Haliny jest własnościowe. Cześć mieszkań w bloku należy jednak do miasta. I to właśnie Zarząd Budynku Komunalnych przysłał pismo, w którym żąda usunięcia wózka. W przeciwnym razie sprawa przeciw matce niepełnosprawnej pani Darii zostanie skierowana do sądu.
- Pismo wystosował zarząd wspólnoty. To nasza spółka gminna. Ona wysłała pismo w imieniu wspólnoty mieszkaniowej, bo ją o to niektórzy mieszkańcy poprosili - twierdzi Grzegorz Olejniczak, wiceburmistrz Trzebiatowa.
Reporter: A jak dużo mieszkańców?
Olejniczak: Nie wiem.
Reporter: Co ta kobieta ma zrobić?
Olejniczak: Dobre pytanie, ja nie odpowiem tu i teraz.
- Chcielibyśmy trzymać wózek w domu, ale gdzie go nie zostawimy, jest źle. Mieszkanie jest za małe. Tu jest 37 m2. To jest wąskie mieszkanie, a mieszkamy tu w pięć osób - mówi syn pani Haliny.
Reporter: Od dawna trwa ten konflikt?
Pani Marzena: Od czterech lat i tak naprawdę to przeszkadza tylko jednej pani. Ona podburza innych przeciwko siostrze. Chodzi i zbiera podpisy.
Razem z panią Haliną idziemy do sąsiadki, która napisała skargę. Po chwili pojawia się również mąż kobiety z I piętra.
Reporter: Dlaczego pani utrudnia życie sąsiadce?
Sąsiadka: To sąsiadka mnie utrudnia życie, mam męża chorego, chodzi o kulach, ledwo przechodzi.
Reporter: Chodzi o zwykłą ludzka przyzwoitość
Sąsiadka: Ja tu mieszkam 50 lat
Pani Halina: A ja 16.
Mąż sąsiadki: Jak pani ma małe mieszkanie i niesprawne dziecko, to po co się pani sprowadzała?
Reporter: Ja proszę o zrozumienie dla tej pani
Mąż sąsiadki: Nie ma zrozumienia, bo przepisy mówią, że ma być klatka schodowa opróżniona.
Sąsiadka: Czy jak się coś zapali czy coś.
Sąsiadka upiera się, że pozostawiony na klatce schodowej wózek stwarza utrudnienia i niebezpieczeństwo. Innego zdania są: straż miejska, straż pożarna i zapytani przez nas sąsiedzi.
- Konflikt jest nam znany. Próbowaliśmy mediować. To nie przyniosła rezultatu. Współczujemy tej kobiecie, że ma taką sytuację i musi dźwigać dziecko. Nie wszyscy sąsiedzi widzą problem w wózku. Nie zauważają go. Jedna pani powiedziała, że wielkimi zakupami musi się jedynie trochę przechylić. Jest to sztuczny problem - twierdzi Krzysztof Szmidt, komendant Straży Miejskiej w Trzebiatowie.
- Trochę serca. Za dużo przeszłam, żeby jeszcze z sąsiadami walczyć. Ja muszę mieć siłę dla niej i tylko dla niej. Ona widzi jak się denerwuje, to się ślini, palce gryzie, złości - mówi pani Halina.