Skok na kasę – dzięki trampolinom
Oszuści wykorzystali wiosenny popyt na trampoliny, by wykonać skok na portfele klientów. Założyli sklep internetowy, nieco obniżyli ceny i czekali na zamówienia. Poszkodowanych, którzy przelali im pieniądze, mogą być setki. Ponad 200 osób dołączyło do grupy dla oszukanych na Facebooku.
Pani Weronika Chudziak mieszka w małej miejscowości niedaleko Koszalina. Pod koniec kwietnia zamówiła przez internet trampolinę dla 6-letniego siostrzeńca. Do dziś kobieta i jej siostra nie otrzymały przesyłki.
- Na sklep z trampolinami trafiłam na Facebooku, na którym głównym zdjęciem była właśnie trampolina. Weszłam w link, były różne ceny tych trampolin, patrzę - 450 zł, fajna cena. Zadzwoniłam do siostry i powiedziałam, by zamówiła tę trampolinę, wysłałam jej link i za chwilę ona dostała maila zwrotnego – opowiada Roksana Chudziak.
Nocna straż. Rolnicy pilnują… pól
- W tym mailu przyszła informacja, że dokonaliśmy zakupu, że brakuje tylko płatności. Oczywiście zaraz zrobiliśmy tę płatność i później cisza, żadnej innej wiadomości nie otrzymaliśmy – dodaje Weronika Chudziak.
W podobnej sytuacji jest pani Adela Wołoszczuk z okolic Ostródy. Trampolina miała być prezentem na dzień dziecka. Z kolei córka pani Sylwii Felkner z Suwałk sama zbierała pieniądze na trampolinę. Do niej także przesyłka do dziś nie dotarła, a strona internetowa przestała działać.
- Wszystko wyglądało normalnie, poza tym, że nie było adresu, maila i takich podstawowych rzeczy, tylko imię, nazwisko i numer konta. Ja nawet nie pomyślałam, żeby takie rzeczy sprawdzić. Wcześniej w sklepie trafiliśmy na taką samą trampolinę tylko o 50 zł droższą, więc nie wzbudziło we mnie podejrzeń, że ona jest jakoś super tania – mówi Adela Wołoszczuk.
Taras czy dach garażu? Wojny sąsiadek nie zakończył nawet sąd
- Córka sama zbierała pieniądze, aby kupić sobie trampolinę, dlatego jest mi podwójnie ciężko, bo przede wszystkim zawiodłam córkę – przyznaje Sylwia Felkner.
Kobiety znalazły grupę na portalu społecznościowym, gdzie wymieniają się informacjami. Okazuje się, że osób, które nie otrzymały przesyłki, są setki.
- Na tej grupie jest 214 osób, okazuje się, że to nie były tylko zakupy za 300-400 zł, niektórzy dokonali zakupu nawet za ponad tysiąc złotych – opowiada Weronika Chudziak.
Udało nam się porozmawiać telefonicznie z jedną z osób, które przyjmowały przelewy od klientów. Kobieta również czuje się pokrzywdzona.
- Odpowiedziałam na ogłoszenie, odezwali się do mnie. Przyjmowałam tylko przelewy za te zamówienia trampolin i grili. Potem przelewałam je na konto innej osoby, ta osoba podała czeki blik i pieniądze szły. Odezwałam się do tej kolejnej osoby, która przyjmowała ode mnie te wpłaty na konto, ona też nie ma tych pieniędzy, bo kazał czek blikiem wystawić, ona też jest wkopana. Nie mam żadnych danych, nikt nam nie mówił, ani nie pisał, co to jest za firma, jaki sklep. Oferowali, zarobki, tyle że tych pieniędzy nie dostaliśmy – mówi kobieta przyjmująca przelewy od klientów.
Zniknęli z budowy domu. Właściciel wycenił straty na 132 tys. zł
- Dotarli do kobiety, która werbowała ludzi do tych transakcji internetowych, ale rzekomo też była tylko koordynatorem tego wszystkiego, a ktoś jeszcze inny stoi nad nią – mówi Adela Wołoszczuk.
Klienci sklepu internetowego chcą odzyskać swoje pieniądze, ale wiedzą, że nie będzie to łatwe. Nie wiadomo, do kogo należał sklep, ani do kogo finalnie trafiały pieniądze za trampoliny. Poszkodowani zgłaszają swoje sprawy na policję.
- Pojechałyśmy na policję, kazali nam mailowo ( z powodu pandemii – red.) złożyć donos, że zostałyśmy oszukane, do dnia dzisiejszego policji u nas nie było – mówi Roksana Chudziak.