Rolnik kontra myśliwi. Pomogła Interwencja

Wracamy do sprawy Marcina Szarejki - rolnika spod Białegostoku, który twierdzi, że przez bezczynność myśliwych z Kola Łowieckiego Żbik w Zabłudowie poniósł ogromne szkody. Zbyt liczna populacja dzików wyszła z lasu za pożywieniem i zniszczyła mu uprawy. Na dodatek ktoś podpalił jego stajnię. Po naszym programie w pomoc rolnikowi włączyła się Naczelna Rada Łowiecka.

W lutym opowiedzieliśmy historię pana Marcina – rolnika spod Białegostoku, który od lat skonfliktowany jest z Kołem Myśliwskim Żbik z Zabłudowa. Dziki notorycznie niszczą rolnikowi uprawy. Myśliwi powinni panować nad dziką zwierzyną na terenach, gdzie polują. A kiedy pojawią się niszczenia w gospodarstwie, powinni wypłacać odszkodowania.

Rolnik szkody ze wszystkich pól wycenił na milion złotych. Zwierzęta zniszczyły mu uprawę kukurydzy, łąki i pastwiska.

- To, że Pan Marcin jest osobą pokrzywdzoną, to widać, szkody nie zostały usunięte – ocenia Rafał Malec, prezes Naczelnej Rady Łowieckiej.

Sprawa trafiła do sądu, gdzie w pierwszej instancji pan Marcin wygrał odszkodowanie za część zniszczonych upraw. Jednak Koło Łowieckie odwołało się od wyroku.

- My kwestionujemy całą kwotę, bo uważamy, że rolnik uniemożliwił nam oszacowanie tej szkody. Biegły sądowy był na etapie zabezpieczenia powództwa przed sprawą sądową – mówił w lutym Anatol Surowiec, prezes Kola Łowieckiego Żbik w Zabłudowie.

- Myśliwi powinni prowadzić tak gospodarkę, żeby była odpowiednia populacja dzika, adekwatna do obwodu i szkód łowieckich. Zwierzęta mieszkają w lesie, a nie na polu rolników. Jeżeli jest ich za dużo, to poszukują pożywienia i przychodzą do rolników – uważa Marcin Szarejko, rolnik.

Tajemnica zaginięcia nastolatków w Rewalu. Jest przełom w sprawie

W styczniu 2020 roku ktoś podpalił stajnię pana Marcina. Rolnik podejrzewał, że to któryś z miejscowych myśliwych. Po nagłośnieniu przez Interwencję historii z pomocą poszkodowanemu mężczyźnie przyszli myśliwi całego kraju,

- W studiu Interwencji Extra zadeklarowałem, że taką zbiórkę publiczną ogłoszę. I ufam szczerze, że myśliwi będą chcieli wspomóc pana Marcina w nieszczęściu – mówił Rafał Malec, prezes Naczelnej Rady Łowieckiej.

Kilka dni temu na Podlasie przyjechali przedstawiciele Naczelnej Rady Łowieckiej. Obejrzeli gospodarstwo pana Marcina, jego zniszczone pola, łąki i pastwiska. W naszej obecności rolnikowi przekazano ponad 15 tysięcy złotych na odbudowę spalonej stajni.

Rafał Malec, prezes Naczelnej Rady Łowieckiej: Proszę przyjąć tu symboliczny czek, który jest warty tyle, ile udało nam się zebrać w akcji, którą zainicjowałem. Żeby w jakiś sposób pomoc w odbudowie gospodarstwa, które się spaliło.

Pan Marcin: Przekazanie czeku to przyznanie się do winy.

Rafał Malec: Absolutnie, sprawę prowadzi prokuratura. Niech ona ją zakończy. Wtedy będziemy mówić o winnych. Na tę chwilę jest to gest wobec pana krzywd. Bo pan jest człowiekiem pokrzywdzonym.

- Ja żądam wykluczenia tego Koła ze zrzeszenia. Aby przyszło Koło, które będzie prowadzić racjonalną gospodarkę łowiecką. Dziki niszczą mi łąki, ja mam konie, zwierzęta, nie ma gdzie ich paść i nie mogę zbierać siana dla swoich zwierząt – ocenia pan Marcin.

Skok na kasę – dzięki trampolinom

- Szkody są bezpodstawne i należy za nie wypłacić pieniądze. Pójście do sądu z rolnikiem nie przynosi chluby. Poradzimy sobie z tym problemem i decyzje będą musiały być radykalne, bo inaczej nie oczyścimy naszego środowiska. Wstyd mi jest – ocenił działalność lokalnego koła łowieckiego Grzegorz Karpik z Naczelnej Rady Łowieckiej.

Kto podpalił stajnię, ustalają śledczy. Sprawa się przedłuża, ponieważ prezesem Koła Łowieckiego Żbik jest wieloletni sędzia białostockich sądów. Po naszej interwencji zapadały decyzję dotyczące prowadzenia sprawy.

- Pokrzywdzony złożył wniosek do prokuratury w Białymstoku o wyłączenie wszystkich prokuratorów okręgu białostockiego. Wniosek został przyjęty, sprawa trafiła do Olsztyna. Postępowanie jest w sprawie, a nie przeciwko – informuje Krzysztof Stodolny z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.

- Żeby nie wasza interwencja, to dalej by ode mnie nikt telefonu nie odbierał i by było oszukiwanie jak do tej pory – ocenia pan Marcin.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX