Oprawca żony odwołał się od wyroku. Jego wniosek poparł... prokurator

Pan Paweł i pani Marta pobrali się po trzech miesiącach znajomości. Jak twierdzi kobieta, wkrótce okazało się, że jej mąż jest alkoholikiem, wpadał w ciągi i zaczął być agresywny. W 2016 roku kobieta została pobita i raniona nożem. Sąd Apelacyjny uznał, że doszło do usiłowania zabójstwa. Adwokat Pawła W. złożył kasację do Sądu Najwyższego, jego wniosek poparł oskarżający Pawła W. prokurator.

Pani Marta i pan Paweł poznali się 8 lat temu. Ona miała 25 lat, on był o 10 lat starszy. Pochodził z Krakowa, ze znanej, szanowanej i zamożnej rodziny. Po trzech miesiącach znajomości oboje postanowili się pobrać.

- Kilka miesięcy po ślubie mąż zaczął wpadać w pierwsze ciągi alkoholowe. Wtedy wszystko zaczęło się psuć - mówi Marta Diener.

- Do alkoholu doszły leki psychotropowe i to już była mieszanka naprawdę niebezpieczna -twierdzi Łukasz Diener, brat pani Marty.

- Był tak otumaniony, że leżał np. na podłodze dwa dni i robił pod siebie, albo był bardzo pobudzony i bardzo agresywny - opisuje pani Marta.

- Potrafił wracając z papierosa podejść do mnie i bez powodu pięścią uderzyć mnie w głowę rozcinając mi czoło - dodaje kobieta.

Koszmarny rozwód. Mąż wprowadził do domu nową partnerkę z dziećmi

W 2014 roku pani Marcie i jej mężowi urodził się syn. Rok później na świat przyszła córka. W małżeństwie nadal jednak nie działo się dobrze. Co więcej, do problemów alkoholowych doszły kolejne: finansowe.

- Okazało się, że mąż ma ogromne, kilkumilionowe długi - mówi pani Marta.

- Pijaństwo dawało mu takie poczucie komfortu psychicznego, po prostu te problemy gdzieś na chwilę znikały - tłumaczy brat pani Marty.

W październiku 2015 roku Paweł W. postanowił wyprowadzić się z domu. Wniósł też do sądu pozew o rozwód. Przez następne miesiące jego konflikt z żoną przybierał na sile. Kulminacja nastąpiła 11 marca 2016 roku.

Około 3 nad ranem Paweł W. pojawia się w swoim domu. Towarzyszy mu jego ochroniarz – 31-letni Mariusz K. Jest uzbrojony w nóż. Oprócz pani Marty w domu jest dwoje ich dzieci. Od tej pory wszystko dzieje się błyskawicznie.

- Pierwszy zaatakował Paweł W. Przewrócił Martę. Potem to już było bardzo dynamicznie. To był po prostu grad i lawina ciosów - opisuje zdarzenie Łukasz Diener.

- Byłam bita kastetem po całej twarzy, ręce miałam pocięte. Do dzisiaj mam blizny - dodaje pani Marta.

Napastnicy obcięli kobiecie włosy. - To miała być forma upokorzenia pokrzywdzonej. Tutaj sąd nawiązał do czasów okresu wojennego, kiedy tak piętnowano osoby, które współpracowały z okupantem  - wyjaśnia Tomasz Szymański z Sądu Apelacyjnego w Krakowie. 

Pedofil-zabójca wyszedł na wolność. Pilnuje go policja

Zanim Paweł W. i Mariusz K. pojawili się w domu, pani Marcie udało się zawiadomić policję. Patrol pojawił się po ośmiu minutach. Aby obezwładnić napastników, policjanci musieli sięgnąć po broń. Paweł W. i Mariusz K. trafili do aresztu. Prokurator postawił im zarzut usiłowania zabójstwa. Kilka miesięcy później zaczął się proces.

- Biegli stwierdzili, że gdyby nie pomoc medyczna, do zgonu doszłoby maksymalnie w ciągu kilkunastu godzin od zdarzenia - mówi Tomasz Szymański z Sądu Apelacyjnego w Krakowie.

