Szpitale tymczasowe a walka z koronawirusem
Od tygodnia dzienna liczba zachorowań na Covid-19 przekracza 20 tysięcy. Coraz więcej osób wymaga hospitalizacji. Ratownicy medyczni alarmują, że system jest na granicy wydolności, a karetki ustawiają się w wielogodzinnych korkach przed oddziałami. Rozwiązaniem problemu mają być powstające w całym kraju szpitale tymczasowe, takie jak ten na Stadionie Narodowym w Warszawie.
W maju tego roku, gdy z naszą kamerą weszliśmy na oddział zakaźny Szpitala MSWiA w Warszawie, w salach było jeszcze dużo wolnych miejsc.
72-latka ze złamanym kręgosłupem. Spędziła w szpitalu... jeden dzień
- Jesteśmy teraz na połączonym oddziale kardiochirurgicznym, chirurgicznym i ortopedycznym, który został przekształcony w jeden wspólny oddział do leczenia pacjentów z chorobą Covid-19. Zobaczcie, jaka pustka. To jest to, co towarzyszy nam na co dzień, czyli odizolowanie lekarzy od pacjentów – opowiadał nam w maju medyk, pokazując oddział covidowy.
Dziś w szpitalach pustki nie ma. Pracownicy ochrony zdrowia biją na alarm, bo system nie nadąża z przyjmowaniem pacjentów. Na oddziałach zakaźnych zaczyna brakować miejsc.
Problem dotknął też zespoły ratownictwa medycznego. Karetki pogotowia czekają w wielogodzinnych kolejkach. Naszej redakcji udało się dotrzeć do rozmów zespołów karetek z dyspozytorami:
- Słuchaj, mam takiego pacjenta, drugi raz jestem u niego, saturacja spadła do 78 i pan ma zaburzenia węchu i smaku. Powiedz, gdzie ja mam z tym panem jechać? Potrzebny tlen, na Bródnie dzisiaj z tym tlenem były kłopoty.
- Możesz do „Nowiaka" (Nowy Dwór Mazowiecki – red.) spróbować.
- Ale słuchaj, oni od 8:00 rano się przekształcają w jednoimienny i od nas dzisiaj karetka pojechała i pocałowali klamkę. Wracali stamtąd do Warszawy.
System nie wytrzymuje. Wstrząsające relacje ratowników
- Ostatnie nasze dyżury to nawet do 5-7 godzin oczekiwania na zdanie pacjenta. Zaznaczam: pacjenta w ciężkim stanie – mówiła nam kilka dni temu Anna Dziuba, pielęgniarka jeżdżąca w karetce.
Rozwiązaniem dzisiejszych problemów ma być tymczasowy szpital zakaźny, zorganizowany na Stadionie Narodowym w Warszawie. W ubiegłym tygodniu przyglądaliśmy się ostatnim przygotowaniom do przyjęcia pacjentów.
- Pacjenci transportowani są bezpośrednio z poziomu garaży (gdzie wjeżdżają karetki – red.) do naszej strefy brudnej. My normalnie będziemy ubrani w kombinezony ochronne. Pacjent trafia do punktu przyjęć, gdzie ustalamy, czy wymaga intensywnej terapii, czy też ewentualnie do części zachowawczej, gdzie jest w stanie oddychać samodzielnie. Wystarczy mu chociażby maska tlenowa – opowiadał Łukasz Szarpak, lekarz.
Wszystkie ręce na pokład. Studentka medycyny pomaga wykrywać koronawirusa
Dziś na Stadionie Narodowym leczonych jest już kilkudziesięciu pacjentów. Ta liczba ma się w ciągu kilku dni drastycznie zwiększyć. W tymczasowym szpitalu jest też nasz redakcyjny kolega Andrzej Żak.
- Naprawdę, możecie mi wierzyć... po pierwsze to jest doskonale przygotowane miejsce. No i są ludzie, którzy nie tylko leczą nas z Covida, ale potrafią przyjść i wyjaśnić nam, dlaczego akurat jest tak, a nie inaczej. Oby jak najdłużej miejsca, które obok mnie widzę, pozostały puste. Szanujmy własne zdrowie i życie – przekazał Andrzej Żak.