Po 300 godzinach nowa koparka przestała działać. Walczy w sądzie

Pan Robert z Krakowa kupił nową koparko-ładowarkę za 330 tys. zł. Gwarancja  obejmowała 3 lata lub przepracowanie 2 000 motogodzin. Pan Rober twierdzi jednak, że sprzęt non stop się psuł. W efekcie przepracował 300 motogodzin i od 7 miesięcy stoi w kieleckim serwisie dilera. Serwis winą obarcza właściciela, ten oddał sprawę do sądu.

Pod koniec 2017 roku krakowski neurochirurg i ortopeda Robert Chrzanowski kupił w salonie nową koparko-ładowarkę. Potrzebował jej do uporządkowania dużego, rodzinnego ogrodu. Pracami zajął się brat lekarza, który posiada uprawnienia do obsługi tego typu sprzętu.

- Problem jest w maszynie, którą zakupiłem w firmie JBC Interhandler w Polsce, która jest gwarantem i przedstawicielem w Polsce tej angielskiej firmy. Po 50 moto godzinach była już w serwisie. Przy pierwszej naprawie kierownik serwisu z Rzeszowa stwierdził, że uszkodzony jest system pompo-wtryskiwaczy i to awaria fabryczna, bo wyszła zła linia tych pompo-wtryskiwaczy od producenta – mówi pan Robert.

Po powrocie z rzeszowskiego serwisu problemy powracały notorycznie. Koparko-ładowarka do naprawy zawożona była aż czterokrotnie. Ostatecznie, w lutym 2020 roku, trafiła do serwisu tej samej firmy, ale w Kielcach. Od tego czasu stoi tam unieruchomiona. A lekarz musiał wynająć inny spychacz, aby dokończyć prace.

„Wczasy Plus”. Darmowy voucher, który może wiele kosztować

- Prowadzę takich spraw bardzo wiele. Z reguły reprezentuje dilera, ale w tej sytuacji zdecydowałem się pomóc klientowi indywidualnemu. Wydaje mi się, że jest traktowany nie fair. Bulwersujące jest to, że przedstawiciel renomowanej marki odmówił wydania historii serwisowej, to jest niespotykane – uważa Marcin Miśkowicz, radca prawny, pełnomocnik pana Roberta.

Serwis dilera stwierdził uszkodzenie systemu pompo-wtryskowego i zaproponował naprawe odpłatną. Właściciel koparki zdecydowanie się na to nie zgodził.  

- Są zarzuty do mnie, że to eksploatacyjne uszkodzenia. Stwierdzono, że są opiłki w pompo-wtryskiwaczach, w przewodach. Ale nie są wstanie określić skąd tam się wzięły. Nie określono mi, jaka to jest wada eksploatacyjna. Osobą nadzorującą te naprawy jest przedstawiciel regionalny z Wrocławia – mówi pan Robert.

Na dodatek, jak twierdzi lekarz, to właśnie na polecenie kierownika regionalnego z Wrocławia odmówiono wydania dokumentacji serwisowej koparko-ładowarki. Postanowiliśmy o to zapytać. Jedziemy do siedziby firmy obsługującej region południowy. Nie zastajemy kierownika w biurze. Telefonujemy do mężczyzny, ale gdy dowiaduje się o jaką sprawę chodzi, rozłącza się.

Mają na polu 24 słupy! Odszkodowania nie będzie

Pan Robert oddał sprawę do sądu w Kielcach. Zażądał między innymi zabezpieczenia dokumentacji serwisowej.

- Wpłyną wniosek o przeprowadzenie oględzin i ustalenie, co jest przyczyną wad.

Mamy dwa stanowiska. Wnioskodawcy twierdzą, że to wada ukryta, a sprzedawca twierdzi, że to niewłaściwe użytkowanie maszyny – informuje Tomasz Durlej z Sądu Okręgowego w Kielcach.

 - Tą maszynę oglądał biegły sądowy, którego poprosiłem o ekspertyzę. Stwierdził, że uszkodzony był element fabryczny i te opiłki dostały się do systemu – mówi pan Robert.

 - Sprawę będzie rozstrzygał sąd, zastanawiająca jest postawa dilera, który każe ponosić koszty naprawmy, choć na maszynie była gwarancja dwóch tysięcy motogodzin, a pracowała trzysta motogodzin – dodaje Marcin Miśkowicz, radca prawny, pełnomocnik pana Roberta.

Problemy ze sprzęgłem w nowej skodzie. Producent odmawia naprawy

Diler koparko-ładowarki, firma Interhandler poproszona o komentarz przesłała nam oświadczenie, w którym czytamy:

"W koparko-ładowarce, o której rozmawiamy nie wykonano przeglądu przez 21 miesięcy. W ciągu 3 lat klient zobowiązany był wykonać łącznie 4 przeglądy. Wykonał tylko 1. To okoliczności, które jednoznacznie powodują utratę uprawnień z tytułu gwarancji".

- Nie zgadzam się, zachowane były wszystkie przeglądy. Chcą zrzucić koszty na użytkownika, uważam, ze to nie powinno być robione. Koszt naprawy to 20-25 tysięcy złotych – mówi Artur Chrzanowski, brat pana Roberta.

 - Maszyna nie odpala, a dostałem nakaz zabrania tej maszyny, bo będę obciążony kosztami parkingu, wynoszącymi 100 zł dziennie. Firma liczy, że się ugnę. Jej działanie od początku do końca jest nieprofesjonalne. Jestem od początku traktowany, jako intruz – uważa Robert Chrzanowski.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX