Uczniowie widmo. Do szkół weszła prokuratura
Trzy szkoły w Nowym Sączu pod wspólnym szyldem ATUT Lider Kształcenia są zamknięte od lipca. Do placówek weszła prokuratura, która przejęła wszystkie dokumenty, w tym świadectwa uczniów. Podejrzewa się, że szkoła zawyżała liczbę uczniów, by tym samym pozyskać większe dotacje z Urzędu Miasta. Poszkodowanych jest kilkaset osób.
31-letni Szczepan Górniak ma orzeczoną niepełnosprawność. Stara się za wszelką cenę być aktywny i niezależny. Uczył się w prywatnej szkole dla dorosłych ATUT Lider Kształcenia. Od lipca szkoła jest zamknięta. Pan Szczepan nie może dokończyć nauki, podobnie jak kilkuset uczniów tej szkoły.
- Uczęszczałem na zajęcia technika administracji, ukończyłem dwa semestry. Nie mam możliwości otrzymania siatki godzin, skali ocen i ewentualnie w innej szkole musiałbym zaczynać całkowicie od początku - mówi pan Szczepan.
- Chciałam się dalej zapisać do innej szkoły i też nie mogłam się zapisać przez to, że nie dostałam dokumentów. Dokumenty zostały tutaj w szkole - dodaje z kolei pani Amelia, inna uczennica.
- Skończyłyśmy drugą klasę w liceum ogólnokształcącym i miałyśmy przystąpić do trzeciej. Chciałam zacząć naukę w innej szkole, ale każdy ode mnie wymaga przynajmniej zaświadczenia, że mam zdaną drugą klasę - mówi pani Beata, uczennica liceum dla dorosłych.
Bój o szkołę dla niepełnosprawnych. Urzędnicy żądają gigantycznych pieniędzy
Uczniowie nie mają świadectw. Prokuratura weszła do szkół ATUT Lider Kształcenia w czerwcu i przejęła wszystkie dokumenty. Podejrzewa się, że szkoła zawyżała liczbę uczniów, by tym samym pozyskać większe dotacje z Urzędu Miasta.
- Działa tam policealna szkoła zawodowa, policealna szkoła medyczna i liceum dla dorosłych. Wiemy, że uczniowie wszystkich tych jednostek mają problemy z odzyskaniem swoich dokumentów - informuje Magdalena Majka, zastępca prezydenta Nowego Sącza.
- Padały takie informacje, o ile się nie mylę, że szkoła w pewnym momencie z 300 liczyła około 700 uczniów. Miało tak się stać po stworzeniu grup e-learningowych - wspomina pani Anna, nauczycielka kosmetyki.
Magdalena Majka dodaje, że w 2018 r. nagle pojawiła się informacja „o znacznie większej liczbie uczniów” niż w poprzednich miesiącach.
- Przesłuchanych zostało ponad 150 świadków i z tej liczby mniej więcej 90 osób to są te osoby, które w tej ewidencji widnieją, natomiast faktycznie nie były uczniami tej szkoły. Z tych materiałów wynika, że wysokość dotacji nieuprawnionej, która została przekazana na rzecz szkoły, jest w granicach 240 tys. zł za rok 2018 - mówi Jarosław Łukacz, prokurator rejonowy w Nowym Sączu.
Kontakt z właścicielami szkoły urwał się wszystkim poszkodowanym. Nie mogą dodzwonić się pod znane im numery telefonów, dotychczasowe adresy okazują się nieaktualne. Maile pozostają bez odpowiedzi.
Bez pensji i dokumentów. Dramat szwaczek ze Szczecina
- Z umowy wynika, że szkoła jako placówkach mieści się w Warszawie, to oficjalnie. Wersja nieoficjalna jest taka, że mieści się w Łodzi - mówi pani Anna, nauczycielka.
- Firma jest u nas zarejestrowana, natomiast fizycznie nie ma tutaj nikogo z tej spółki. My przyjmujemy im korespondencję, skanujemy, spółka sobie ją w panelu odczytuje. Zarejestrowała się może z miesiąc temu, świeża sprawa - mówi pracownica biura w centrum Warszawy.
Właściciele szkół nie odpowiedzieli na nasze pismo. Udało nam się dotrzeć do byłej dyrektor szkoły, która mieszka pod Łodzią. Pani dyrektor wprawdzie udzieliła nam wyjaśnień, ale nie zgodziła się na oficjalną rozmowę.
Reporter: Ile uczniów było w szkole?
Sylwia W., była dyrektor szkoły: Ja miałam około 700 osób.
Reporter: Mówi się, że tam była zawyżona liczba uczniów…
Sylwia W.: Nie będę mówić, bo nie wiem. Coś musi być na rzeczy, skoro weszła prokuratura.
Kobieta zapewnia, że czuje się wykorzystana, bo nie ma kontaktu z właścicielami placówki.
- Wszyscy na mnie zrzucają całą odpowiedzialność, bo ja byłam dyrektorem. Jestem w gorszej sytuacji niż uczniowie, bo jak coś, to mi postawią zarzuty - dodaje.
Dwa dni przed emisją reportażu kilku nauczycieli otrzymało zaległe pensje oraz mail z konta, którego nie znali. Poinformowano w nim, że „wszystkie dokumenty uczniów są w prokuraturze zatrzymane jako dowody rzeczowe”.
- Każdy jest troszkę załamany. Każdy postawił sobie jakiś cel w życiu, żeby do niego dojść. Nie wiem, co zawiodło, wszyscy jesteśmy w szoku - mówi uczennica Monika.
- To szansa na rozwój intelektualno-społeczny i przebywanie z innymi osobami. Brakuje szkoły - dodaje Szczepan Górniak.*
*skrót materiału