"Boję się każdego dnia". Nie jest w stanie obronić się przed mężem
Pani Irena porusza się na wózku lub o chodziku i jest kompletnie bezbronna wobec męża. A ten - jak twierdzi 70-letnia emerytka - znęca się nad nią psychicznie i fizyczne. Policja interweniowała w domu polsko-holenderskiego małżeństwa już kilkadziesiąt razy.
70-letnia obecnie pani Irena z wyjechała z Polski do Holandii 40 lat temu. Tam poznała swojego męża – 10 lat starszego Holendra. Para emeryturę postanowiła spędzić w Polsce. Niedługo po powrocie do kraju kobieta na skutek schorzeń neurologicznych zaczęła poruszać się na wózku, a w jej małżeństwie zaczęło dziać się źle.
- Proszę pana, on mnie od rana do wieczora przezywa. I przezywa mnie o absolutnie wszystko. O to, jak mu się w kuchni coś nie udaje, o to jak mu się szklanka wody wyleje. Kiedyś zepchnął mnie ze schodów – mówi pani Irena.
Siedem godzin w karetce, mimo udaru mózgu. Pan Jan nie przeżył
- Nie, nie, każde słowo to kłamstwo. Okłamuje policję, ale policja stoi po mojej stronie. Ja nic nie robię. To ona chce mnie wyrzucić z domu – odpowiada mąż pani Ireny.
Kobieta m.in. wysłała do zdjęcie kilofa wbitego w stół.
- Przyszedł pijany i powiedział, że zrobi ze mną koniec, że mi głowę tym kilofem utnie. To dlatego, że jak wyleciał z domu, to patrzyłam przez okno czy pójdzie dalej pić. Jak wrócił to zabarykadowałam się w pokoju i nie miał co z tym kilofem zrobić – wspomina.
- Mieliśmy stary stół. Stół miał dwie połowy i powiedziałem, że się rozwiedziemy, to jedna część jest dla mnie – twierdzi mąż kobiety, gdy pytamy o kilof. Potwierdza, że działał pod wpływem alkoholu.
Pani Irena wezwała wówczas policję. Jej mąż trafił na dwa dni do aresztu.
- Od 2016 roku pod adresem rodziny odnotowaliśmy łącznie 65 interwencji. Niemal wszystkie dotyczyły nieporozumień pomiędzy małżonkami. Nasze działania nie ograniczyły się jednak tylko do doraźnej interwencji i pozostawienia małżonków samych sobie. Z uwagi na charakter zdarzeń rodzina została objęta nadzorem w ramach procedury niebieskiej karty – informuje asp. Paweł Buczyński z policji Krośnie.
Seria nieszczęść ojca z niepełnosprawnym synem
Pani Irena nie chce rozwodu ponieważ wówczas musiałaby porzucić dom, w który zainwestowała oszczędności życia. Niestety mimo, że w związku z prowadzoną procedurą niebieskiej karty kobietę odwiedzają pracownicy pomocy społecznej i dzielnicowy, jej mąż w dalszym ciągu nie powstrzymuje się od stosowania przemocy.
- Była taka sytuacja, że poszłam do toalety, a on zrzucił mnie z niej. Poszedł się opalać, a ja się czołgałam z ubikacji, z samego końca, nieubrana. Oddawałam ze strachu i zimna mocz po drodze. Przyjechała policja, powkładali sobie rękawiczki, posadzili mnie na ten stolik, okryli kocem, zrobili jakąś notatkę, założyli niebieską kartę i tyle - opowiada pani Irena.
Żadna z interwencji nie skończyła się postawieniem męża pani Ireny w stan oskarżenia. Kiedy kobieta wreszcie sama złożyła zawiadomienie, śledczy odmówili wszczęcia dochodzenia, nie dopatrując się znamion przestępstwa. 8 grudnia zażalenie na tę decyzję ma rozpatrzeć sąd. Pani Irena boi się o swoje życie.
- Boję się każdego dnia psychiatra, do którego chodzę i zdaje relację o nim, to mi powiedział, żebym wyszła z domu, bo on mnie zabije. W momencie jak stanę na nogi, bo poruszam się z chodzikiem, to chcę tylko dojść do auta i pojadę do córki do Belgii, chociażby na 3 tygodnie odpocząć. I będę wolna. Czy pan wie co to jest wolność? – mówi pani Irena.