Ludziom brakuje połączeń, a PKS w Kłodzku zmierza ku upadkowi

Dramat pracowników kłodzkiego PKS. Oficjalnie z powodu koronawirusa spółka 20 marca zawiesiła wszystkie kursy. Kilka dni później zarząd złożył wniosek o restrukturyzację. A to oznacza, że 100-osobowej załodze grożą zwolnienia. Pracownicy nie otrzymują wynagrodzenia od kwietnia, część z nich nie otrzymała nawet wypowiedzeń.

Powiat Kłodzki w województwie dolnośląskim liczy ponad 160 tysięcy mieszkańców i jest jednym z największych w kraju. Ze względu na niewielką liczbę linii kolejowych mieszkańcy zdani są na transport autobusowy.

W 2009 roku Skarb Państwa przekazał spółkę PKS Kłodzko władzom powiatu. A ta funkcjonowała do 20 marca, kiedy z powodu pandemii koronawirusa zawieszono połączenia. W maju zarząd podjął decyzję o restrukturyzacji firmy i zwolnieniu 80 procent załogi. Pracownicy postanowili protestować.

Rolnik kontra myśliwi. Pomogła Interwencja

- Podstawowe postulaty to są: zachować firmę, następnie wypłata zaległych wynagrodzeń pracownikom, bo za kwiecień pracownicy nie dostali poborów, nie mają za co żyć. Są całe rodziny, które nie mają na chleb – mówił w maju podczas protestu Janusz Jakubowski, pracownik PKS.

- Nie możemy podjąć nowej pracy, bo podpisaliśmy lojalki i nie możemy w firmie innej pracować, no bo wtedy zostaniemy zwolnieni dyscyplinarnie. Pani prezes nas trzyma w szachu. Jesteśmy żebrakami swoich dzieci, fajnie… dziękujemy pani prezes – dodaje Henryk Kuchma, pracownik PKS.

Według pracowników pandemia to tylko pretekst, bo o problemach kłodzkiego PKS-u informowali od lat, ale nikt ich nie słuchał. Dwóch kierowców, którzy podczas Rady Powiatu opowiadali o sytuacji w firmie, natychmiast zostało zwolnionych.

Próbowaliśmy porozmawiać z prezes spółki PKS, ale ta nie znalazła dla nas czasu. Na pytania przesłane mailowo odpowiedziała, że „do wybuchu pandemii spółka radziła sobie dobrze”, a restrukturyzacja ma odbudować finanse przedsiębiorstwa. Na pytanie, dlaczego nie zwrócono się o prawie 3,5-milionowe wsparcie od państwa, odpowiedzi nie ma do dziś.

„Restrukturyzacja będzie miała na celu, że będziemy mogli ubiegać się z Gwarantowanego Funduszu Świadczeń Pracowniczych o zaległe wypłaty dla naszych pracowników oraz wszystkie składniki, czyli odszkodowania z tego tytułu” – tłumaczyła Elżbieta Żytyńska, prezes PKS w Kłodzku lokalnej, internetowej Telewizji Kłodzkiej.

Świat zachwyca się ich wyrobami. Przez pandemię, to może być ich koniec

- Ale tą odpowiedzią nikt w aptece za lekarstwo nie zapłaci, w sklepie za chleb nie zapłaci i u lekarza się tym nie podeprze – komentuje Krzysztof Kazimierski, pracownik PKS.

Inny pracownik  - Janusz Jakubowski zwraca uwagę, że rząd zaoferował pomoc dla przedsiębiorstw. - Nasze przedsiębiorstwo w liczbie 100 osób otrzymałoby 3,6 miliona złotych dotacji z tytułu tej pandemii. A oprócz tego - opłata kilometrowa. Byłoby to 3 złote od kilometra. To firmie dawałoby kolosalne możliwości – ocenia.

- Czekam tutaj bardzo długo, właściwie to tylko trzy autobusy na dzień chodzą. Przydałoby się więcej – słyszymy od mieszkanki powiatu stojącej na przystanku.

Kilka dni temu kłodzki PKS wznowił część kursów. Postanowiliśmy pojechać z Kłodzka do oddalonej o 13 kilometrów Polanicy. Nasz autobus podjechał spóźniony, a za dwa normalne bilety zapłaciliśmy 16 złotych. Od ludzi usłyszeliśmy, że po regionie jest łatwiej poruszać się busami, w dodatku są tańsze.

Chcieli kupić dom, mają do spłaty obce długi 

I według pracowników to właśnie wysokie ceny i niedopasowany rozkład jazdy są powodem obecnych problemów firmy. Dlatego chcą odwołania zarządu i powrotu spółki do Skarbu Państwa.

- Dojeżdżaliśmy do miejscowości oddalonych nawet o 40 kilometrów jak Kudowa. Po to tylko, żeby podjąć dziwny, stworzony kurs z Kudowy przez Polanicę do Wambierzyc, gdzie nie byli poinformowani o nim pasażerowie żadnymi ogłoszeniami na przystankach. Nie były rozwieszane rozkłady jazdy. Były takie linie, że kierowcy robili 160 kilometrów dziennie pustych, żeby przejechać 80 kilometrów handlowych – opowiada Przemysław Wiśniewski, pracownik w PKS.

- Skarb Państwa w 2009 roku przekazał powiatowi kłodzkiemu spółkę PKS w celu realizacji zadań w transporcie publicznym. Jeżeli PKS nie będzie się wywiązywał z tych zadań, to przejęcie czy też zwrot tego majątku będzie realny – ostrzegą Bogusław Szpytma, wicewojewoda dolnośląski.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX