Koronawirus. Nie wszyscy Polacy zostali w domu

Prawie 10 tysięcy mandatów wystawili już stróże prawa osobom, które łamią obostrzenia dotyczące m.in. zakazu grupowania się czy przemieszczania. Policja, żandarmeria, straż miejska i graniczna w wielu wypoczynkowych miejscach ustawiła punkty blokadowe. Mimo apeli, wciąż są chętni, którzy próbują dostać się w góry lub nad morze.

Towarzyszyliśmy służbom w pracy.

- Uciekłam z domu, bo w nim siedzę z dziećmi od 3 tygodni – mówi policjantom kobieta spotkana nad Mierzeją Wiślaną.

- Wychodzimy do miasta za ważną potrzebą, do apteki, po chleb. A nie żeby się przechadzać – instruuje policjant grupę młodych osób w Elblągu.

 - My tylko chwilkę siedzimy – odpowiadają.

Pomorscy antyterroryści używając dronów przekazują patrolom informacje o osobach nielegalnie przebywających na plażach. Osoby łamiące obostrzenia zdają sobie sprawę, że źle robią - kiedy widzą naszą ekipę, zaczynają uciekać.

- Należy stosować się do zakazów, ma to na celu zapanowanie nad pandemią, to jest dla nas. Kierujmy się rozsądkiem – mówi Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji.

Policjanci sprawdzają hotele, pensjonaty i gospodarstwa agroturystyczne. Teraz nikt nie powinien wynajmować ich turystom, choć chętnych na odpoczynek nie brakuje.

- Większość dzwoni z Warszawy, np. był telefon od fryzjerki. Tłumaczyła, że nie pracuje i chce odpocząć – opowiada nam Paweł Rozumek, właściciel gospodarstwa agroturystycznego na Mazurach.

Niestety, nie wszyscy przestrzegają zakazu wynajmu. Udając wczasowiczów bez problemu wynajęliśmy domek nad mazurskim jeziorem. Na terenie hotelu imprezę urządzili tam turyści, którzy przyjechali dwie godziny przed nami.

Reporter: Chcemy wynająć domek…

Hotelarz: Sytuacja wiecie, jaka jest. Podadzą mi panowie numer telefonu. Moja obsługa zweryfikuje i się odezwiemy. Czasy są ciężkie, każdy się zabezpiecza.

Reporter: Potrzebuję pokój od dziś na dwa dni.

Hotelarz: Mamy domki 6-osobowe, koszt wynajmu domku ze względu na sytuację to 400 zł na dobę.  

- To jest nieuczciwe i niegodne. Takie bezkompromisowe cwaniactwo powinno być napiętnowane. W związku z tym razem z komendantem policji zajmiemy się tą sprawą. Przykładnie tego pana i tę firmę ukarzemy – zapowiada Piotr Jakubowski, burmistrz Mikołajek.

Policjanci nie tylko wystawiają mandaty, ale również nagradzają mieszkańców, którzy wzorowo przestrzegają prawa. Pani Karolina pracuje w drogówce. Pan Paweł jest dzielnicowym w Nowym Dworze Gdańskim. Sprawdzając, czy mieszkańcy przestrzegają kwarantannę, przygotowali niespodziankę i zatańczyli przed blokiem, w którym mieszkają państwo Grasmannowie z dziećmi. 

- Wszystko, co się dzieje z epidemią, udziela się każdemu. Ludzie tańczą na balkonach, śpiewają, policjanci na całym świecie podjeżdżają z gitarami, śpiewają dla dzieci. Mi też się to udzieliło, chciałam zrobić przyjemność i pierwszy raz zrobić to u nas w Polsce – opowiada Karolina Figiel, policjantka z Nowego Dworu Gdańskiego.

- To jest coś, co daje nam uśmiech, kiedy musimy być zamknięci. Nasz synek się cieszył, uśmiechał – wspominają Sławomira i Paweł Grasmannowie.  

Spontaniczny taniec policjantów nagrała jedna z mieszkanek. Film stał się hitem internetu i podbił serca nie tylko mieszkańców Nowego Dworu Gdańskiego, ale także internautów z całego świata.

 - Mieliśmy jeden cel: sprawić radość i uśmiech na twarzach dzieci – mówi Paweł Belling, policjant z Nowego Dworu Gdańskiego.

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX