Ozdrowieńcy opowiadają o walce z koronawirusem
Jest ich w Polsce ponad 6 tysięcy i wciąż przybywa nowych. Mowa o osobach, które zostały zakażone koronawirusem i pokonały chorobę COVID-19. Spotkaliśmy się z trójką takich osób. Nasi bohaterowie są młodzi i wysportowani. Nie sądzili, że choroba może ich spotkać. Przed nasza kamerą dzielą się tym trudnym doświadczeniem.
43-letni Marcin Szreder z Warszawy nie należy do ludzi, którzy często się boją. Od lat trenuje kickboxing, startuje w prestiżowych zawodach. Jednak przed naszą kamerą opowiada o trudnej walce z koronawirusem. I o chorobie, którą najpewniej zakaził się od swojej koleżanki – Włoszki, która odwiedziła go w Warszawie.
- 23 marca zaczęły się objawy. Ból gardła, po dwóch dniach pojawia się temperatura 39,9, zaczął się kaszel - opowiada Marcin Szreder.
W Warszawie mieszka także pani Magda Glińska. 30-letnia instruktorka tańca. Młoda kobieta spotyka się z nami w miejskim parku, w obawie przed ciekawskimi spojrzeniami. Jej choroba trwała kilkanaście dni, które pani Magdalena spędziła w całkowitej izolacji. Ze światem porozumiewała się wyłączenie przez Internet.
Opowieść naszych bohaterów w wielu punktach jest taka sama. To historia strachu, samotności, ale i nadziei. Historia dramatycznej drogi do szpitala i oczekiwania na wynik testu. Zarówno pani Magda, jak i pan Marcin chorobę przechodzili we własnych mieszkaniach. Jednak najpierw trafili do szpitala zakaźnego.
- Najpierw wypełniasz taki wniosek, podanie. Później biorą was "za rękę". Są takie linie narysowane, idzie się tą linią gęsiego, w odstępach po 2 metry. Wchodzę do izolatki. Masz swoją toaletę, okna pozamykane. Ja z osiem razy chciałem stamtąd uciec - wspomina pan Marcin.
- Raz miałam duszności w nocy i to tak duże, że nie mogłam złapać powietrza. Robiło mi się ciemno przed oczami. Kilka dni później miałam atak kaszlu i nie mogłam powietrza nabrać - dodaje Magda Glińska.
Kolejną osobą, która pokonała wirusa jest 27–letni pan Marcin Jaworski spod Radomia. Mężczyzna mieszkał i pracował w Manchestrze. Jednak kilka dni po wybuchu epidemii postanowił wrócić do rodziny. Po przylocie do Polski poddał się obowiązkowej, 14–dniowej kwarantannie. Gdy był w odosobnieniu, dostał informację ze szpitala o tym, że jest chory. Zakaził się prawdopodobnie w samolocie.
- Na początku, jak dostałem informacje telefoniczną, to był strach. Później doszło plotkowanie, snucie niestworzonych historii. Ludzie się bali - mówi Marcin Jaworski.
- Pierwsze dni były normalne. Później zaczęły się bóle i stan podgorączkowy. I tyle. Trzy, cztery dni to były bóle mięśniowe, których nigdy nie doświadczyłem - dodaje pan Marcin.
- Po trzech dniach temperatury, kiedy zabrało mi jednej kreski do 40-stu stopni, gdzie już kasłałem i słabłem, obudziłem się w salonie na podłodze. Bałem się zasypiać, myślałem, że się nie obudzę - mówi pan Marcin Szreder.
Troje naszych bohaterów jest już zdrowych. Każdy ma dwa negatywne wyniki testu na koronawirusa. Jednak wszystkie te osoby teraz mierzą się ze strachem innych ludzi.
- Zmienia się podejście ludzi. Wiem, że część się mnie boi. Jeden pan mnie rozpoznał w sklepie i powiedział, że cieszy się, że jestem zdrowa. W tym momencie, zauważyłam, że ludzie powoli zaczynają się odsuwać. Bali się - tłumaczy Magda Glińska.
- Zacząłem się wtedy modlić. Dostałem drugie świadectwo i nie wstydzę się o tym mówić. Mi Bóg pomógł. Powiem wam, to jest coś niesamowitego. Dla mnie to jest cud - podsumowuje Marcin Szreder.*
*skrót materiału