Musi zapłacić swojej matce, która jest rodziną zastępczą jego syna…
Pani Jolanta opiekuje się niepełnosprawnym, ubezwłasnowolnionym 40-letnim synem oraz 12-letnim wnukiem, dla którego jest rodziną zastępczą. Jej rodzina musi zwrócić urzędnikom kilkanaście tysięcy złotych i dodatkowo co miesiąc przelewać tysiąc złotych. Powód? Urzędnicy po 3 latach zorientowali się, że pan Edward znalazł pracę i w takim razie powinien płacić rodzinie zastępczej, czyli swojej mamie.
59-letnia pani Jolanta mieszka w Legnicy z chorym na raka mężem, 40-letnim synem Edwardem oraz 12-letnim wnuczkiem Dawidem. Pan Edward jest niepełnosprawny. Gdy miał 22 lata, został napadnięty i uderzony siekierą w głowę. Ten moment zmienił jego życie nieodwracalnie.
- Śledztwo zostało umorzone ze względu na to, że napastnik był psychicznie chory i leczący się w szpitalu – wspomina Jolanta Hofmańska-Spuriak, matka pana Edwarda.
Jej syn napaść przeżył, jednak do zdrowia psychicznego nie wrócił. Pani Jolanta 14 temu musiała go ubezwłasnowolnić.
"Nie można ludźmi tak pomiatać, wyganiać z mieszkania". Walczy z burmistrzem
Pan Edward wciąż leczył się po wypadku. Podczas jednego z pobytów w szpitalu, poznał panią Paulinę. Kobieta zaszła w ciążę. Niestety, po porodzie porzuciła dziecko w szpitalu. Pani Jolanta postanowiła zostać rodziną zastępczą dla wnuczka.
- Ona nie interesuje się dzieckiem, nie była na komunii – mówi pani Jolanta.
Kobieta starała jak najlepiej opiekować synem i wnuczkiem. Niestety stan zdrowia pana Edwarda znów pogarszał się. W 2016 roku mężczyzna targnął się na swoje życie.
Dwa dni po remoncie drogi, podwórka zalały… fekalia
- Przyszła policja i powiedziała, że znaleźli syna pod drutami elektrycznymi, że jest bardzo poparzony – wspomina.
Pani Jolanta szukała dla syna terapii i znalazła ją trzy lata temu. Pan Edward zaczął pracować w zakładzie pracy chronionej. Od tego momentu rodzina zaczęła spokojnie żyć.
- Wiem, że dostałem szansę od Boga po tym wypadku, postanowiłem sobie, że jak stanę na nogi, to wszystko, co złe, odrzucę – mówi pan Edward.
Pani Jolanta otrzymywała dla wnuczka pieniądze jako rodzina zastępcza. Kilka miesięcy temu okazało się nagle, że teraz to pan Edward musi za pobyt swojego syna w rodzinie zastępczej - czyli u babci - zapłacić. Ma uregulować kilkanaście tysięcy za zeszły rok i za każdy kolejny miesiąc po ponad tysiąc złotych.
Mieszkają w zalanym domu. Dramatyczna sytuacja 73-latki i jej syna
- Nic nie wiedzieliśmy, oni się cofnęli o 15 czy 16 miesięcy. Może tak być, że Edziu dzisiaj pracuje, a jutro może nie pracować, a decyzja jest do 2021 roku plus zaległości – przyznaje pani Jolanta.
Matka Dawida z opłat jest zwolniona. Płacić ma tylko pan Edward. Mężczyzna wciąż nie może zrozumieć, dlaczego zapadła taka decyzja.
- W przypadku rodziców, którzy mają odpłatność, kiedy prowadzone jest postępowanie, ono z reguły nie kończy się w ciągu jednego miesiąca. To trwa, w związku z tym często zdarza się, że decyzja zapada wstecz – tłumaczy Zyta Lorenc z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Legnicy.
Animatorka kultury kontra wójt. Kontrowersyjne wypowiedzenie umowy
- Mi psychika wysiądzie, zrobię to, co zrobiłem, ja się tym denerwuję – mówi pan Edward.
- Najlepiej, jakby syn przestał pracować, a ja bym oddała wnuczka, albo jakbym syna zamknęła w ośrodku, a Dawidka oddała – ironizuje pani Jolanta.