Naprawiał i rozdawał dzieciom komputery. A ludzie się odwdzięczyli
Informatyk, który z dobroci serca za darmo naprawiał komputery i przekazywał je dzieciom do nauki, otrzymał ogromne wsparcie finansowe. Pan Ireneusz ruszył z akcją, kiedy z powodu koronawirusa jego biznes zamarł. Niedawno założono internetową zbiórkę na uratowanie jego firmy. Po naszym reportażu napłynęła fala pomocy!
12-letnia Maja i 10-letni Konrad z Radecznicy na Lubelszczyźnie nie mieli własnego komputera. Ich lekcje w domu odbywały się za pomocą jednego telefonu. Podobnie jak u wnuczki pani Elżbiety z Zamościa. Jennifer nie mogła uczyć się zdalnie, bo ze szkoły dostała uszkodzony komputer. Kilka tygodni temu z pomocą setkom dzieci z ubogich rodzin przyszedł Ireneusz Dybziński. Informatyk do dziś rozdał ponad 300 komputerów.
Informatyk musiał zamknąć biznes, więc… rozdaje komputery. Za darmo
- Irka praktycznie nie ma. Przyjeżdża to jest bardzo zmęczony. Potrafi wstać o 1, 2, 3, 4, 5 w nocy w zależności od tego ile ma komputerów i w jakim stanie one są do złożenia. Cały swój wysiłek poświęca w tę akcję – opowiada Monika Dybzińska, żona pana Ireneusza.
- Bardzo dużo komputerów przyjechało z Polski. Za co dziękuje. Wszystkie są naprawiane, odnawiane i przekazywane. Dużo też osób dziękuje z Polski, bo też wysyłam. Nawet SMS-y wysyłają z podziękowaniami, z laurkami. Niektórzy przysyłają liściki – mówi pan Ireneusz.
Serwis komputerowy pana Ireneusza w dobie pandemii niemalże zbankrutował. Ale kwarantanna dla 35-latka nie oznaczała siedzenia w domu. Zaczął naprawiać uszkodzone komputery i rozdawać je dzieciom.
Sąsiad zalewa im mieszkanie. Boją się, że następny będzie pożar
- Praktycznie zostaliśmy zablokowali na jednej, dwóch robotach i przerwa ( z powodu koronawirusa – red.). Do czerwca, do lipca, do sierpnia. To jest czas nieokreślony. A finansowo ponad 90 procent w dół – mówi pan Ireneusz.
Po emisji naszego pierwszego reportażu o akcji informatyka z Zamościa wsparcie dla niego samego przyszło błyskawicznie.
- Założyliśmy tę zbiórkę, żeby Irkowi pomóc w opłaceniu czynszu, mediów i części, które on wkładał w te komputery – mówi Jadwiga Hereta, dziennikarka Tygodnika Zamojskiego.
"Rajdy na lekcje". Niebezpieczne zjawisko w sieci
- Po waszej audycji ta kwota rosła, jest już kilkadziesiąt tysięcy złotych. Jest to duża pomoc – dodaje Rafał Zwolak, przyjaciel pana Ireneusza.
Pomagali wszyscy. Szczególnie osoby, które pan Ireneusz wsparł. Elżbieta Drabik była jedną z pierwszych osób, które zasiliły zrzutkę dla komputerowca. Dzięki temu firma pana Ireneusza przetrwa. Z każdym dniem rozwija się także akcja naprawiania i rozdawania komputerów, które do Zamościa przyjeżdżają z różnych zakątków świata.
- Ja byłam jedną z pierwszych osób, która od razu dodała do zrzutki pana Irka. Chociaż nie jestem jakimś tym… ale dobro musi powracać – tłumaczy Elżbieta Drabik.
- Liczyłem na 2600 zł, później było 6 000 zł, później nagle 20 000 zł. Później się zbliżyliśmy do 50 000 zł to było "łał" – komentuje pan Ireneusz.