Proces ciągnął się ponad rok. Na ostatniej rozprawie stało się coś zupełnie nieoczekiwanego: sąd postanowił zmienić kwalifikację prawną czynu. Uznał, że mężczyźni nie chcieli zabić. Całe zdarzenie było więc… jedynie pobiciem.

Paweł W. został skazany na osiem i pół roku więzienia. Pani Marta i jej pełnomocnicy odwołali się od wyroku.

- Napisaliśmy mocną apelację, oczywiście obrona również złożyła swoją apelację. Wtedy okazało się, że prokurator w ogóle nie złożył apelacji - mówi Marta Diener.  

- Mówił, że nie znalazł dowodów, które by przemawiały za zamiarem zabójstwa, nawet zamiarem ewentualnym. Ale wcześniej sam takie zarzuty postawił - tłumaczy Zbigniew Ćwiąkalski, były Minister Sprawiedliwości, pełnomocnik pani Marty.

Tancerz-celebryta wypożycza sprzęt i znika. Tropem Piotra G.

Ostatecznie po interwencji w Prokuraturze Krajowej, prokurator poparł apelację pani Marty.

W styczniu tego roku Sąd Apelacyjny w Krakowie zmienił wyrok pierwszej instancji. Ponownie uznał, że doszło do usiłowania zabójstwa. Paweł W. usłyszał wyrok jedenastu i pół roku więzienia. Jego kompan został skazany na dziewięć lat. Wydawało się, że sprawa znalazła swój finał. 

Jednak kilka tygodni temu adwokat Pawła W. złożył kasację do Sądu Najwyższego. Domaga się w niej uchylenia niekorzystnego dla mężczyzny wyroku i ponownego procesu. Nieoczekiwanie okazało się, że wniosek ten poparł… oskarżający Pawła W. prokurator.

- Dla mnie był to wręcz szok, bo nagle dostałem trzydziestostronicowe pismo od prokuratora, gdzie on występuje jak rasowy obrońca, całkowicie przychyla się do kasacji skazanych i wnosi o uchylenie wyroku i przekazanie do ponownego rozpoznania - wyjaśnia Zbigniew Ćwiąkalski.

- Prokurator zmienia się z oskarżyciela publicznego w obrońcę skazanych! Muszę powiedzieć, że czegoś takiego jeszcze nie widziałem - dodaje pełnomocnik pani Marty.  

Sprawą zainteresowała się Prokuratura Regionalna w Krakowie.

Przez błąd urzędników muszą wyrabiać nowe dokumenty i płacić

- Skierowaliśmy do zastępcy rzecznika dyscyplinarnego wniosek o przeprowadzenie stosownego postępowania wyjaśniającego, co było motywem takiego, a nie innego zachowania prokuratora - mówi Marek Sosnowski z Prokuratury Regionalnej w Krakowie

- Jestem troszeczkę zażenowany, zaskoczony tym, że doszło do takiej sytuacji. Prokuratura Okręgowa w Krakowie została przedstawiona w takim złym świetle - dodaje Sosnowski.  

Przedstawiciele Prokuratury Okręgowej w Krakowie odmówili wypowiedzi przed kamerą. Jednak ich zwierzchnicy po raz kolejny nakazali prokuratorowi zmianę stanowiska w sprawie. Najprawdopodobniej za kilka miesięcy pochyli się nad nią też Sąd Najwyższy.

Mimo że problem wydaje się być rozwiązany, pełnomocnik pani Marty ma obawy.

- Pismo jednak trafiło do Sądu Najwyższego. W ostatecznym rozrachunku może to mieć wpływ na to, jaką decyzję  podejmie w tej sprawie  Sad Najwyższy - uważa Ćwiąkalski.

Pani Marta obawia się, że do czasu rozstrzygnięcia sprawy oskarżeni mogą wyjść na wolność.

- Ja wiem, że on wyjdzie z tego więzienia, tylko gorszy. On tam się zepsuje już do końca. A wtedy może dojść do tragedii - podsumowuje Marta Diener.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX