Nocna straż. Rolnicy pilnują… pól
W dzień praca w gospodarstwie, w nocy warta na polu. To nie jest łatwy czas dla rolników ze wsi Radawnica - położonej w gminie Złotów w Wielkopolsce. Jak twierdzą, mają problem z gospodarzem, który po zmroku wypasa bydło na ich polach. W ten sposób niszczy im uprawy. Rolnik zaprzecza.
W Radawnicy mieszkają m.in. dwaj bracia: 33-letni pan Mariusz i 30-letni pan Adam. Mężczyźni kilkanaście lat temu przejęli gospodarstwo po rodzicach. Mają ponad 120 sztuk bydła.
Bracia i inni rolnicy z pobliskiej wsi Górzna od kilku lat mają problem z gospodarzem, który ma stado około 40 sztuk bydła. W ciągu dnia trzyma je w zagrodzie, natomiast nocą - jak twierdzą rolnicy - wyprowadzane jest na ich uprawy. Ponoszą przez to ogromne straty.
- Ten rolnik sobie nie radzi w swoim gospodarstwie, nie ma zabezpieczenia paszowego. Był taki moment, że 48 sztuk bydła od wieczora do rana chodziło bezpańsko - mówi Andrzej Łaziński.
Znany optyk ogłosił upadłość. Do samego końca przyjmował zamówienia
- Całe nasze przygraniczne pola i las są zniszczone przez zwierzynę. Wszystko jest wydeptane, wygniecione. Poniosłem koszty na tych gruntach, a nie zbiorę z tego nic. Jestem na skraju bankructwa – tłumaczy Mariusz Brzeziński.
- Mam 5 hektarów żyta i 50 procent jest zniszczone – dodaje inny rolnik Grzegorz Grochowski.
Rolnicy muszą pracować 24 godziny na dobę: za dnia w swoich gospodarstwach, w nocy zaś pilnują upraw. W tym celu zorganizowali nawet nocną straż. Zaproponowali nam, abyśmy udali się z nimi na pola zobaczyć, z czym zmagają się po zmroku.
- On wygania bydło wieczorem, żebyśmy mu nie udowodnili, bo nikt nie ma sprzętu, żeby w nocy nagrać, że on pasie na naszych działkach – twierdzi Grzegorz Grochowski.
Rolnik zaprzecza zarzutom.
Pan Piotr: Nie wypasam na ich terenie. Jak gonię, to zdarza się, że wejdą mi, bo trochę tych sztuk mam.
Reporter: Te krowy chodzą, gdzie chcą.
Pan Piotr: Idą przez mój las.
Reporter: To jest na pewno pański las?
Pan Piotr: Oczywiście
Reporter: Panie Andrzeju, to jest las tutaj pana Piotra?
Andrzej Łaziński: Nie, to jest las pana K. Piotruś, wczoraj całe stado twoich krów leżało u pana Brzezińskiego na łące i się pasły całą noc.
Pan Piotr: Nie.
Andrzej Łaziński: Jak nie? Wczoraj byłem łące, na polu byłem 10 metrów, tam są legowiska, rano są do sprawdzenia. Wygryzione jest całe pole, całe połacie. Przestań kłamać. Z czego mamy żyć? Jest fotopułapka, są zdjęcia, na wszystko mam dowody.
Pan Piotr: Ale nie na pana Łazińskiego polu?
Reporter: A na czyim polu wtedy były?
Pan Piotr: Jeżeli już tutaj… to nie wiem, czyje to jest pole, ale to jest ugór, nieuprawiane było nic.
Andrzej Łaziński: Jak nie uprawiane, człowieku, przestań kłamać.
Pan Piotr: W każdym razie jest to na mnie nagonka. Pana Łazińskiego pozwę do sądu za naruszenie dóbr osobistych. Będzie rozprawa w sądzie, będziemy się sądzić o te szkody.
Andrzej Łaziński twierdzi, że sprawę próbował rozwiązać polubownie.
- Pojechałem do niego grzecznie, błagałem go, nie prosiłem, by miał w sobie Boga, bo po to sieję, bo potrzebuję ziarna i słomy. Mam stado koni. Zapewniał mnie, że to się więcej nie powtórzy. No i za dwa dni znowu krowy są w moim. On ma poparcie prawnika. Przysłał mi dwa pisma, żebym go nie pilnował w nocy na moich gruntach – mówi pan Andrzej.
Pan Piotr twierdzi, że czasami tylko przepędza bydło przez uprawy innych rolników. Jego zdaniem szkody, jakie wyrządzają krowy, nie są tak duże, jak zapewniają właściciele pól. Rolnicy są załamani postawą właściciela stada. Postanowili szukać pomocy w urzędzie gminy i na policji.
- Tutaj jest to spór między konkretnymi osobami. Rolnicy próbowali włączyć w to gminę na zasadzie negocjatora. Tutaj albo proces karny, sądowy, albo odszkodowawczy z firmy ubezpieczeniowej – ocenia Piotr Lach, wójt gminy Złotów.
Opiekowały się seniorami w Niemczech, pieniędzy nie dostały
- Policjanci Komendy Powiatowej Policji w Złotowie interweniowali trzykrotnie. Prowadziliśmy czynności wyjaśniające z kodeksu wykroczeń, czyli wypasu bydła na nie swoich gruntach rolnych. Finalnie został skierowany wniosek do Sądu Rejonowego w Złotowie – informuje Maciej Forecki, oficer prasowy KPP w Złotowie.
- Tych zwierząt zwyczajnie mu przybywa i dlatego tu jest takie poruszenie. Tego jest coraz więcej i jeżeli my z tym nic nie zrobimy, żeby ten człowiek się w miarę opamiętał, to co roku będzie tylko gorzej – podsumowuje rolnik Jacek Januszewski.