Dziki lokator doprowadził do pożaru. Stracili wszystko
W kamienicy przy ulicy Mazurskiej 21 w Szczecinie mieszka kilkadziesiąt rodzin i jeden dziki lokator bez prawa do lokalu. Wprowadził się kilka lat temu, by pomagać starszemu mężczyźnie. Gdy ten zmarł, Leszek W. w mieszkaniu został. Mieszkańcy alarmowali, że znosi do lokalu śmieci i stwarza zagrożenie. W końcu w mieszkaniu wybuchł pożar.
- On non-stop znosił złom i jakieś śmieci do tego mieszkania. To była tragedia. Zgłaszaliśmy, że to jest zbieraczem i stwarza zagrożenie dla nas. Do administracji, sanepidu, gdzie się dało. Reakcja była żadna – stwierdziła Anna Merc.
W nocy z 14 na 15 sierpnia w kamienicy doszło do pożaru.
Łódź XXI wieku. Po wodę trzeba chodzić do studni
- Koleżanka wszystkim nam uratowała życie, bo wyszła na podwórko i krzyczała: "ludzie uciekajcie, pali się!" – powiedziała pani Julia, mieszkanka kamienicy.
- Gdyby koleżanka nie wróciła później z pracy, gdyby spała, to by wybuchło. Bo mamy ogrzewanie gazowe i wodę ciepłą na gaz- przyznała kolejna mieszkanka Renata Kobierska.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie - przyczyną pożaru była zostawiona w mieszkaniu zapalona świeczka. Leszek W. zostawił ją, gdy po 1 w nocy wyszedł do sklepu.
- W moim mieszkaniu wszystko jest zaśmierdnięte, nie ma nic do uratowania. Ściany do skucia, podłogi do generalnego remontu. Meble, sprzęty są do wymiany. Dosłownie wszystko. Nawet część ścian oznaczono do wyburzenia – tłumaczyła Anna Merc. Jak zapowiedziała, lokatorzy będą domagać się odszkodowania od Zarządu Budynków i Lokali Komunalnych.
Na starość straciła dach nad głową. Wini wnuka
- Pytałam się człowieka, który tam pracuje. Przyjechał na oględziny tego mieszkania, on rozłożył ręce. Powiedział, że dopóki się nie stanie tragedia, to oni mają związane ręce. Ja mówię: to czekaliście, aż spłoną nam mieszkania? – relacjonowała pani Anna.
Mieszkańcy winią Zarząd Budynków i Lokali Komunalnych, do którego należy lokal, w którym nielegalnie mieszkał Leszek W. Poszkodowani oczekiwali mieszkań zastępczych, ale - mimo że od pożaru miną już ponad tydzień - pomocy nie otrzymali.
Próbowaliśmy porozmawiać z dyrektor Zarządu, ale ta nie zdecydowała się z nami spotkać. Odesłała nas do rzecznika prasowego. Porozmawiać udało się z przedstawicielką spółdzielni, która zarządza mieszkaniami własnościowymi w kamienicy.
- W tym budynku jest w ogóle kilka mieszkań gminnych, które były pustostanami, a które były użytkowane. To znaczy, do których po prostu ludzie sobie wchodził Za każdym razem jest to zgłaszane do gminy. Tylko nie ma co się oszukiwać: gmina słabo na to reaguje – oceniła.
Bez pieniędzy za pracę w Niemczech. Nowe poszkodowane
- Rodziny wystąpiły do miasta o lokal zamienny na pewien okres i tutaj miasto również jest gotowe tym osobom wynająć taki lokal z zasobów miasta. To co mogliśmy zrobić jeśli chodzi o pana, który tam mieszkał, to wystąpiliśmy do sądu. Sąd przeprowadził całą procedurę i uznał, że faktycznie to mieszkanie powinno trafić z powrotem do gminy. Jest wyrok eksmisyjny – przekazał Tomasz Klek, rzecznik Zarządu Budynków i Lokali Komunalnych.
I mimo, że sprawa sądowa miała miejsce już dwa lata temu, do dnia pożaru nie udało się eksmitować Leszka W. z mieszkania. Dziś mężczyzny szuka policja.
- Oni stwierdzili, że to nie jest ich wina. To czyja, moja? Ja spaliłam sobie mieszkanie? Ja zniszczyłam sobie życie? Teraz mieszkamy kątem u rodziny – podsumowała Anna Merc.